Skocz do zawartości
Nerwica.com

marta9020

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez marta9020

  1. AniaLegwan- bardzo Ci współczuję i nie mówię tego ot tak...po prostu rozumiem Cię. U u mnie w domu też ostatnio nie jest za wesoło- rodzice są przepracowani,zmęczeni, schorowani, ostatnio non stop się kłócą, tata chyba też dostaje jakiejś nerwicy, tylko u niego przejawia się to w jakiejś takiej agresji słownej, chociaż zawsze był dobrym tatą i mężem, to teraz cieżko się z nim dogadać. Na mojego 8-letniego brata cała ta atmosfera spływa i stał się on tak nerwowy, płaczliwy, rozhisteryzowany;/ a to dziecko ma 8-lat. Do tego wisienką na torcie jest babcia, którą jest naprawdę bardzo denerwującą , irytującą i dołujacą osobą i trudno z nią wytrzymać 5 minut zeby szału nie dostać. Ja jestem chora ,ale chociaż siedzę w Łodzi na studiach, ale jak tylko pojadę do domu to chwili nie ma żeby był spokój. Ostatnio nie zdążyłam wejść do babci zeby się przywitać, a ona ani buzi ani cześć tylko 'czy nie powinnaś iść na dietę?'....super...max- wytrzymuję tam 2 dni, chociaż czasami juz od przekroczenia progu wolę wracać do Łodzi, choć wiem,ze jest wtedy przykro moim rodzicom i bratu,bo mnie kochają i tęsknią.
  2. Od kiedy tylko pamiętam byłam nerwowa, bardziej wrażliwa niż inni, brałam wszystko do siebie. I to właśnie w dzieciństwie zaczęły się wszystkie moje problemy-byłam najlepszą uczennicą więc dzieci wyzywały mnie od kujonów, do tego byłam chuda, piegowata ,a koledzy zamiast się ze mną bawić każdego dnia śmiali się ze mnie, ze jestem brzydki patyk, że powinnam zmienić twarz itd Do tej pory pamiętam jak chłopiec, który był moim najlepszym przyjacielem zapytał czy będę jego dziewczyną, a na następny dzień w szkole okazało się, ze to tylko okrutny żart, bo ktoś kazał mu to zrobić i wszyscy się ze mnie śmiali, a ja czułam się taka upokorzona, na dodatek to był mój przyjaciel więc jak on mógł. Potrzebna byłam innym tylko do spisywania lekcji, a zaraz potem dalej byłam dręczona. Te czasy już dawno minęły, po piegach i chudym ciałku nie pozostało śladu, jednak bardzo długo nie potrafiłam patrzeć ludziom w twarz, bo czułam się gorsza, a każde zaproszenie na randkę traktowałam jako żart. Tylko w domu czułam się bezpieczna, jednak bolało mnie to, że babcia wiecznie mnie do kogoś porównuję. Jestem migrenowcem i kiedy dostaję migreny leżę w łóżku 2 dni wymiotując i nie mogąc się ruszyć przez straszny ból głowy. Mimo tego, mimo że moja rodzina wiedziała,że fizycznie nie mogę pracować, bo większy wysiłek np w polu na słońcu moze doprowadzić do ataku to i tak babcia wiecznie mówiła "Patrz! A Twoja koleżanka to zapieprza na polu z graczką a Ty siedzisz i co!Matce byś pomogła!'... I po co to skoro wie,że nie mogę?...
  3. Ciemnogród-dokładnie. Poza tym jeśli czyjaś choroba staje się sensacją i ludzie nią żyją to jest to żenujące. Ludzie wolą dokopać niż wesprzeć, żyją plotkami na temat innych, bo chyba nie mają co robić...a Polacy są już w tym mistrzami. Jestem od tak dawna chora, a jeszcze ani jedna osoba oprócz mojego narzeczonego, nie powiedziała:' Chodź, pogadajmy, może Ci pomogę' ...Kiedy spotykam się z koleżankami i chcę poruszyć jakiś temat, który mnie boli to widzę ich znudzony wzrok ,a na końcu jedynie hasła- "Laska to głowa do góry". Fakt- lepiej tak odpowiedzieć niż posłuchać. Przestaję wierzyć w ludzi, bo naprawdę pośród tej ich obojętności i 'olewczości' czuję się nienormalna.
  4. U mnie głównym problemem jest to, że nie mam jako takich ataków, ale jakby to ująć- stały nerwowy stan, który nie przechodzi, nawet jak się obudzę w nocy to te objawy są, wszystkie. I tyle leków już brałam, a jestem młoda, przede mną jeszcze 2,5 roku studiów, które chcę ukończyć. Boję się,ze te leki nie dość,ze uzależnią to wykończą mi dodatkowo organizm, na chwilę obecną nawet kiedy biorę zwykły proszek przeciwbólowy to mój żołądek nie wytrzymuje i potem odtruwam się przez kilka następnych dni. No i wiecznie czegoś nie mogę- a to nie mogę napić się choć łyka drinka więc na każdej imprezie głupio mi się tłumaczyć kiedy znajomi namawiają,a ja wiem,ze po prostu nie mogę, tak samo z wczasami- w tym roku nie pojechałam nigdzie, bo w autobusie wytrzymuje max- 1 godzinę. Nie chcę się użalać, ale co mam robić, wolę pogadać tu na forum z osobami ,które wiedzą co czuję, niż powiedzieć koleżankom, bo te tylko mi przytakną ze współczuciem i na tym się skończy, poza tym to krępujące mówić o tym,że bierze się leki psychotropowe. Mama i babcia mi kiedyś powiedziały, że nie powinno się rozpowiadać o takich chorobach, bo ludzie pomyślą,ze jestem chora psychicznie(niestety wielu ludzi nie rozróżnia terminu nerwica od chorób psych), na dodatek mieszkam w małej wsi, a tam to już by była sensacja.
  5. ja też mam zimne, siniejące dłonie, które potrafią się zrobić dosłownie fioletowe, tak samo stopy...Boję się tego, tej choroby, bo kazdy mówi mi -'Myśl pozytywnie to Ci przejdzie! Zaczonij coś robić to o tym nie będziesz myśleć ", no ok- staram się być wesoła i się nie roztkliwiać nad chorobą, sle jeśli za chwilę zemdli mnie tak, że prawie zwymiotuje- to ja pytam do cholerki!-jak mam normalnie, szczęśliwie żyć! Do kina nie chodzę- bo denerwuje mnie dźwięk i mnie zaczyna głowa, a raz jak poszłam to wybiegłam z sali trzęsąc się, nie mogę już niczym podrózować, bo tylko wsiądę do auta, a nawet tramwaju i bum! mdłości i klucha w gardle...Boli mnie to,ze choroba ogranicza życie. Czasami mnie tak mdli,ze nie mogę patrzeć na jedzenie ,a zarazem zabiłabym jedzących przy mnie, bo taka głodna jestem...
  6. Cześć! Pierwszy raz z życiu zalogowałam się na forum...Po prostu nie wiem co ze sobą zrobić... Mam 21 lat, nerwica dopadła mnie 2,5 roku temu. Na początku nie wiedziałam co mi jest- po prostu wstałam z łóżka i źle się poczułam. Uczucie silnego ścisku w gardle, bóle głowy, zawroty, ogromne nudności itp Odwiedziłam wszystkich możliwych lekarzy, bo myślałam, że to może jakiś wirus albo sprawy neurologiczne(od dzieciństwa mam bardzo silne migreny), niestety lekarze nie wiedzieli co mi jest. W końcu trafiłam do psychiatry i zaczęłam brać Cital, pomógł mi on, zasadniczo całkowicie wyleczył, jednak po pół roku choroba powróciła i to z taką siłą, że żadne leki(brałam Effectin, Lorafen, Xanax, Cital, Serotax, Rexetin, Tranxene, Sedam)nie pomagały. Obecnie biorę Coaxil i Doxepinę, ale i te lekarstwa nie pomagają najlepiej. Nie wiem dlaczego jestem tak chora, wszystko w moim życiu układa się dobrze- studiuję, mam kochanego narzeczonego i rodzinę, jednak często czuję smutek, zdołowanie, tak jakby wszystko nie miało sensu. Za każdym razem idąc do lekarza modlę się aby tym razem leki pomogły, ale niestety oprócz tego, że przytyłam od nich prawie 20 kg, to nie dają lepszych rezultatów. Na domiar tego choć moja rodzina bardzo mnie kocha to jednak nie potrafi zrozumieć mojej choroby i uważa ,że sobie wmawiam objawy. To boli. Chcę za kilka lat mieć rodzinę, dzieci, ale co będzie jeśli nie wyzdrowieję? Mam tak bardzo dosyć męczenia się, mdłości, bólów i tej strasznej kluski w gardle. Proszę o pomoc.
×