cześć!
Historia mojej choroby jest bardzo długa, tak długa, że sam sie sobie dziwie ze udało mi się dożyc 24 roku życia... kiedys myslalem ze są to tylko moje fanaberie i dziwadztwa ale odkąd moje życie stało się niewolnikiem natręctw zacząłem chodzic do psychiatry - okazuje się że miałem to od zawsze i lekarz dziwił się ze umiałem sobie z tym poradzic bez leków i terapii. Ostatnio tak sie wszystko nasililo że nie daję rady funkcjonować - bezradność sytuacji zmusiła mnie do poproszenia o jakieś leki bo juz nie wyrabiałem... Teraz biore Ketrel (od 2 dni) i strasznie sie boje bo rózne opinie krażą na temat tego leku - mam nadzieje ze w moim przypadku złagodzi troche te moje natrectwa zebym mógł normalnie funkcjonować. Boje sie leków strasznie-jak biore te talbetki to wydaje mi sie ze jestem jakims chrym swirem, nienormalnym wariatem... ale nie było innego wyjscia - leki albo wyniszczenie. W ogóle to strasznie jestem przez ten Ketrel otumaniony...a tak bardzo musze mieć sprawny umysł ze względu na swoją pracę i studia-po prostu dramat!!! Jednak mój psychiatra ostrzegł mnie ze bede sie z tym borykac do konca życia - rozumiecie, do konca zycia... i podobno nie wolno odstawiac leków bo potem jak bedzie nawrót to nawet one mogą juz nie pomóc. [/url]