Witam wszystkich!!! jestem nowa na tym forum!!! jednak troche zanim postanowilam sie zalogowac poczytalam waszych postow!!! i postanowilam dołączyć!!!
Moja nierowna walka z nerwica zaczela sie 3 miesiace temu!!!!! 8 stycznia zmarl nagle moj tata. zawał...... nigdy nie chorował na serce...... mial tylko 52 lata......szok.... strach....... beznadziejnosc....... pierwszy tydzien byl jak w amoku nic z niego nie pamietam.... jakbym grala w jakims kiepskim filmie.......... z pogrzebu prawie nic nie pamietam byla na tabletkach uspokajacych... pare dni po pogrzebie trafilam w niedziele na izbe przayjec z atakiem paniki.... cisnienie 170/115, nastepnego ranka sytuacja z wymiotami i biegunka.... karetka ...szpital...... zrobili badania wszystyko ok.. lekarz stwierdzil ze to przez ogromny stres.......... nastepne tygodnie byly normalne...... zaczelo sie znowu od tego ze spac nie mogla, czulam lek i panike w srodku nie moglam sie uspokoic... bralam tabletke uspokajajaca i jakosc zasypialam.... zaczelo sie to coraz czesciej powtarzac..... az zaczelam czuc sie tak w ciagu dnia... nagle ataki paniki, bol brzucha, mysl ze zaraz cos mi sie stanie... ze zemdleje i ten okropny lek w srodku nie do opanowania.... stwierdzilam ze sama sobie nie poradze... poszlam do psychologa..... jednak pani stwierdzila ze to narmalny etap zaloby......zbyla mnie..... juz do niej nie chodze...... przez dwa tygodnie bylo normalnie.... jednak ja znowu wrocilam na uczelnie zaczyna wracac.... jak zwalczyc to cholerstwo????????