Hej! Odwiedziłam Wasze forum, ponieważ dręczą mnie natrętne myśli na tle religijnym odnośnie sytuacji, które na prawdę się nie wydarzyły. Może po krótce opowiem. Kiedyś się masturbowałam i nie spowiadałam się z tego, myślałam sobie, że przecież to nie jest taki straszny grzech, a do tego wstyd było mi go wypowiadać podczas spowiedzi. Pewnego dnia doszłam do wniosku, że muszę z tym raz na zawsze skonńczyć i wyznałam wszystko. No i wszystko by było cacy, gdyby nie jeden wnerwiający fakt. Po jakimś czasie dręczyły mnie myśli, że znowu dopuściłam się tego grzechu mimo, że rozum podpowiadał mi, że na 100% nie. Mimo wszystko wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju, więc się wyspowiadała z tego (chociaż nadal gdzieś tam twierdzę, że to się nie wydarzyło). No i tu zaczyna się już kompletna paranoja. Po spowiedzi powiedziałam sobie, że mam nadzieję, że teraz już takie bezpodstawne wyrzuty sumienia nie będą mnie dręczyły. No i po chwili, gdy powiedziałam sobie, że na razie na pewno jestem "czysta" bo przecież jestem w kościele, zaczęłam się zastanawiać, czy czasami przed chwilą się nie masturbowałam. Przecież to nienormalne jest. Sam zdrowy rozsądek mówi mi, że to niedorzeczne, że przecież siedziałam obok ludzi, w kościele, w dodatku przed chwilą się z tego spowiadałam, więc to po prostu jest niemożliwe. Niestety jednak mózg swoje, a wyrzuty sumienia swoje. Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić. Znowu się z tego spowiadać, czy to (że tak brzydko powiem) olać. A jeśli na serio to zrobiłam i po prostu wmawiam sobie, że nie. Błagam Was, jeśli ktokolwiek z Was był w podobnej sytuacji, to proszę o udzielenie podpowiedzi, jak mam się tych natręctw pozbyć. Ewentualnie jak mam siebie przekonać, że grzech się nie wydarzył. Z góry wielkie dzięki :).