
fanka setaloftu
Użytkownik-
Postów
10 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez fanka setaloftu
-
Double P ... Przemko - Psychopata :) ....
fanka setaloftu odpowiedział(a) na Cretino77 temat w Witam
-
[...]Trzeba pamiętać, że psychotropy działają na zasadzie leczenia syfa pudrem[...] i tu jeszcze raz bede wychwalac setaloft, nie zgadzam sie zupelnie z Hen Ichaer! moj lekarz uwaza, ze przede wszystkim nalezy poprawic sobie biologie mozgu, terapia jest wazna, ale musi byc prowadzona przez madra osobe, zeby nie narobic jeszcze wiekszego syfu, ...bo moze sie okazac, ze tylko przypudrujemy sobie depresje, podstawa sa psychotropy, gloria! trafilam za pierwszym razem! od osmiu miesiecy biore setaloft i jest bardzo dobrze, mialam jakies jednodniowe, czy nawet dwudniowe depresje i chcialam zwiekszyc dawke z minimalnej, ale psychiatra powiedzial, ze doly zdarzaja sie kazdemu, to nieuniknione(eureka), ciesze sie, ze zostalam przy dawce 50mg na dobe, bo w pracy laski z pelnym przekonaniem twierdza, ze musialabym chyba podskakiwac z radosci, i ze nie mam co przesadzac, nie chodze na terapie, bo nie ma takiej potrzeby, jak do tej pory znakomicie sprawdzaja sie psychotropy, nie maskuja lecz lecza, i to jak!!!; a przy okazji leczenie syfow pudrem - jezeli ktos ma z tym problem, to wie jakie to uciazliwe, mnie nekaly od zawsze, (nie wspomne o dziurze jaka zrobil w moim mozgu przewlekly tradzik) latami bralam antybiotyki i inne swinstwa, najlepszy zawsze byl jednak puder...do czasu kiedy zdecydowalam sie na leczenie starym, prostym lekiem- roaccutanem, ktorego wielu lekarzy nie wiadomo dlaczego tak sie boi, po kilku miesiacach wyleczylam tradzik, wiec lata sprzed terapii uwazam za zmarnowane, tak samo jest z depresja; stracilam kilkanascie lat, bo nie wierzylam, ze depresje mozna skutecznie leczyc...
-
Double P ... Przemko - Psychopata :) ....
fanka setaloftu odpowiedział(a) na Cretino77 temat w Witam
"Wież mi człowieku że na tym forum jest wielu ludzi uczących sie do zawodu psychologa ja bynajmniej znam tu 15 takich ludzi" [Wież mi człowieku że na tym forum jest wielu ludzi uczących sie do zawodu psychologa ja bynajmniej znam tu 15 takich ludzi] widzisz Cretino77! ludzie ida na studia, a ty siedzisz w domu, tyle lat...marnujesz sie chlopie ps mam wyrazny problem z cytowaniem -
ja niestety nikomu nie polecam psychiatryka, bylam tam tylko dwa dni i ciesze sie, ze nie musialam zostac dluzej, do szpitala przewieziono mnie na obserwacje bez mojej zgody, po kolejnej probie samobojczej, czegos podobnego jeszcze nie widzialam! mialam wrazenie, ze biore udzial w reality show, albo w nagraniu do filmu, a bylo jak w obozie; zbiorka na posilki, zbiorka po tabletki, zbiorka na gimnastyke i to wszystko, zadnej terapii, zadnej rozmowy z psychiatra, miejsce to rzadzi sie swoimi prawami, mala spolecznosc kotluje sie w zamknieciu bez celu, gdzie glownym problemem jest zalatwienie jedzenia, bo czas zabija sie tam jedzeniem, kwitnie handel wymienny; w cenie sa slodycze i papierosy, wkolo tego kreci sie zycie - pamietajcie! jezeli bedziecie kogokolwiek odwiedzac na takim oddziale to koniecznie z paczka zywnosciowa! to byl maly szpital wiec na oddziale byly wszystkie przypadki: depresja, schizofrenia, alkoholicy, dzieciaki na detoxie...masakra, bylam w szoku! a jeszcze wiekszego szoku doznalam, jak dowiedzialam sie, ze sa tam ochotnicy!!! byl taki syf, ze ogladalam sie tylko, czy nie zlapalam jakiegos swierzbu(gdybym byla tam dluzej to na pewno bym zlapala) - na szczescie jednak trafilam tam na bardzo madrego czlowieka-psychiatre, ktory wiedzial, ze to nie miejsce dla mnie i obiecal, ze mnie wypisze nastepnego dnia (musialam obiecac, ze bede sie leczyc i pojde na terapie), ale zeby bylo smieszniej, nastepnego dnia w szpitalu ogloszono kwarantanne i zamknieto caly szpital: nie bylo odwiedzin ani wypisow, zostalam w pizamie w ktorej mnie przewieziono z poprzedniego szpitala, a wpizamach, tych szpitalnych, chodzily tam tylko najciezsze przypadki, nie wiem jak jest w innych miejscach, ale tam bylo niesamowicie; ubikacje i lazienka wspolne, bez klamek, zawsze ktos wchodzil i przygladal sie jak sie myjesz albo sikasz, pacjenci sami sprzatali sale, zmywali podlogi w ramach "terapii", nikogo tam nie dziwilo wyciaganie resztek jedzenia z kosza, grzebanie w czyichs rzeczach, klepanie po posladkach, wiedzialam, ze jak zostane tam dluzej to zwariuje, na szczescie sanepid sie zlitowal i otworzyl szpital, wypuscili mnie na wolnosc...i wydawaloby sie oczywiste, ze powiem szpital to ostatecznosc, ale dzieki temu trafilam na dobrego lekarza dzieki ktoremu od dwudziestu lat po raz pierwszy chce leczyc depresje! ...a szpital? to jednak ostatecznosc, no chyba ze ktos szuka wrazen...
-
Jakie śmieszne rzeczy zrobiliście przez rozkojarzenie ?
fanka setaloftu odpowiedział(a) na marlow temat w Nerwica lękowa
sluchajcie! nigdy wczesniej nie pomyslalam, zeby laczyc wlasne roztargnienie z nerwica, eureka! troche mi z tym latwiej, a oto przyklad moj codzienny: kolejny juz raz czekam na nowa karte do bankomatu, bo znowu nie wiem, gdzie sie podziala, ostatnio po tym, jak zglosilam kradziez, okazalo sie, ze wciagnal mi bankomat, bo ktos znajomy przechodzil obok i zapomnialam o karcie... a tydzien temu wpuscilam do przymierzalni dziewczyne z dluuuugiej kolejki (wyprzedaze), bo ja nie moglam sie szybko zdecydowac na kiecke, a kolejka byla naprawde dluga, jak zobaczylam, ze dziewczyna wychodzi z moja torba(oczywiscie zostawilam ja tam) to z lekka sie zaniepokoilam, bo i portfel byl w srodku i komorka, okazalo sie na szczescie, ze mialysmy identyczne diversowskie worki, rozbawiona wyszlam ze sklepu i dopiero w drugim, kiedy chcialam placic karta, zorientowalam sie, ze zostawilam ja w kieszeni mierzonej sukienki, w sklepie... z autobusami mam jak wszyscy, a z tabletkami to jest tak, ze rano zawsze sie zastanawiam, czy juz bralam setaloft i na wszelki wypadek biore jeszcze jeden, w pracy codziennie zdarzaja mi sie jakies wpadki, ktore kiedys doprowadzaly mnie do placzu, a teraz mam najczesciej dobra zabawe- najlepsze jest jednak to, ze moj szef i manager sa jeszcze bardziej zakreceni niz ja! sorry, ze tak dlugo, ale zarowka mi sie zaswiecila, jak zobaczylam taki temat; przypomnialam sobie, jak jescze w szkole chcialam oddac film do wywolania, w ogromnej torbie szukalam rolki z klisza, w koncuwyrzucilam cala jej zawartosc na lade i znalazlam pudelko, ale puste, bo film zostawilam w lodowce, zeby sie nie popsul..... u mnie to standard -
u mnie jest podobnie, setaloft (oczywiscie) kupuje za troche ponad piec zlotych, znalazlam apteke dobrze zaopatrzona w psychotropy, nigdy niczego nie brakuje i jest najtaniej, w innych aptekach musialam czekac na zamowienie i mial kosztowc ponad czterdziesci zlotych!!! - tak wiec jeszcze raz: miesieczna kuracja kosztuje mnie piec zlotych!
-
nie wiem skad u was tyle zlych doswiadczen z setaloftem, ja juz od pierwszych dni czulam niesamowita poprawe, oczywiscie nie mam zadnych skutkow ubocznych, mam jedynie...niekonczacy sie dobry nastroj, (lecze sie juz cztery miesiace), codziennie rano biore moja "tabletke szczescia" i zycie staje sie latwiejsze, a z deprecha mecze sie juz kilkanascie lat i mam naprawde kiepskie wspomnienia, teraz w psychiatryku trafilam wreszcie na sensownego lekarza i moge jedynie zalowac straconego czasu; ze nie znalam wczesniej setaloftu; i ze na tyle rzeczy jest juz po prostu za pozno...