Cześć. Od jakiegoś czasu kłócę się z moją matką. Powodów kłótni jest dużo, wystarczy, że zrobi się mała sprzeczka, a później leje się fala wypomnień, żalu itp. Dodam, że w większości to mama doprowadza do kłótni swoim zachowaniem. W większości myśli, że ma racje, a tak na prawdę jej nie ma. Mam dopiero 22 lata, ale w życiu dużo widziałem. Jestem typem człowieka który nie lubi konfliktów, zawiści, dwulicowych osób.. Tak w skrócie, moja mama ma też córkę z pierwszego małżeństwa(28 lata) która jest materialistką. Chłopaka wolała bogatszego, ale ten niestety jej nie kocha, traktuje ją totalnie jak szm**ę. Na dodatek ma z nim dziecko kilku miesięczne. Na moich oczach wyrywał jej włosy z głowy i wyzywał od dzi*ek etc.. Wyrzucił ją "z brzuchem" z domu. Wyzwisk pod jej adresem ze strony "ukochanego" było tysiące przez telefony, twarzą w twarz, publicznie. Kilka razy zdarzyło się, że przyjechał do matki po zwrot prezentów które córce kupił i przy okazji nakrzyczeć. Matka doskonale o wszystkim wiedziała jednak specjalnie nie reagowała na to, coś tam sobie pogadała. Któregoś dnia przyjechał do niej i jedyne co zrobiła to zaczeła go uspokajać – po co szalejesz, po co się kłócicie”. Najlepsze też było to, że jak to dziecko było jeszcze w brzuchu to powiedziała coś takiego "a może się nie urodzi". Teraz dziecko jest na świecie i jest najukochańsze, ale mi oczywiście to absolutnie nie przeszkadza. Przeszkadza mi to, że odkąd jestem z moją dziewczyną, matka jej nie toleruje tzn. jest dwulicowa, bo gadała na nią, że z biednego domu pochodzi, a jak się z nią widziała to "dzień dobry" z uśmiechem od ucha do ucha. W ogóle jak byliśmy ze sobą już jakiś czas to próbowała mnie przekonać żebym z nią nie był. Tylko czemu dziewczyna jest winna, to nie jej wina, że nie ma nadzianych starych z firmą, nowymi autami i działką nad morzem. Matka od zawsze dziwnie się odnosi pod jej adresem, czasem jakieś podteksty lecą, albo takie pytanie - "jedziesz gdzieś?" A ja zapytałem któregoś razu, gdzie jadę? - no nie wiem, do dziewczyny twojej. Czyli moja dziewczyna to „gdzieś”? Chodzi o to, że moja matka nie traktuje jej tak jak ja bym chciał czyli normalnie i przede wszystkim bez tej „dwulicowości”. Palant który bił i poniżał jej córkę jest mimo wszystko lepiej traktowany ( w moim odczuciu) niż moja dziewczyna która nic nikomu złego nie zrobiła, a ponadto i tak odnosi się do mojej matki miło. Odkąd jej córka poznała swojego panicza to mamie też się w główce poprzewracało pod względem materialnym. Sama kiedyś spotykała się z pewnym panem, ale jeździł „taczką” to niestety odpadł. Pamiętam też jakiegoś dziadka z mercedesem i nowym domkiem, ale niestety za stary. Matka oczywiście lepiej dogaduje się z córką, ja to jestem raczej „do pomocy”. Jak trzeba coś zrobić, naprawić czy pomóc to wtedy jest „synuś”. Reszta atrakcji zostaje między córką, a matką. Napisałem ten post ponieważ jestem w trakcie trwania konfliktu, a już mam tego dosyć. Chciałbym się wyprowadzić, ale to nie takie proste. Co wy na to?