Skocz do zawartości
Nerwica.com

Atlasik20

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Atlasik20

  1. Wiem, bo moje tłumaczenie nic nie da, chyba nie da się kogoś zmienić, ta osoba musi sama chcieć się zmienić. Moje nerwy, krzyki i stresy nic tu nie dadzą. Aktualnie matka nie odzywa się do mnie, unika mnie i chce chyba dać mi do zrozumienia, że się obraziła, a może jeszcze, że to moja wina. Niech sobie myśli co chce. Ja nie będę się dalej stresował i denerwował, bo szkoda zdrowia. Jak ktoś nie umie żyć w zgodzie to niech sobie żyje sam. Najlepiej to olać i zająć się swoimi problemami, bo jakby tego było mało, to jestem w trakcie szukania pracy, a jak wiadomo, ciężko jest coś znaleźć, ale z tym dam radę - kwestia czasu. Jeszcze z rok na pewno będę musiał z nią mieszkać..... Dziękuję wszystkim za wsparcie
  2. Jakbym jej powiedział żeby poszła do specjalisty to pewnie by mnie wyśmiała i powiedziała, że to ja muszę iść. Ona w większości przypadków próbuje mnie uciszać tym, że mi powie "po co się wydzierasz?" "nie wstydzisz się?" "jesteś chamski" "jakby był ojciec to byś dostał w łeb i byś siedział cicho". Przyznam się, że czasem krzyczę(jak już nie mogę wytrzymać), ale od jakiegoś czasu staram się panować nad sobą, bo nic to nie da, że ja będę krzyczał, szkoda gardła i szarpania sobie opinii choć tym się już nie przejmuję. Ostatnio nie krzyczałem tylko mówiłem jakby głośniej, a ona w kółko to samo "jesteś chamski", a sama się wydziera, szczególnie jak nie ma racji, co zdarza się często. Jak patrze na rodziny moich znajomych to, aż nie mogę uwierzyć, choć ja nie mam wcale tak źle, bo są ludzie którzy na prawdę przeżywają tragedię. Teraz się obraziła i próbuje dać do zrozumienia, że na jej pomoc nie mam co liczyć. Córce mieszkanie kupiła(miało być dla matki, ale dziecko się urodziło to automatycznie poszło dla córki), teraz samochód nowy kupi jej prawdopodobnie, a mnie to pewnie nic nie pomoże, bo nie jestem dla niej posłuszny, nie przytakuje jej i jestem z dziewczyną której ona nie toleruje. Podczas ostatniej kłótni powiedziała mi żebym nie przychodził z nią do mojego domu tylko żebyśmy "siedzieli sobie u niej".
  3. Ona sama podkręca taką atmosferę, przychodzi do mnie do pokoju i coś wmawia, albo w drugim pokoju mówi coś do siebie tak głośno żebym słyszał. Wiele razy zaciskałem zęby. W sumie to już wszystko wie, wczoraj jej powiedziałem co mnie boli. Ale wątpię żeby się zmieniła. Dalej będzie grać niewiniątko i się mądrować... I właśnie muszę zacząć panować nad sobą i starać się rozmawiać w takich sytuacjach normalnie, ale ciężko jest, bo boli mnie zachowanie matki wobec mojej dziewczyny. Nie wiadomo o co jej chodzi jak się kłóci, czy ma do mnie żal, że jej nie wyszło z moim ojcem, ale czemu ja jestem winien? Ona doskonale wie jak się zachowuje, nie jest taka głupia, a powiedziałbym, że nawet cwana, bo dużo gada z córką i obie nieraz coś kręcą. Czasem się zastanawiałem, a gdyby jej nie było(córki) to matka inaczej odbierała by mnie i moją dziewczynę, bo wiem od dawna, że bardziej jest za nią i z nią bardziej trzyma. Nie wiem skąd tyle nienawiści bierze się u ludzi i czemu sami stwarzają sobie problemy przez które inni muszą cierpieć.
  4. Cześć. Od jakiegoś czasu kłócę się z moją matką. Powodów kłótni jest dużo, wystarczy, że zrobi się mała sprzeczka, a później leje się fala wypomnień, żalu itp. Dodam, że w większości to mama doprowadza do kłótni swoim zachowaniem. W większości myśli, że ma racje, a tak na prawdę jej nie ma. Mam dopiero 22 lata, ale w życiu dużo widziałem. Jestem typem człowieka który nie lubi konfliktów, zawiści, dwulicowych osób.. Tak w skrócie, moja mama ma też córkę z pierwszego małżeństwa(28 lata) która jest materialistką. Chłopaka wolała bogatszego, ale ten niestety jej nie kocha, traktuje ją totalnie jak szm**ę. Na dodatek ma z nim dziecko kilku miesięczne. Na moich oczach wyrywał jej włosy z głowy i wyzywał od dzi*ek etc.. Wyrzucił ją "z brzuchem" z domu. Wyzwisk pod jej adresem ze strony "ukochanego" było tysiące przez telefony, twarzą w twarz, publicznie. Kilka razy zdarzyło się, że przyjechał do matki po zwrot prezentów które córce kupił i przy okazji nakrzyczeć. Matka doskonale o wszystkim wiedziała jednak specjalnie nie reagowała na to, coś tam sobie pogadała. Któregoś dnia przyjechał do niej i jedyne co zrobiła to zaczeła go uspokajać – po co szalejesz, po co się kłócicie”. Najlepsze też było to, że jak to dziecko było jeszcze w brzuchu to powiedziała coś takiego "a może się nie urodzi". Teraz dziecko jest na świecie i jest najukochańsze, ale mi oczywiście to absolutnie nie przeszkadza. Przeszkadza mi to, że odkąd jestem z moją dziewczyną, matka jej nie toleruje tzn. jest dwulicowa, bo gadała na nią, że z biednego domu pochodzi, a jak się z nią widziała to "dzień dobry" z uśmiechem od ucha do ucha. W ogóle jak byliśmy ze sobą już jakiś czas to próbowała mnie przekonać żebym z nią nie był. Tylko czemu dziewczyna jest winna, to nie jej wina, że nie ma nadzianych starych z firmą, nowymi autami i działką nad morzem. Matka od zawsze dziwnie się odnosi pod jej adresem, czasem jakieś podteksty lecą, albo takie pytanie - "jedziesz gdzieś?" A ja zapytałem któregoś razu, gdzie jadę? - no nie wiem, do dziewczyny twojej. Czyli moja dziewczyna to „gdzieś”? Chodzi o to, że moja matka nie traktuje jej tak jak ja bym chciał czyli normalnie i przede wszystkim bez tej „dwulicowości”. Palant który bił i poniżał jej córkę jest mimo wszystko lepiej traktowany ( w moim odczuciu) niż moja dziewczyna która nic nikomu złego nie zrobiła, a ponadto i tak odnosi się do mojej matki miło. Odkąd jej córka poznała swojego panicza to mamie też się w główce poprzewracało pod względem materialnym. Sama kiedyś spotykała się z pewnym panem, ale jeździł „taczką” to niestety odpadł. Pamiętam też jakiegoś dziadka z mercedesem i nowym domkiem, ale niestety za stary. Matka oczywiście lepiej dogaduje się z córką, ja to jestem raczej „do pomocy”. Jak trzeba coś zrobić, naprawić czy pomóc to wtedy jest „synuś”. Reszta atrakcji zostaje między córką, a matką. Napisałem ten post ponieważ jestem w trakcie trwania konfliktu, a już mam tego dosyć. Chciałbym się wyprowadzić, ale to nie takie proste. Co wy na to?
×