jak lekaże stwierdzili u mnie nerwice lekową to wcale im tak do konca nie wierzyłam.Dopytywałam sie koleżanek po medycynie,czytałam sama czy to oby nie guz mózgu,nowotwór,atak serca itp.był taki czas ,że potrafiłam codziennie jechać do przychodni aby mnie lekarz badał czy wszystko ok.totalna panika,zawroty głowy mnie zabijały(tak mi sie wydawało) Raz sie wściekłam na lekarza bo ja tu prawie zawał a on mówi ,że wszystko dobrze i nie trzeba ekg.wyszłam z gabinetu poryczałam sie ze wsciekłości,że nikt mnie nie rozumie i nie chce pomóc i postanowiłam łazić po mieście ,aż padne zabierze mnie pogotowie i wówczas mi uwierzą.a tu eureka przeszło to mi dało dużo do myślenia w końcu przestałam sie nad soba użalać a zaczełam myśleć co to zrobnić by jakoś żyć.Psychiatra(prywatnygabinet)pokazał mi jak mam sie zachowywać podczas ataku.wypróbowałam raz drugi i sie udało.teraz to rzadkość i jeśli już są to są naprawde słabe.polecam popijać małymi łykami wode to naprawde działa.jak wcześniej każdey zawrót głowy powodował ,że kładłam sie na kanapie by nie upaść tak teraz robie coś przeciwnego.atak to wstaje sprzątam wychodze zaciskam zęby ale walcze i przechodzi szybciej niż zwykle .dużo pomogło mi to forum jak poczytałam wasze historie a robiłam to głownie podczas ataku to robiło mi sie lzej ,że jest ktoś jeszcze kto czuje jak ja utwierdzało mnie w tym ,że to tylko mój umysł.rzadna inna choroba.moim zdaniem sama nerwica nie jest az tak straszna tylko te objawy podobne do innych strasznych chorób nas tak paraliżuje.pozdrawiam wszystkich serdecznie.życze wszystkim dużo samozaparcia wiem ,że czasem bywa trudno małymi krokami ale uda sie.jesteśmy poprostu troche bardziej wrazliwi a to zaleta a nie wada.zauważcie ,że jak sie z kimś zagadacie,czymś zajmiecie,skupicie uwage nie na sobie to wszystko mija nawet nie wiedomo kiedy.