Tak, lepiej utrzymać pracę. Ale mnie jest już wszystko jedno. Skoro i tak zmierza wszystko ku katastrofie, skoro i tak wegetuję, to jak mnie wywalą przynajmniej męczyć się nie będę w robocie i zabierać pracę innym. Po prostu jest mi wszystko jedno.
Cała energię poświęciłam na to by lepiej zarobić (by starczyło przynajmniej) i NIC. Drugą część energii na naukę, z której NIC nie wychodzi. Wszystko jest za trudne i za dużo.
W pracy konkurencja ogromna. Wyścig szczurów. Jak stoisz w miejscu to cofasz się, bo inni biegną do przodu (nie, nie idą).
Nie mam już siły. Wyprułam z siebie energię całą na działania które do NICZEGO nie doprowadziły oprócz tego, że jestem w tym samym , złym położeniu, które pogarsza się.
Więc po co w ogóle coś robić. Nawet nie mam kasy na porządnego lekarza i leki na depresje bo mi ledwo starcza na te choroby, które mam (bo jak nie wezmę, to się z bólu będę zwijać).
Nawet nie mam mysli samobójczych. Tylko NIC mi sie nie chce. Zastygam i godzinami nie odzywam się do nikogo. Siedzę . I tylko tak jest znośnie.