Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ala.A.

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Ala.A.

  1. Może i wysoko ta poprzeczka. Powinnam na którymś froncie odpuścić. Ale nie potrafię. Jakbym miała kasę na dobrego psychologa ("za darmo" chodziłam kiedyś do dwóch -strata czasu i zerowy efekt) to by mi pomógł pewnie zmienić nastawienie. Ale kasy nie mam. I tak koło się zamyka. Tak sobie myślę, że w sumie to "zastyganie" i nic nie robienie w pracy też jest odpuszczeniem sobie .... Tylko jeszcze pogodzić się z tym muszę i przestać o tym pisać, bo to przejaw nie zgadzania sie na ten stan.
  2. Tak, lepiej utrzymać pracę. Ale mnie jest już wszystko jedno. Skoro i tak zmierza wszystko ku katastrofie, skoro i tak wegetuję, to jak mnie wywalą przynajmniej męczyć się nie będę w robocie i zabierać pracę innym. Po prostu jest mi wszystko jedno. Cała energię poświęciłam na to by lepiej zarobić (by starczyło przynajmniej) i NIC. Drugą część energii na naukę, z której NIC nie wychodzi. Wszystko jest za trudne i za dużo. W pracy konkurencja ogromna. Wyścig szczurów. Jak stoisz w miejscu to cofasz się, bo inni biegną do przodu (nie, nie idą). Nie mam już siły. Wyprułam z siebie energię całą na działania które do NICZEGO nie doprowadziły oprócz tego, że jestem w tym samym , złym położeniu, które pogarsza się. Więc po co w ogóle coś robić. Nawet nie mam kasy na porządnego lekarza i leki na depresje bo mi ledwo starcza na te choroby, które mam (bo jak nie wezmę, to się z bólu będę zwijać). Nawet nie mam mysli samobójczych. Tylko NIC mi sie nie chce. Zastygam i godzinami nie odzywam się do nikogo. Siedzę . I tylko tak jest znośnie.
  3. A ja mam depresję z biedy. Mąż stracił pracę (dwa lata temu) i jest coraz gorzej. Oszczędności skończyły się . Mojej pensji nie starcza na opłacenie rachunków, jedzenie i obsługę kredytu (na lat 25!). Próbowłam w pracy wywalczyc podwyżkę, nawet biorąc dodatkowa robote i próbując jeszcze wziąć. Dostali podwyżki inni - ci ze znajomościami i pracujący mniej. Pracy na razie nie zmienię, bo w tym stanie psychicznym nie dam sobie rady. Tym bardziej że sie ucze (w tym jedyna nadzieja, ale jeszcze dłuuugo i nie idzie mi). Siedzę w robocie i nie mam siły nic robić więc mnie chyba wreszcie wywalą. Nie mam pieniędzy na jakiekolwiek ubranie, na kupno lepszego jedzenia. Wydaję duzo na leki, bo przewlekle choruję. Pogrążam się w apatii. Bank zabierze nam mieszkanie, ja sie wyprowadze do mamy , mąż też (on do swojej). I bedzie koniec.
×