Skocz do zawartości
Nerwica.com

marcin99945

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez marcin99945

  1. monika1974,piszesz,że od dwuch lat chodzisz na psychoterapię ciekaw jestem jak często miewasz sesję i jak długo trwa.jeśli możesz coś więcej o swojej psychoterapii napisać byłbym wdzięczny -- 06 paź 2011, 09:55 -- nawet pisząc z wami tutaj na forum mam dyskomfort w nad brzuszu,sztywną głowę z tyłu i inne dolegliwości nerwiczne,brak mi sił ręce opadają na to wszystko
  2. pozwolę sobie odnieść się do twojej ostatniej wypowiedzi djmajonez.W pełni się zgadzam z tobą,że zamykanie się w czterech ścianach niczego nie zmieni.Ja staram się tego nie robić,ale nie zawsze udaje mi się z tą francą wygrać mimo tak długiego stażu w tej chorobie,przebytej psychoterapii grupowej i wydaje mi się duzej wiedzy na ten temat jak i ich pochodzenia.Gdy następuje lęk obezwładnia mnie prawie doszczętnie,i nie potrafię sobie wmówić,że to tylko nerwica.Być może słabo się staram,albo w moim przypadku to nie działa.Dzisiaj znowu miałem atak w pracy był tak silny,że chciałem już uciekać,ale lęk przed śmiechem innych był silniejszy.Zostałem znowu biorąc zomiren(ale boję się,że się zaczynam uzależniać).Jutro znowu do pracy a ja już się boję,że mogę mieć atak i nie mogę się tych myśli wyzbyć.Boję się,że znowu żeby wytrwać będę musiał oprzeć się o zomiren.Żenada :szukam
  3. czytam tak wasze wypowiedzi i dochodzę do wniosku,że nie wszyscy z was maja chyba nerwicę lękową(bez obrazy i ujmowania cierpienia)Ja tutaj zgadzam się z fiolka34 i monikaja,bo w domu czuję się bardzo bezpieczny.Nie rozumiem(a zazdroszcze)smutnaona takiej samodyscypliny i siły.Ja mimo,że mam 36 lat i choruję na nerwicę od 13,zawsze miałem problem aby wytrzymać w pracy.Po prostu jak dostawałem napadu lęku momentalnie przekształcał on się wpanikę i jedno o czym wtedy mażyłem to tylko to,żeby pojawiła się przy mnie żona(niestety to nie możliwe)albo rzucić wszystko i uciec z tamtąd jak najszybciej do domu lub lekarza.I tylko lęk przed stratą pracy powoduje to,że się każdego dnia zmuszam,żeby do niej iść(ale za każdym razem z duszą na ramieniu i strachem przed atakami Wczesniej ktoś z was pisał o hipnozie powiem szczerze,że od pewnego czasu dużo o tym myślałem,bo jak to mówia tonący brzytwy się chwyta.Jak by to nie sprawiło problemu to prosił bym o szerszą wzmiankę na ten temat.Pozdrawiam i życzę duzo spokojnych chwil.
  4. Dzięki za te słowa otuchy,jest to dla mnie bardzo ważne,czuję wtedy,że nie jestem sam w tym bagnie.Powiem wam szczerze,że pojawiają się takie momenty(najczęściej jest to podczas napadów lęku)kiedy już dociera do mnie,że dalej nie dam rady.Opuszczają mnie wtedy siły i nic mi się nie czhce.Problem polega jeszcze na tym,że ja i moja rodzina mieszkamy z moją matką,która wogóle tej choroby nie rozumie i wydaje mi się,że boi się ją poznać.Żona wspiera mnie jak tylko może,ale tak naprawdę nerwicy też nie rozumie.Ale i tak chwała jej za to,że chociaż się stara i jest przy mnie.Dla mojej matki ważniejsza jest praca niż moje zdrowie(bardzo mnie to boli).Ostatno byłem trzy tygodnie na zwolnieniu,poprostu lęk był silniejszy niż poczucie obowiazku.Pamiętam jak mama z żoną miały wrócić z pracy strasznie się bałem,że nie spodoba im sie to,że jestem na zwolnieniu,bałem się ich reakcji.Żona wróciła pierwsza i ona zrozumiała,że poszedłem na zwolnienie,natomiast reakcja mojej mamy była taka"a ty co(że nie pojechałem do pracy)(a ja na to że dalej musiałem wźąć zwolnienie bo nie dałem rady wrócić do pracy)na to moja mama"wypier.... cię z tej roboty,zobaczysz,że cię wypier... wspomnisz moje słowa".Gdy to usłyszałem poczułem rozgoryczenie,nie to żeby się mną musiała opikować,ale samo przez się nie spytała co się ze mną dzieje jak ja sie czuję tylko taki tekst.Smutne dla mnie
  5. Witam wszystkich jestem na forum od paru dni,lecz nie miałem odwagi wcześniej napisać.Mój problem jest taki sam jak wasz więc nie będę pisał o objawach,bo z tego co tutaj czytałem wszyscy macie je takie same,a jak nie to bardzo podobne.Więc uznaje,że to zbyteczne.Napisze coś o sobie.Mam 36 lat na nerwice lękową choruję od 13 tak więc jest już parę lat jest ze mną,a mimo to nie mogę się do niej przyzwyczaić i strasznie mi przeszkadza.Nie myślcie sobie,że przez ten czas nic nie robiłem,żeby sobie pomóc.Zaczeło to się zaraz krótko po moim ślubie.Przez pierwsze dwa lata leczyłem się u lekarza rodzinnego,który od razu wyłapał o co chodzi i przepisał mi xanax i miał nadzieję,że mi to pomoże.Oczywiście w tym czasie miałem chyba wszelakie badania porobione,odwiedziłem różnych specjalistów i konsultowałem sie z wieloma innymi lekarzami,bo nie mogłem uwierzyć,że przy nerwicy lęk może być taki ogromny a objawy somatyczne takie przerażające.Chociaż nawet teraz przy ataku lęku to wrażenie wcale nie sfolgowały.Po okresie dwóch lat gdy już mojemu lekarzowi wyczerpały się wszelkie opcje,aby ulżyć mi w cierpieniu,a umiejętnie i regularnie mu się naprzykrzałem(oczywiście nie celowo)skierował mnie do psychiatry.Ten jak mi dowalił dawkę leków to chodziłem po ścianach i cały czas spałem(byłem u niego tylko dwa razy).Kiedyś ktoś mi doradził "zamiast tych prochów walnij sobie setę to od razu ci się chumor poprawi".Niestety posłuchałem.Ku mojemu zdziwieniu znalazłem lekarstwo na swoje lęki i przygnębienie.Jak ja się fajnie czułem,mogłem pracować,spotykać się ze znajomymi,normalnie funkcjonować.Wspomagałem się tak przez 10 lat,oczywiście biorąc leki również.Lecz pod koniec tej terapii,czyli przez o statni rok wspomagania sie,można powiedzieć,że dni w których byłem trzeźwy było nie wiele,i tak do nerwicy doszedł alkoholizm.Przez te lata straciłem bardzo wiele,kilka razy pracę,znajomych nie licząc żeczy materialnych i upokorzeń które przeżywałem po wytrzeźwieniu.Każde moje kolejne upijanie(pod sam koniec tej gehenny)kończyło się przyjazdem policji i pogotowia(które(o zgrozo)sam na siebie wzywałem)takie miałem lęki nie oto,że coś się stanie ze mną,tylko,że sam sobie coś zrobię,bo już miałem tego dosyć.Pamiętam ostatni dzień,w który trzeźwiałem,dostałem takich lęków i bóli,że naprawdę myślałem,że się przekręce.Oczywiście wezwałem pogotowie.Nigdy nie zapomnę tego wstydu gdy ratownicy mnie opier.....ali za to,że pędzili do mnie na sygnale(do pijaka)a ktoś w tym czasie naprawdę mógł potzrebować pomocy.Teraz jestem im wdzięczny za te słowa,bo to one mi uświadomiły,że ze mną jest cos nie tak,że tak dłużej nie można.Jeszcze tego samego dnia poprosiłem żone o pomoc,bo wiedziałem,że sam sobie z tym nie poradzę.Oczywiście z wielką ochotą się zgodziła mi pomóc(do dzisiaj nie moge wyjść z podziwu ile ta kobieta miała siły i jak bardzo musi mnie kochać,że przez te wszystkie lata była przy mnie).Zaraz w poniedziałek poszliśmy szukać pomocy do opieki społecznej,tam mnie i żonę skierowano na grupę AA,gdzie zostałem do dzisiaj,a raczej zostaliśmy z żoną.Dzisiaj też jestem alkoholikiem,ale trzeźwiejącym od30 miesięcy(czyli tyle mam abstynencji)jestem po psychoterapii grupowej,po pobycie na oddziale leczenia zaburzeń lękowych i afektywnych.Obecnie poddałem się terapii indywidualnej na którą uczęszczam i jestem pod stałąopieką lekarza psychiatry.Mimo tylu żeczy które przepracowałem i przerobiłem nadal borykam się z lękami,ale jeszcze we mnie jest iskierka nadziei,że wyjdę kiedys z tego.Najgorzej mi przeszkadza lęk przed pracą i w niej do konca nie mogę tego zrozumieć dla czego tak sie dzieję.Proszę piszcie co o tym sądzicie,a może macie jakieś sposoby jak sobie z tym poradzić chętnie posłucham.Jeżeli ma ktoś jakieś pytania też chętnie odpowiem,ale dopiero jutro,bo muszę iść do pracy chociaż chętnie został bym w domu
  6. tu się zgadzam.u mnie też pojawia się jeszcze lęk o to,że mogę zlekceważyć jakąś poważną chorobę
×