Witam wszystkich jestem na forum od paru dni,lecz nie miałem odwagi wcześniej napisać.Mój problem jest taki sam jak wasz więc nie będę pisał o objawach,bo z tego co tutaj czytałem wszyscy macie je takie same,a jak nie to bardzo podobne.Więc uznaje,że to zbyteczne.Napisze coś o sobie.Mam 36 lat na nerwice lękową choruję od 13 tak więc jest już parę lat jest ze mną,a mimo to nie mogę się do niej przyzwyczaić i strasznie mi przeszkadza.Nie myślcie sobie,że przez ten czas nic nie robiłem,żeby sobie pomóc.Zaczeło to się zaraz krótko po moim ślubie.Przez pierwsze dwa lata leczyłem się u lekarza rodzinnego,który od razu wyłapał o co chodzi i przepisał mi xanax i miał nadzieję,że mi to pomoże.Oczywiście w tym czasie miałem chyba wszelakie badania porobione,odwiedziłem różnych specjalistów i konsultowałem sie z wieloma innymi lekarzami,bo nie mogłem uwierzyć,że przy nerwicy lęk może być taki ogromny a objawy somatyczne takie przerażające.Chociaż nawet teraz przy ataku lęku to wrażenie wcale nie sfolgowały.Po okresie dwóch lat gdy już mojemu lekarzowi wyczerpały się wszelkie opcje,aby ulżyć mi w cierpieniu,a umiejętnie i regularnie mu się naprzykrzałem(oczywiście nie celowo)skierował mnie do psychiatry.Ten jak mi dowalił dawkę leków to chodziłem po ścianach i cały czas spałem(byłem u niego tylko dwa razy).Kiedyś ktoś mi doradził "zamiast tych prochów walnij sobie setę to od razu ci się chumor poprawi".Niestety posłuchałem.Ku mojemu zdziwieniu znalazłem lekarstwo na swoje lęki i przygnębienie.Jak ja się fajnie czułem,mogłem pracować,spotykać się ze znajomymi,normalnie funkcjonować.Wspomagałem się tak przez 10 lat,oczywiście biorąc leki również.Lecz pod koniec tej terapii,czyli przez o statni rok wspomagania sie,można powiedzieć,że dni w których byłem trzeźwy było nie wiele,i tak do nerwicy doszedł alkoholizm.Przez te lata straciłem bardzo wiele,kilka razy pracę,znajomych nie licząc żeczy materialnych i upokorzeń które przeżywałem po wytrzeźwieniu.Każde moje kolejne upijanie(pod sam koniec tej gehenny)kończyło się przyjazdem policji i pogotowia(które(o zgrozo)sam na siebie wzywałem)takie miałem lęki nie oto,że coś się stanie ze mną,tylko,że sam sobie coś zrobię,bo już miałem tego dosyć.Pamiętam ostatni dzień,w który trzeźwiałem,dostałem takich lęków i bóli,że naprawdę myślałem,że się przekręce.Oczywiście wezwałem pogotowie.Nigdy nie zapomnę tego wstydu gdy ratownicy mnie opier.....ali za to,że pędzili do mnie na sygnale(do pijaka)a ktoś w tym czasie naprawdę mógł potzrebować pomocy.Teraz jestem im wdzięczny za te słowa,bo to one mi uświadomiły,że ze mną jest cos nie tak,że tak dłużej nie można.Jeszcze tego samego dnia poprosiłem żone o pomoc,bo wiedziałem,że sam sobie z tym nie poradzę.Oczywiście z wielką ochotą się zgodziła mi pomóc(do dzisiaj nie moge wyjść z podziwu ile ta kobieta miała siły i jak bardzo musi mnie kochać,że przez te wszystkie lata była przy mnie).Zaraz w poniedziałek poszliśmy szukać pomocy do opieki społecznej,tam mnie i żonę skierowano na grupę AA,gdzie zostałem do dzisiaj,a raczej zostaliśmy z żoną.Dzisiaj też jestem alkoholikiem,ale trzeźwiejącym od30 miesięcy(czyli tyle mam abstynencji)jestem po psychoterapii grupowej,po pobycie na oddziale leczenia zaburzeń lękowych i afektywnych.Obecnie poddałem się terapii indywidualnej na którą uczęszczam i jestem pod stałąopieką lekarza psychiatry.Mimo tylu żeczy które przepracowałem i przerobiłem nadal borykam się z lękami,ale jeszcze we mnie jest iskierka nadziei,że wyjdę kiedys z tego.Najgorzej mi przeszkadza lęk przed pracą i w niej do konca nie mogę tego zrozumieć dla czego tak sie dzieję.Proszę piszcie co o tym sądzicie,a może macie jakieś sposoby jak sobie z tym poradzić chętnie posłucham.Jeżeli ma ktoś jakieś pytania też chętnie odpowiem,ale dopiero jutro,bo muszę iść do pracy chociaż chętnie został bym w domu