Skocz do zawartości
Nerwica.com

aredhel

Użytkownik
  • Postów

    46
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez aredhel

  1. Ja właśnie wróciłam od laryngologa. Lekarka przebadała mnie, zrobiłam RTG zatok i wszystko jest ok. Jak spytałam się, co mam teraz w związku z tym okiem zrobić to powiedziała, że został mi neurolog i prześwietlenie głowy. Wiedziałam, że to coś w mózgu jest nie tak. Tyle badań już zrobiłam, tyle kropli i żeli do oczu zużyłam i nic nie pomaga, więc to na bank jakaś patologia w mózgu. Poza tym źrenice nadal mam nierówne, to mówi samo przez się. Tak w ogóle ostatnio jadąc autobusem doszłam do wniosku, że to moje podbijanie krwi w żyłach w głowie i pulsowanie to spowodowane jest zwężeniem jakiejś tętnicy lub żyły w głowie. Ryzyko udaru jest więc duże i leczy się to tylko operacyjnie, a ja mózgu sobie zniszczyć przez neurochirurgów nie dam. To wszystko na pewno się jakoś łączy. Jutro idę do neurologa i każę jej dać mi skierowanie na rezonans. Przynajmniej będę wiedzieć skąd ten ciągnący się od 2 miesięcy ból oka. Chyba już niewiele mi zostało z normalnego życia, albo z życia w ogóle...
  2. Ja mam tak samo z tymi ulotkami. Pierwsze gdzie zaglądam w ulotce to co to za lek, w jakich przypadkach się go stosuje( czy lekarz się czasami nie pomylił), a potem zaraz skutki niepożądane. Pamiętam, jak byłam chora i musiałam wziąć Tabcin, żeby w ogóle przetrwać dzień. W skutkach ubocznych były między innymi, kołatanie serca, wstrząs, omamy, i jakieś inne cuda na patyku, a ja oczywiście przez jakieś co najmniej pół godziny siedziałam na łóżku sztywna i kazałam mojemu bratu mnie pilnować, czy czasem się coś nie dzieje. Podobnie było gdy stosowałam globulki na bazie jodyny przepisane prze ginekologa. Już sobie wyobrażałam, że mam wstrząs, nie mogę oddychać, globulki od wewnątrz mnie wyżerają, a na końcu trafiam na pogotowie. Masakra! Tak w ogóle dzisiaj byłam u dentysty i prawie na 100% ból oka nie pochodzi od zębów. Za tydzień jeszcze laryngolog i neurolog. Wydaje mi się, że oko coraz bardziej boli, tak tępo, czasami jakby ćmi, ale coraz bardziej doskwiera, że chwilami mam ochotę je sobie wyjąć. W dodatku między tymi wszystkimi wizytami u lekarzy mam zajęcia na uczelni. Nie wiem jak ja to przetrwam w takim stanie i ludziom w oczy spojrzę. Oni się cieszą życiem, a mi być może zostały ostatnie miesiące w szpitalu i w bólu...
  3. togolina, Dziękuję jeszcze raz. Za tydzień pójdę do neurologa i postaram się coś konkretnego załatwić. Boję się tylko, że lekarz albo mnie oleje, albo do końca nie wysłucha itd. Ostatnio cały czas mi się to zdarza i strasznie się tym denerwuję. Do neurologa pójdę prywatnie, więc może to tez będzie trochę inaczej wyglądało. Jakieś pół godziny temu byłam na spacerze z psem. Miałam wrażenie, że wciąż zarzuca mnie to na jedną, to na drugą stronę i, że nie potrafię utrzymać całkowitej równowagi. Oglądałam się na te ciemne, pochmurne niebo i zrobiło mi się tak okropnie ciężko na duszy jakby śmierć stała tuż za moimi plecami. W dodatku wciąż wydaje mi się, że mój pies jakoś tak dziwnie na mnie spogląda, jakby wyczuwał, że mam raka mózgu i koniec się zbliża. Strasznego mam teraz doła i tylko prawidłowe prześwietlenie mózgu jest w stanie poprawić mi humor. Jak jeszcze lekarz mi dokopie na wizycie to już nie wiem co ze mną będzie. Umrę z rozpaczy chyba... kasiotla, Też przerabiałam raka przełyku, a dokładniej krtani. Co jakiś czas odczuwałam, że mam jakąś kluchę w gardle i w dodatku sprawiało mi to ból, który często promieniował na cały przełyk. Było to jednak w czasach gimnazjum, czyli jakieś 6,7 lat temu, więc chyba nic mi takiego nie było. W każdym razie też się tego bałam.
  4. togolina, Masz na pewno rację i dzięki serdeczne za pocieszenie. Zastanowię się jeszcze nad tym TK. Chociaż z moim charakterem to nawet gdyby wynik wyszedł dobry to i tak za jakiś czas wkręcałabym sobie guza mózgu od promieniowania. U mnie to koło zamknięte i nic nie jest w stanie go przerwać, nawet leki. Tak w ogóle to słyszałam, że TK głowy struktur wokół oka nie pokaże, a tylko zrobi to MRI, więc chyba też zapytam o to lekarza(jeśli oczywiście pozwoli bo po ostatnich wizytach, chyba zacznę się przygotowywać, że w końcu zostanę wywalona z hukiem z gabinetu). Jutro mam dentystę, w nast. tygodniu w środę laryngologa i na końcu w czwartek neurologa. Przepisałam się do neurologa o tydzień tak, żeby był to już ostateczny lekarz. Czyli okulistycznie oko jest niby ok, USG tarczycy wyszło ok, RTG klatki piersiowej tak samo, morfologia i OB- dobre, teraz zobaczę czy z zębami wszystko ok, no i w końcu obszar laryngologiczny. Z tymi wszystkimi zbiorami pójdę do neurologa i zobaczę co powie. -- 11 paź 2011, 13:42 -- No pewnie, że masz nerwicę i nic więcej! Nerwicą nie trzeba się tak przejmować i traktować jej jako nie wiadomo jak ciężkiej choroby. Odkąd moja psycholog wybiła mi z głowy, że nerwica to choroba to już mi lepiej na duszy. Zaburzenie jednak całkiem inaczej brzmi. Jesteśmy po prostu wrażliwymi ludźmi ,a to się ceni. Na pewno nie żyje się łatwo, ale nikt nie powiedział, że ma tak być. Ja czasami swoje napady paniki i lęki staram się olewać to znaczy serce standardowo mi wali, oblewam się potem i najchętniej bym uciekała ile sił w nogach przed siebie, ale teraz staram się siedzieć w miejscu, oddychać powoli i głęboko przeponą i tłumaczyć sobie, że nic mi się tak naprawdę nie dzieje, że sama sobie to robię i że to jedynie moje głupie wymysły i urojenia, zbyt dużo emocji w jednym czasie- i po prawdzie mam wtedy rację. Rok temu robiłam EKG i USG serca, kardiolog powiedział wyraźnie, że nie dostanę zawału, więc od tej pory już nie boję się tak bardzo, że nerwica mnie nagle zabije. Najgorsze jest to uczucie, że ona mnie krepuje w wielu sprawach, hamuje moje działania- z trudem wykonuję proste rzeczy jak usiedzenie 1,5h na zajęciach na uczelni lub jazda 2h bezustannie autobusem. Ale daję radę. Sama w sobie nerwica nie jest taka straszna. Najgorsze jest uczucie, które mam teraz- zdaje mi się, ze to ostanie dni mojego życia, a przynajmniej zdrowia. Strach przed wykryciem guza mózgu albo torbiela, tętniaka, naczyniaka i innych okropieństw jest masakryczny. Siedzę przed telewizorem, widzę zwiastun jakiegoś tam filmu i zastanawiam sie czy zdążę go obejrzeć. Już zaplanowałam sobie co zrobię gdy zostanie mi kilka miesięcy życia. Najgorsze jest jak mi wykryją jakieś zmiany typu torbiel, tętniak i trzeba będzie z nimi żyć. Kto wie czy nie mam czegoś pochodzenia naczyniowego lub z żyłami w głowie skoro od dwóch lat krew w żyłach mi pulsuje w głowie, że mam wrażenie rychłego wylewu. To naprawdę okropne. Także nerwica jaka by nie była to pikuś w porównaniu do tego co mnie może czekać.
  5. burakota, Wielkie dzięki za te słowa otuchy, to naprawdę bardzo pomaga w tej sytuacji. Teraz będę się starała uzyskać od neurologa skierowanie na rezonans magnetyczny głowy, a nie TK bo po takim promieniowaniu na bank będę sobie przez najbliższe lata wkręcać guza mózgu. Właśnie zastanawiam się jak w takiej sytuacji dotrzeć do lekarza? Powiedzieć mu o obawach? Zmanipulować go jakoś? Szukam też po internecie jak wygląda prawidłowy opis TK głowy lub MRI. Co jest napisane, kiedy w głowie nie ma absolutnie żadnych nieprawidłowości. W razie czego będę mogła moje ewentualne badanie porównać z tamtym, bo jakbym dostała coś czego całkowicie nie rozumiem, to bym zwariowała. Boże, jakie ja mam ciężkie życie. Nie dość, że tyle czasu mam problem z okiem to jeszcze od dwóch lat męczę się z nerwicą lękową i napadami paniki. Jak w tv mówią, żeby się nie stresować to ja wybucham śmiechem, bo od dłuższego czasu stres to mój nieodłączny towarzysz życia. Ja nawet jak idę do zwykłego lekarza w przychodni to przed wejściem latam do toalety, żeby przypadkiem nie zapaskudzić doktorowi gabinetu =D. Oddycham przeponą, żeby nie dostać ataku paniki. Dziwnym trafem jeszcze mi się coś takiego u lekarza nie przytrafiło, za to ciśnienie mam zawsze jak u starej baby.Toalety już mam w całym mieście obczajone, w razie czego oczywiście. Jak jadę PKSem to zawsze mam założoną podpaskę w razie nagłego wypadku, przygotowany worek na wymioty i mniejszy na oddychanie w razie hiperwentylacji, spodnie i majtki na zmianę, całą kosmetyczkę z lekami na różnorakie przypadłości. Na szczęście jeszcze nigdy żadna z tych rzeczy mi się nie przydała(odpukać!). Już nie mówię ile ja się przy tym nadźwigam. No ale cóż, siła wyższa ,że tak powiem. Także oprócz hipochondrii, mam tez takie różnego rodzaju schizy. Wiem, że świruję z tym wszystkim i ktoś może pomyśleć, że jestem wariatką, ale ja często już po prostu się z tego śmieję, bo to faktycznie jest śmieszne. Nie umiem tego zahamować, tylko biorę to z humorem, bo inaczej po prostu bym oszalała.
  6. Dzisiaj byłam ponownie u lekarza internisty ale innego, niż dotychczas bo tamten przyjmuje tylko raz w tyg. a mi zależy na czasie. No więc weszłam z moim zdjęciem RTG klatki piersiowej i ogólnie chciałam spytać się co dalej robić z okiem, oraz poprosiłam o skierowanie do laryngologa. Niestety babka na dzień dobry spytała się skąd mam skierowanie na TK głowy, i czego ja od niej oczekuje. Ja jej chciałam wszystko opowiedzieć, żeby była jasna sprawa, a ta mi przerwała i z pretensjami wyskoczyła- że co ja robię, tyle razy po lekarzach różnych chodzić, że nawet w telewizji o tym trąbią, że pacjenci sobie pielgrzymki po lekarzach wyprawiają, że tak nie może być. Ja zrobiłam oczy jak pięciozłotówki i mówię, że mam problem już do dwóch miesięcy, nic mi nie pomaga, żadne leki i że się denerwuję bardzo. Tłumaczyłam, ze okulista mi TK głowy odradzał ze względu na duże promieniowanie, ta mi z kolei kazała zrobić skoro już mam to skierowanie, gdzie indziej natomiast dowiedziałam się, że samo TK struktur wokół oczu nie obrazuje i nie ma sensu tego robić, jedynie rezonans magnetyczny. Także jedyne co uzyskałam to skierowanie do laryngologa. Tak to jest chodzić po lekarzach, ja zdenerwowana, a ci jeszcze z mordą, że w ogóle przyszłam. Jaja jakieś chyba... W środę idę do dentysty zobaczyć, czy w gębie wszystko ok, w czwartek mam prywatnie neurologa no i jeszcze ten laryngolog został. Już się boję co przyniosę z tych wszystkich wizyt. Boję się tego promieniowania z tomografii i najchętniej poszłabym od razu na rezonans, ale lekarza raczej nie przegadam. Nie wiem jak mam z nimi rozmawiać i co w ogóle robić w tej sytuacji. Najgorsze jest to, że ból oka jest coraz bardziej nieznośny. Coś czuję, że tym razem jak pójdę do neurologa, opowiem o oku i pulsowaniu w głowie to da mi na cito te badania głowy i to już nie będą przelewki. Mój stan zdrowia i psychiczny i fizyczny to jakaś porażka w tej chwili...
  7. Wiecie co? Powiem wam... Wzięłam w końcu z barku whisky i się upisłąm, bo już nie mogę znieść tego wwszystkiego. Oko boli mnie od dwóch miesięcy, od dwóch miesięcy kropię je roznistymi kroplami i sotsuje zele i nic. Nic mi nie pomaga. Dlaczego lekarze nie chca dac mi skierowania do laryngolowa albo na jakis rezonans głowy i tk angio mozhu. Jak mi cos dolega to oczywiscie nic to nikogo nie obchodzi. Dopiero jak bede mdlec na ulicy to moze ktos sie mna zainteresuje. \prez dwa miesiace chodze do lekarzy i nikt mi nie chce pomoc. ja nie chce jeszcze umierac. mam dawdziecia jeden laat ludzie! nic jeszcze nei zrobilam, nie wyszalalam sie nawet nie skonczylam studiow! Nic po prostu nic,. Juz napisalm list pozegnalny dlaczego ktos nie moze mnie przeswietluc zeby w koncu powiedziec czy cos mi jest czy nie. zyje w ciaglej niepewnosci i tylko sie stresuje wiecznie. jak tak dalje pojdzie to nie iwme oc zrobie. lekarze w ogole sie nie interesuje na pacjentami, tylko mysla jak zarobic a ze ktos umiera to juz wcale ich nie obchodzi, przeciez to nie ich boli to nie ich rodzina do kitu z nimi wszytskimi,. tak to jest jak sie nie ma qw rodzinie lekatza, bolace ok plus nierowmne xrenice, przeciez to musi cos znaczyc, co ja mam zrobic zeby ktos dal mi skierownaie na te wsyztskie badania, juz sam anie iwem, jestem w rozpaczy, nic z wyciu nie osiagnelam, nic jeszcze ei zdazylam zrobic a tu juz smierc przyszla, tak syzbko, co za niesprawiedliwosc, dlaczego akurat mnie t spotkalo? nie moge sie pogodzic ze smiercia. Juz tyle czasu boje sie ze umre, ale teraz stalo sie to takie realne ze nie moge sobie stym poradzic. Nie wiem co teraz zrobie, pozegnam sie ze wszystkimi i poczekam az umre w spokoju, pojde do spowiedzi, wiedzialam ze mi sie to w koncu przytrafi, preczuwalam. zostawie wszytkich, rodzine, psa kolezanki, ro straszne, plakac mi sie chce, wszytsko na nic. tylko tutaj sa ludzie ktozu mnie rozumieja, nigdzi eindziej, wszyscy zawsz esie ze mnie smiali to teraz maja co chcieli. przepraszam ze tak pokracznei pisze ale sami rozumiecie. musze sie jakos przygotowac na to wszystko. moje biedne oko. przepraszam was strasznie. po prostu nie chce umierac, swiat jest taki piekny...
  8. Ja na razie mam straszny natłok nauki na uczelni i trochę zapomniałam o tych nierównych źrenicach i guzie mózgu(ale nie całkiem). Od czasu do czasu tylko jestem napięta z tego powodu. Niestety już minęło półtorej miesiąca, a ja z okiem nadal mam problem. Wykropiłam wszystkie preparaty, które przepisał mi okulista, używam teraz tylko takiego żelu nawilzającego na zespół suchego oka. Niestety nic mi nie pomaga. Oko jak bolało tak boli. A miałam je już tyle razy badane przez dwóch okulistów. Czy to możliwe żeby coś przeoczyli albo czegoś nie zauważyli? Czy to moze być spowodowane jakimś guzem albo zapaleniem w okolicy oka, którego okulista nie jest w stanie zoabczyć? Ale skoro robił badania to chyba gdyby się coś działo to jakieś symptomy wyraźne w oku mógłby zaobserwowac chyba? Niby podrażnienie spojówki jest wyleczone i stwierdził, że mam zaburzony film łzowy no ale używam tego żelu nawilzającego i nic. Co to moze do cholery być? Gdzie ja mam już się zwrócić żeby ktoś konkretnie odpowiedział na moje pytania? Później się okaże, że będzie już za późno, wytną mi oko albo jeszcze nie wiadomo co...
  9. Słuchajcie ja się zastanawiam, czy ja sobie wmawiam, czy faktycznie mi coś jest. Opisze dokładnie to pulsowanie w głowie a raczej też jak zauważyłam uderzenia krwi do mózgu. Mianowicie to jest tak, że jestem spokojna, siedzę sobie i np. oglądam tv lub gadam z koleżanką a tu nagle takie wielkie buum w głowie- krew mocno podbiła w żyle, jakby ta zaraz miała pęknąć. Czasem też czuje jakby to nie była tylko jedna żyła ale kilka, jakby to uderzenie krwi zacieśniało takie koło w mojej głowie. Czasem też odczuwam tylko zwykły przepływ krwi i wiąże się to z nieprzyjemnym uczuciem jakby ucisku, a czasem takie mocne uderzenie, aż zaboli. Mam wtedy wrażenie jakby wszystkie żyły w głowie miały mi eksplodować, jakbym zaraz miała dostać mega wylewu i umrzeć. Czasami rozchodzi mi się to nawet do uszu. Mam tak od kilku lat, ale czuję jakby się w ostatnich czasach nasilało. Bagatelizowałam to trochę bo takie uderzenie trwają od kilku do kilkunastu, rzadko kilkudziesięciu sekund i zwyczajnie o tym zapominałam. W nocy tylko jak mnie naszło to rozmyślałam, czy to nie guz gdzieś uciska i powoduje takie rzeczy lub coś innego niebezpiecznego. Dzisiaj doświadczyłam takiego okropnego uderzenia ciśnienia krwi w mózgu i miałam wrażenie jakby zaraz mi oderwało głowę. Sprawdzałam kilkadziesiąt razy w necie ale nie ma nic konkretnego, ten objaw nie wiąże się bezpośrednio z żadną chorobą.Jestem ciekawa, czy ma to związek z nierównymi źrenicami! Ja ogólnie wszystko przeżywam bardzo emocjonalnie- nawet oglądając głupi film potrafię mieć palpitacje serca. Ale czy to ma związek? Przecież te uderzenia do głowy zdarzają się też gdy jestem wyluzowana, gdy zasypiam itd. W następnym tygodniu pójdę do lekarza i wymuszę kolejne skierowanie do neurologa a następnie rezonans i TK angio głowy żeby mi żyły dokładnie w głowie prześwietlili. Jak tak dalej pójdzie to dostanę wylewu jakiegoś i koniec. Jeszcze gdybym umarła na miejscu ale jak mnie sparaliżuje... Na weekend muszę wyjechać z miasta i boję się, że już tu nie wrócę i zostawię rodziców, brata, psa i wszystkie moje rzeczy. To straszne! Co jest powodem tego ciśnienia i pulsowania w głowie? Tez tak macie? Co do ciśnienia ogólnego tętniczego to często mam wysokie na skutek stresu ale ostatnio lekarka mi mierzyła podczas wizyty i trzymało się w normie, górnej ale normie, co mnie bardzo zdziwiło. Zanim pójdę do psychiatry to muszę wiedzieć co mi jest. Nawet gdyby w głowie wszystko było ok to pewnie załatwię się stresem i emocjami. Dopiero co wkraczam w dorosłe życie a tu już psychotropy trzeba łykać... Co za porażka życia.
  10. Najpierw to ja muszę się uporać z tymi objawami, które teraz mam. Może potrzeba trochę czasu, bo często jak odczekam to mi przechodzą lęki. Niedługo wyjdzie na to, że wszyscy dookoła będą mi wmawiać, że jestem wariatką i że jestem zdrowa. W końcu umieszczą mnie w psychiatryku a ja dalej sobie będę wmawiać. Zobaczę jak to wszystko się rozwinie. Psychiatra jest to lekarz, którego boję się najbardziej bo faszerowanie umysłu jakimiś psychotropami ze względu na dół to chyba nie najlepszy pomysł. Nie chcę nawet myśleć co mogłoby mi się stać z rozumem po łykaniu tego wszystkiego. Umysł to najcenniejsze co mamy, bo określa naszą wyjątkową osobowość. Myślę, ze leki to ostateczność. Nie chcę tak od razu bo mam gorszy dzień iść i wziąść sobie coś na polepszenie humoru. To typowo zachodnie. Człowiek zamiast próbować radzić sobie z przeciwnościami losu woli połknąć tabletkę i po sprawie. Nie chcę nawet myśleć jakie to może mieć skutki w przyszłości na cały organizm. Wtedy to dopiero będę sobie wmawiać choroby. A ile psychotropy mają skutków ubocznych to nawet nie wspomnę. Boję się tego łykać jak cholera. Zresztą czytałam, że w leczeniu hipochondrii najlepsza jest psychoterapia. W tym tygodniu prawdopodobnie pójdę jeszcze do lekarza wypytać się o to pulsowanie w głowie i prześwietlenie głowy. Zobaczę co z tego wyniknie. A tak w ogóle jak coś mam w tej głowie to i tak mi nic już nie pomoże, albo to pęknie albo mnie w najgorszym przypadku zoperują ale wtedy możliwość poważnych powikłań i rekonwalescencja, oraz zagrożenia pooperacyjne są tak duże, że nie wiem czy warto się tak narażać. Z innymi częściami ciała nie ma aż tyle problemów co z głową i wiedzieć, że się chodzi z bombą w mózgu to chyba nie jest za bardzo komfortowe. Zresztą znając mnie to długo z taką świadomością bym nie pożyła i tak.
  11. Wiesz co, a może udałoby się namówić lekarza do tego, aby dał Ci skierowania na rezonans? Wydaje mi się, że jest dokładniejszy niż TK, a i promieniowanie nie jest szkodliwe (tak mi mówi neurolog i doktor ogólna). Tylko nie wiem, jak z terminami. Ja np. mam skierowanie na angiorezonans, też tylko dla siebie, nie dla lekarza, ale nie ma już zapisów na ten rok, można próbować dopiero w listopadzie. A neurolog zabrania mi wykonywać go prywatnie, bo szkoda kasy (już raz zrobiłam prywatnie zwykły rezonans, oczywiście wbrew decyzji neurologa, i okazało się, że miała ona 100% racji i wyszedł dobry). Reasumując - możesz zadzwonić i popytać o terminy, rozeznasz się w sytuacji :) Ja mam taki problem, że lekarz żaden nie da mi już skierowania do neurologa u mnie w przychodni, jako że tydzień temu u niego byłam i dostałam skierowanie na TK. Ta neurolożka, u której byłam to i tak podeszła do tego skierowania bardzo sceptycznie i jakbym ją poprosiła o rezonans to chyba wygoniłaby mnie z hukiem. Wiec reasumując potrzebne by mi było jeszcze jedno skierowanie do neurologa i potem na rezonans. Chyba, że poszłabym do neurologa innego prywatnie i wypytała o wszystko. Obawiam się jednak, że jak ten nowy zobaczy, że przyszłam prywatnie bez skierowania to będzie mnie podejrzewał o hipochondrię( bo sama bez polecenia innego lekarza chodzę na wizyty do specjalistów i też nic nie da). Rezonans czy TK to jednak są poważne badania i nie można ich rozdawać każdemu na zwykłą prośbę. Pocieszam się jednak tylko, że może chociaż by mnie ewentualnie jeszcze raz przebadał i powiedział konkretnie co sądzi o moich objawach ,a nie tak jak tamta lekarka. Sama nie wiem co robić.
  12. Powiem Ci, że ja na długo nie uspokoiłam się nawet po rezonansie. Trzy dni świętego spokoju i wszystko od nowa. Teraz rok po nim byłabym pewna, że wszystko się przedawniło, ale na szczęście mam to badanie dna oka :) chociaż ono nie uwalnia mnie od SM. Mam mnóstwo objawów, które ewidentnie pasują do tej choroby Chyba pora na wizytę u psychiatry. Dlaczego mam takie opory przed nim, ech Mi gdyby chociaż TK wyszło dobrze to na pewno bym się uspokoiła na dłużej. Niestety wciąż waham się czy je zrobić. Okulista odradzał, że niby to promieniowanie. Ja jednak nadal widzę u siebie te źrenice. Ogólnie to skoro już mam skierowanie to nie miałabym oporów przed tym badaniem ale boję się, że wykryją mi torbiel lub tętniaka, z którym będę musiała żyć i to jest najgorsze. Ja mam skierowanie od 19 września czyli od tygodnia i nie wiem ile jest ono ważne, naprawdę nie wiem co robić. Teraz niby mam iść do lekarza z tym rentgenem i jak znowu jej powiem, że się waham to chyba mnie wyśmieje na głos bo już tyle razy u niej byłam, że szok. Inny pewnie na moi miejscu już by dał sobie siana z tym wszystkim, ale ja niestety niepokoją się bez przerwy. Robić TK, czy nie robić oto jest pytanie... Albo wykryją mi zmiany w mózgu, a wtedy moja psychika legnie w gruzach i to dosłownie, albo będę spokojna przynajmniej na razie o swoją głowę i wyluzuję.
  13. synflowerseed, Badziak, dzięki za te słowa naprawdę podnieśliście mnie na duchu. Dno oka miałam badane już kilka razy a ostatnio okulista powiedział, że wszystko jest ok. Dzisiaj wieczorem znowu ryczałam przed rodzicami o tego guza mózgu. Teraz dzięki waszym postom trochę się uspokoiłam chociaż sama nie wiem na jak długo. Odebrałam już też wynik RTG klatki piersiowej i wyszedł bez zarzutu, wszystko w normie, więc raka płuc chyba nie mam. Najgorszy ten mózg... Skierowanie na TK nadal mam więc się jeszcze zastanowię co do tego przez weekend. Dzisiaj wydaje mi się cały czas, że zaraz będę podwójnie widzieć jakbym zeza dostała, ale z kolei jak byłam we Wrocławiu i głównie zajmowałam się tym jak obejść rozkopane ulice i dotrzeć jak najszybciej na uczelnie to nie miałam takiego uczucia, więc może faktycznie to tylko kolejna schiza.
  14. burakota, Ja mam podobnie jak ty, tzn. jak w tej chwili mam fazę na raka mózgu to inne rzeczy trochę odchodzą w dal. Dzisiaj nawet jechałam PKSem około 2 godzin w jedną stronę i dałam radę bez większych komplikacji. Niestety nadal widzę u siebie nierówne źrenice. Jak to możliwe, że badało mnie dwóch okulistów, neurolog(chociaż pobieżnie), oraz spojrzał też internista i nikt nie zauważył nic złego? Na początku zwróciła na to uwagę internistka, potem jak poszłam do pediatry po skierowanie do neurologa(tylko formalność) to kazałam jej się przypatrzeć i powiedziała, że faktycznie lewa może być trochę szersza i ze coś moze uciskać na nerw wzrokowy, raz moja mama też to zobaczyła. Wtedy mnie wzięło na dobre. Potem tak jak mówiłam okulista zbadał oko i powiedział, że nic nie widzi złego, a skoro badał mi dno oka to chyba zauważyłby, że coś z tą tarczą nerwu wzrokowego jest nie tak, prawda? Powiedział, ze skoro nie mam innych dolegliwości to żeby nie iść na to TK głowy i się nie narażać. Oszaleję dosłownie. Guz mózgu, torbiel, tętniak to nie są już żarty... Czemu te cholerne źrenice nie mogą się wyrównać, tylko mi nerwy psują?
  15. Ale czy leki zdołają zmienić mój tok myślenia? Czy zmienią moją osobowość? Nerwicowcem i hipochondryczką jestem od dziecka, dosłownie. Pamiętam jak byłam małą dziewczynką, (nie chodziłam jeszcze do przedszkola) przyszła moja ciotka, która powiedziała mojej babci, że jakaś jej znajoma umarła we śnie, ja to podsłuchałam przypadkowo. Pamiętam jak kilka kolejnych nocy nie mogłam zasnąć i co chwila budziłam się, żeby sprawdzić, czy żyję. Byłam niewiele starsza gdy w domu leciał serial Dr. Queen i u któregoś bohatera przed śmiercią zaczęły pojawiać się wybroczyny na ciele. Szukałam wtedy u siebie czegoś podobnego i bałam się śmierci. W pierwszej klasie podstawowej pielęgniarka przyszła z jakimś wykładem na temat higieny i chorób, opowiadała o żółtaczce, jej objawach i skutkach(w tym śmiercią) i też dokładnie pamiętam jak się bałam tej choroby. Później były podobne, niezliczone przypadki. Nie wiem skąd się to u mnie bierze. Nikt w rodzinie nie cierpiał, ani nie umarł przedwcześnie. Chyba po prostu taka jestem. Wątpię żeby psychotropy pomogły na dłuższą metę, a nie chcę ich brać do końca życia bo to bez sensu. Pewnie i tak będę całe życie mieć takiego typu lęki, ale przydałaby mi się porządna psychoterapia w tym kierunku. Leki to ostateczność. Jak zarobię trochę pieniędzy to znowu pójdę do psychologa. Ja po prostu jestem bardzo podatna na sugestie. W telewizji, gazetach wciąż można zobaczyć jakieś reklamy, żeby się badać, sprawdzać, opisy poszczególnych chorób, objawów, albo poszczególne przypadki ciężko chorych ludzi. Przecież tyle się mówi o rakach, o ludziach także młodych, którzy na nie zapadają, wszędzie trąbią żeby nie bagatelizować objawów. W pierwszym lepszym sklepie można usłyszeć jak baby stoją i gadają ten umarł na raka a tamten na wylew lub zawał. Ja jak słyszę takie rzeczy to włącza mi się alarm w głowie. Nie chcę tak skończyć jak ci ludzie. Mam tyle planów na życie, a choroba mogłaby to wszystko zaprzepaścić. Tego tak strasznie się boję. Nie potrafię się wyluzować w tej kwestii, a internet na pewno nie pomaga. Moja mama mówi: "dziewczyno, jedź zagranicę do pracy, haruj, zarób pieniądze i wszystko wydaj na kompleksowe prywatne badania, ale to ci pomoże góra na rok bo przecież po tym czasie jakaś choroba także może się rozwinąć" i w tej kwestii ma racje. Badania mi nic nie dadzą, co najwyżej chwilowy spokój. Nie wiem jaką ja będę żoną i matką. Wszyscy mnie w przyszłości zostawią przez te moje schizy. Kto by chciał sobie wziąć na całe życie wariatkę, która jak nie weźmie psychotropów codziennie to dostaje świra na swoim punkcie? Nikt bo z takim człowiekiem jak ja to istne piekło. Widzę jak dręczę moich rodziców, którzy z jednej strony mnie opieprzają a z drugiej strony się martwią o moje zdrowie. To straszne... Muszę wziąć się za siebie bo inaczej niedługo zostanę całkiem sama, jedynie z moimi dwiema toksycznymi przyjaciółkami: nerwicą i hipochondrią Jabluszko, ten link nie działa
  16. skohinka, masz rację lepiej zmień lekarza na takiego, który wykaże jakieś zainteresowanie. Tak w ogóle ostatni miesiąc dał mi wiele do myślenia. Byłam dzisiaj znowu u okulisty a raczej u dwóch bo u małżeństwa. Ich specjalistyczna przychodnia okulistyczna, jak to mają w nazwie swojego ośrodka ogólnie cieszy się uznaniem i dużo ludzi ich chwali, że mają nowoczesną aparaturę.. Udało mi się do nich dostać bo moja babcia zmartwiona moimi ciągłymi narzekaniami na oko a także na podejrzenia guza mózgu, wręcz na chama wepchała mnie na wizytę. Lekarze okazali się mili, wysłuchali mojej historii z okiem, oraz paniką na temat guzów i raków. Okazało się, że w sumie z okiem nic nie jest. Wcześniejszy lek, którym kropiłam oko Maxitrol okazał się widocznie zbyt silnym i coś tam się stało z moim filmem łzowym. W rezultacie dostałam delikatniejsze krople i jakiś żel, co powinno pomóc. W dodatku powiedział, że w źrenicach nic złego nie widzi i skoro nie mam innych dolegliwości to lepiej na razie powstrzymać się od tego TK głowy bo to jednak promieniowanie jest, a same źrenice mogły się zrobić nierówne od podrażnienia oczu. Ile ludzi tyle wersji i a ja i tak cały czas zaglądał w lusterko do oczu i chyba już się od tego nie opędzę. W dodatku naczytałam się tak dużo o przeróżnych guzach, torbielach, tętniakach itd, że cała jestem roztrzęsiona. Czy ja naprawdę mam już zwidy odnośnie tych źrenic? Powaliło mnie już całkiem? Teraz mam nowe leki a i tak trochę boję się czy to na pewno to i czy one pomogą. Tak się rozkręciłam, że psychicznie mam doła. Mam wrażenie, że lekarze czegoś się nie dopatrzyli. Gdy zaczął się bol mojego oka to pomimo, ze nic innego sie nie działo typu złe widzenie itd. to ja i tak pierwsze co wpisałam w wyszukiwarce Google to "rak oka" i "objawy". W trakcie leczenia z powodu zaczerwienienia lekkiego oczu poleciałam do szpitala okulistycznego bo bałam się, że coś się dzieje złego. Internistę też odwiedziłam niemało razy. W międzyczasie przerobiłam raka tarczycy, niedoczynność, o mózgu juz nie wspomnę. Wczoraj nie wiem czy z nerwów, czy z czego miałam lekki stan podgorączkowy w granicach 36.9- 37.1 i leżałam w łóżku jak trup bo myślałam, że to rak mnie wykańcza. Za jakieś 2 godziny jednak wszystko wróciło do normy i nie było ani podwyższonej temperatury ani nic. Teraz pomimo, że okulista trochę mnie uspokoił to nadal mam pewne obawy. Nie wiem już co mam robić. Spać po nocach nie mogę, a w ciągu dnia cały czas obserwuję siebie, czy w głowie mi nie pulsuje, czy mnie ona nie boli, czy nie zachwiałam się gdzieś lub czy mam dobrą pamięć bo to mogą być objawy guza mózgu. Dzisiaj z rana jak wstałam to wydawało mi się, ze zaraz zacznę widzieć podwójnie(kiedyś jak byłam malutka to miałam skłonności do zeza bo oko mi uciekało i wtedy widziałam podwójnie) i to na pewno jest poważne zaburzenie objaw bo coś siadło na nerwy wzrokowe. Mam też wrażenie, ze zaraz dostanę oczopląsu. Ale skoro już dwoje okulistów badało mi oko i przedni odcinek i dno to chyba by coś na tym nerwie widzieli? Albo w źrenicach. Podobno oczy to okno do mózgu... Mam totalny mętlik w głowie. Całą rodzinę zadręczam. Gdym mój pies podchodzi i chce mnie polizać to mam wrażenie, że to dlatego, że wyczuł nowotwór w moim ciele. Ile ja łez przez to wylałam, ile listów pożegnalnych do rodziny już napisałam... czy ja powinnam iść na jakieś leczenie? Dwa lata temu zaczęła się moja nerwica a raczej dała znać bo podejrzewam, że miałam ją w sobie od dziecka. Dopiero jednak rok temu jej objawy stały się silniejsze bo miałam napady paniki, ciągle silny stres, bóle żołądka i w końcu poszłam do psychologa. Na terapie chodziłam prawie przez rok i dużo mi ona pomogła bo dzięki niej zrozumiałam, co to nerwica, dlaczego jestem taka a nie inna i że nie muszę się aż tak przejmować tym wszystkim. Niestety na razie nie mam kasy na dalsze wizyty, ale jak tylko coś się zaoszczędzi to pójdę. Hipochondria, która mam całe życie teraz tak się nasiliła, ze jest nie do zniesienia. Bardzo się rozpisałam ale cieżko mi jest strasznie na duszy. Czy wy też tak macie jak ja, czy jestem najbardziej powalona ze wszystkich tutaj. Wiecie jak przestać czytac o objawach, szukać potwierdzeń chorób w necie i stawiać sobie diagnozy? Nie umiem się od tego uwolnić. Cały czas czuję w sobie lęk i napięcie, ze umrę przedwcześnie albo będę poważnie chora. Często mam wizje siebie leżącej na łożu śmierci i rozpaczającej rodziny nade mną.
  17. skohinka, mam za darmo bo dostałam skierowanie od internisty. Powiedziałam, że czasem czuje jakby ból oka promieniował do klatki piersiowej i mi dała na wszelki wypadek. Powiedz, że cię boli w klatce piersiowej, niepokoisz się i pewnie też dostaniesz.
  18. Ja cały czas ubolewam nad tym, że lekarze traktują pacjentów jak zwykłe jednostki chorobowe. Czasem żałuję, że nie mam w bliskiej rodzinie żadnego lekarza, który by mi dał jakieś rady i zainteresował się moim zdrowiem. Chyba będę musiała wyjść za mąż za lekarza... Chociaż w sumie, pewnie i tak to małżeństwo by się raz dwa rozpadło bo on by ze mną życia nie miał. W każdym razie już od kilku dni staram się usilnie dostać do okulisty na NFZ, ale nic z tego. Albo wyłożę minimum 100 złotych za wizytę i podstawowe badanie oczu albo mogę sobie czekać miesiąc a to, że w oku lub jego okolicy może rozwijać się coś niebezpiecznego to już nikogo nie obchodzi. Na dodatek wczoraj wieczorem oglądałam Express reporterów, gdzie pokazywali faceta, któremu wycięli całą krtań bo niby miał raka. Potem okazało się, że żadnego raka nie było i teraz ten biedny człowiek stracił głos, chodzi z rurką w gardle i musi miesięcznie płacić za leki 300 zł przy rencie 800 zł. Po prostu wystraszyłam się tego wszystkiego masakrycznie i do teraz jestem w szoku. Wieczorem tak się nakręciłam, że dosłownie całą noc nie spałam, tylko cała w nerwach czułam jak mi w głowie żyły pulsują i miałam wrażenie, ze coś tam zaraz pęknie. Moja mama, a potem mój brat wstawali już do pracy, szkoły a ja nadal nie śpię. Zasnęłam chyba około 8, 9 rano na kilka godzin jedynie. Czuję się jak marionetka. Jeszcze ta nieszczęsna tomografia nade mną wisi. Jutro pójdę na RTG klatki piersiowej, zarejestruję się na to TK i nie wiem co dalej. Jak się okaże, że z głową ok to chociaż tyle ulgi będę mieć. Chociaż w sumie to też nie wiadomo, bo od jakichś dwóch lat może więcej co jakiś czas mam uczucie jak mi krew w żyłach pulsuje w głowie, albo jak mi po prostu przepływa. Nie jest to ból i trwa jedynie góra kilka sekund ale takie nieprzyjemne uczucie i od jakiegoś czasu sobie wkręcam, że to tętniak, mimo że oprócz tego innych objawów nie mam. Oko, pulsacje w głowie, źrenice, nerwy... To się nie może dobrze skończyć
  19. skohinka, Ja będę mieć TK głowy więc wynik pewnie będzie dużo szybciej. W przypadku tętniaka właśnie nie zawsze mogą pomóc bo może być tak usytuowany, że nie da się go ruszyć a ewentualna operacja może spowodować poważne powikłania. Wtedy chodzisz z bombą w głowie, która w każdej chwili może wybuchnąć. Tego właśnie się najbardziej boję bo według mnie lepiej nie wiedzieć i żyć w spokoju a co ma być to i tak będzie. Strasznie się o to martwię tym bardziej, że badanie w sumie nie było mi szczególnie zalecane a dali mi je dla świętego spokoju. Napisałam niedawno pytanie do lekarza internetowego o tą tomografię, a ten odpowiedział, że lepszy by był rezonans magnetyczny bo samo TK zmian w okolicy oka, które tak doskwiera nie wykaże. Fajna odpowiedź. Czyli teraz wyszło na to, że nawet gdy zrobię tą tomografię, to i tak nic nie pomoże a co najwyżej przysporzy więcej wątpliwości, strachu i kłopotów. Internistka z kolei powiedziała dziś, że tomografia wykluczy ewentualne zmiany przy gałce ocznej. Sama nie wiem jaki ma TK związek z gałką oczną skoro jest to badanie mózgu, a podobno są też robione TK samego oczodołu. I jak tu wierzyć lekarzom?Jeden to, drugi tamto... Kompletnie zgłupiałam, a oko jak bolało tak boli. Pół miesiąca leczenia silnymi kroplami na nic. Anizokorię jak widziałam tak widzę nadal. Jestem pewna, że ona od czasu do czasu się pojawia. Jutro idę się zapisać na RTG klatki piersiowej i zadzwonię do szpitala wypytać o to TK głowy. Jeszcze nigdy nie czułam się tak rozbita psychicznie. Żyję w ciągłym strachu, nie wiem jak dam dłużej radę. Na okrągło chodzę po lekarzach a mam wrażenie, że nie mogę znaleźć żadnego fachowca, który powie konkretnie co i jak. Wszyscy już się ze mnie śmieją, że co drugi dzień odwiedzam jakiś gabinet- a to okulista, potem internista, badania, neurolog, teraz zapisy do drugiego okulisty, znowu badania. Żeby to jeszcze jakiś skutek przyniosło, pomoc jakąś, a tutaj nic tylko nerwy, nerwy i jeszcze raz nerwy. Oszaleć można, dosłownie.
  20. Dzięki wam wszystkim za odpowiedzi i pocieszenie. Byłam dzisiaj u internistki, która powiedziała, że źrenice tym razem są równe i że to na pewno robiło się od kropli. Powiedziała jednak, żebym poszła na tą tomografię skoro nadal boli mnie oko i oczodół( w sumie sama nie wiem co). Dostałam też skierowanie na rentgen klatki piersiowej bo skarżyłam się, że od oka promieniuje mi gdzieś właśnie w tę stronę. Dzisiaj z rana w dodatku obudził mnie dziwny ból w przełyku na całej linii jakbym połknęła jakieś duże, stare, twarde i ostre ciastko, które nie może się przedostać do żołądka i sprawia ból. Dopiero gdy wypiłam trochę wody i usiadłam prosto to w miarę przeszło.Nie wiem czy ma to związek z tym okiem które ciągnie się już miesiąc. Naprawdę panicznie się tego boję, co mi jest. Najgorzej jest z tą tomografią bo skoro nie wykaże żadnego związku z tym okiem a wykryją coś innego to do końca życia będę żałować, ze zrobiłam to badanie. W sumie to zdecydowałam się na nie ze względu na te źrenice ale teraz i tak już nie mam siły zaglądać w lusterko czy są nadal nierówne czy nie, inni twierdzą, że nie. Nie mam jakichś szczególnych wskazań do tego badania i właśnie dlatego się go boję. Mam przeczucie, ze robię najgłupszą rzecz w swoim życiu i będę jej bardzo żałować. Zdarzają się przecież tętniaki, których nie da się zoperować i trzeba żyć z tą świadomością przez cały czas a nawet gdyby operacja była możliwa to niesie ona ze sobą liczne powikłania. W takich przypadkach chyba lepiej nie wiedzieć, że się ma w sobie bombę. Z nerwów bardzo mało jem i strasznie mi słabo. Mam wielkie rozterki co do tej tomografii, ale mimo to zarejestruję się na wszelki wypadek. Jak się okaże, że mózg mam zdrowy to przynajmniej będę mieć powód do radości i uspokoję się. A już tak długo nie cyrkowałam z tymi chorobami a teraz znowu coś mi się przyplątało. I jak tu normalnie żyć?
  21. Witajcie! Ja zmagam się z hipochondrią już od małego dziecka. Teraz jednak przeżywam najgorszy moment w życiu. We wcześniejszych postach widziałam, że ktoś przezywał nierówność swoich źrenic. Ja właśnie teraz mam jazdy z tego powodu. Opiszę wszystko od początku. Miesiąc temu zaczęło boleć mnie oko z dnia na dzień. Kuło, miałam wrażenie ciała obcego gdzieś w głębi gałki. Wkręcałam sobie raka oka, czytałam mnóstwo artykułów na ten temat, dosłownie paraliżowało mnie ze strachu, na okrągło ryczałam a domownikom mówiłam, że jak wykryją to nie pozwolę na usunięcie mi oka tylko załatwię sobie morfinę i umrę. U okulisty okazało się, że to głębokie i dość silne podrażnienie spojówki szczególnie w prawym oku. Dostałam krople antybiotykowe, po których po 7 dniach wszystko miało przejść. Na wstępie oczywiście przeczytałam ulotkę a szczególnie część o działaniach niepożądanych. Po kilku dniach stosowania kropli zauważyłam przynajmniej jeden z nich, zaczęłam panikować i poleciałam do szpitala okulistycznego(niedaleko mojego domu) gdzie niestety mnie nie przyjęli bo nie byłam nagłym przypadkiem. Krople stosowałam nadal. Po siedmiu dniach nic nie przeszło i poszłam znów do okulistki, która kazała kropić jeszcze 5 dni a następnie 5 kolejnych dni kroplami homeopatycznymi. W międzyczasie nachodziły mnie myśli, że może nie zauważyła jakichś patologicznych zmian w moim oku ale jakoś dawałam radę ogólnie. Podczas całej kuracji kroplami poszłam też do internisty zapytać się czy to podrażnienie nie jest może od zatok lub ucha i czy nie potrzebuję skierowania do laryngologa. Internistka uznała, że nie ale skierowała mnie na morfologię, ob i tsh bo przy okazji wyczuła, że prawy płat tarczycy mogę mieć lekko podwyższony. Teraz znowu panika, czy to guz na tarczycy, czy to rak? Gdy odebrałam wyniki morfologii trzy pozycje lekko odchylały się od normy, w internecie wyczytałam, że to może być białaczka i zamiast poczekać normalnie na wyznaczoną wizytę za kilka dni poleciałam z rykiem i paniką do lekarza. Okazało się, że wszystko jest ok ale tsh wyszło w górnej granicy normy na co dr. Google przepowiedział, że to może być niedoczynność tarczycy. Zaczął się strach i lęk przed długotrwałą terapią u endokrynologa, lekami itd. Poszłam więc znowu do internisty wypytać szczegółowo o te wyniki a tutaj ni z tego ni z owego lekarka zauważyła, że mam nierówne źrenice! Wpadłam w popłoch ale lekarka uznała, że to na bank od kropli, które stosowałam tak długotrwale i że to nic strasznego. Ja zaraz po wizycie, w domu wyczytałam wszystkie możliwe artykuły i fora co to może oznaczać i zaczęły się jazdy z guzem mózgu i co chwila zaglądanie do lusterka. Uspokajały mnie jednak słowa lekarki, że to niby od kropli do oczu. Za dwa dni poszłam na kontrolę do okulistki, która uznała, że z oczami w porządku, źrenic nierównych nie widzi a to, że tak mi się robiło to na bank nie od kropli. W rozpaczy wracałam do domu, bo skoro nierówne źrenice nie od kropli to od czego? Ponownie zaczytywałam się w artykułach, forach, wypowiedziach ludzi i lekarzy o tej przypadłości i o koszmarnych chorobach z tym związanych. Pisałam nawet i poradę do lekarza internetowego, który oczywiście stwierdził, ze zaleca się konsultację z neurologiem i tomografię komputerową głowy. W piątek poszłam po skierowanie do neurologa a w weekend przeżyłam istny koszmar. Cała w rozpaczy i strachu, nic nie jadłam, spałam do późna, wciąż płakałam, rozpaczałam, napisałam pożegnalny list do rodziny itd. Dzisiaj czyli w poniedziałek byłam u neurologa. Niestety lekarka okazała się niezbyt sympatyczna, mało kompetentna z tendencją olewczą. Najpierw od razu stwierdziła, że te źrenice to moja uroda, potem czytała ulotkę kropli do oczu, którą jej podałam, pół wizyty czytała o moich objawach w jakiejś medycznej encyklopedii, następnie sprawdziła moje pole widzenia, ruchomość gałek, pobadała mnie młotkiem, źrenic prawie wcale nie sprawdziła a na końcu wydarła się, że mam wysokie ciśnienie i tętno jak u starej babci oraz od niechcenia wypisała mi skierowanie na TK głowy. Jestem tym wszystkim totalnie przerażona i załamana. Myślałam, że neurolog jest w stanie po badaniu powiedzieć, czy zaleca tą tomografię, czy coś się może dziać itd a nie czytać o tym wszystkim w encyklopedii. Teraz mam to skierowanie ale nie wiem czy iść, czy faktyczne moje objawy jednoznacznie skłaniają do tego badania czy jest to tylko dla świętego spokoju. W wypowiedziach lekarzy w internecie pisze, że ten objaw jest poważny i badanie należy wykonać aby wykluczyć zmiany w mózgu ale ona nie wychodziła z takiego przekonania. Teraz załóżmy pojadę na to badanie i np. wykryją mi jakiegoś tętniaka, który może w każdej chwili pęknąć i będę żyć z tą okropną świadomością przez wiele lat. To jest okropne! Nie wiem co mam robić, czy badać się czy nie. W dodatku ta neurolog nastraszyła mnie przed kontrastem, że to nie jest obojętne dla organizmu, że muszę przez tym zrobić badania na keratyninę czy coś takiego. Matko Kochana! Najgorsze jest to, że oko nadal mnie boli jakbym miała coś w oczodole. Dobrze widzę itd. ale boję się, że to może być rak oczodołu i od tego te źrenice. Tomograf głowy nie wykaże przecież zmian w oczodole. Może to rak płuc bo tak mi dziwnie promieniuje od tego oka a słyszałam, że źrenice mogą być z tym związane.Jutro idę znowu do internisty po poradę. Rozważam też kolejną wizytę o innego okulisty i innego neurologa, który mnie fachowo i kompetentnie zbada. Mam totalny mętlik w głowie. W kółko jestem na lekach uspokajających nic nie jestem tylko widzę siebie na łożu śmierci i rozpaczającą rodzinę. Powiedzcie co byście zrobili na moim miejscu,co to wszystko może oznaczać?Ja niedługo oszaleję, z tej niewiedzy i bezsilności a najgorsze, że oko niby wyleczone, zdrowe a boli nadal. Co ja mam robić? Przepraszam, że tak się rozpisałam ale jestem w totalnej rozpaczy. Proszę o pomoc!
×