Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hesia

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Hesia

  1. muszysko, nie ma co się przerażać. To terapeuta powinien powiedzieć magiczne "czas nam się skończył", lub "musimy się zatrzymać na dzisiaj" i to on powinien tego pilnować, więc wyluzuj się. Jeśli nie pilnuje i potem mu się pacjenci zahaczają to sam ma jakiś problem z trzymaniem granic. Poza tym jeśli terapeuta zaczyna o równej godzinie o przedłuży sesje 3 minut, to przecież nie zahaczy o nowego pacjenta. Zahaczy jeśli ma jakiś przedziwny setting i zaczyna z kimś 10 po - albo przedłuży komuś sesje 13 minut, a to moim zdaniem ostre przegięcie. Myślę też, że wychodzenie z uśmiechem na ustach to coś innego niż słyszenie prywatnych rozmów z cyklu "dzięki Ci, cześć papa" . "to wytargaj za włosy pod ośrodkiem :evil:" To wcale nie jest jakaś abstrakcyjna rada, wytarganie lecz takie symboliczne należy się terapeucie - i dlatego trzeba koniecznie poruszyć ten temat i dać mu pożywkę do refleksji nad relacją i traktowaniem swoich pacjentów jeśli sam z siebie nie ma refleksji, albo zaniedbuje superwizję. Dla mnie to jest nadużywające, słyszeć pacjentka z terapeutą się śmieją i dowcipkują... To terapeuta powinien zadbać o komfort psychiczny pacjenta - jak ma niedźwiękoszczelne drzwi to powinien je wyciszyć. Wkurza mnie zwalanie wszystkiego na pacjenta - że zazdrosny, że mu się jakieś edypalne kwestie zazdrościowe uaktywniły. Sorry terapeuto - ale czasami to co się dzieje w relacji jest Twoją winą! Uderz się w piersi zanim będzie za późno i stracisz pacjentów! Znam takiego terapeutę, który zamieszcza na fejsie swoje zdjęcia niemal nago (w slipkach ze wzwodem) - facet naprawdę ma nierówno pod sufitem, bo daje je do publicznej oglądalności, a potem jest podobno bardzo zdziwiony, że pacjent to ogląda i że porównuje swoje atrybuty do jego atrybutów na zdjęciu. Dla mnie to, że nie wiem wiele o terapeucie jest pomocne, bo uruchamia moją wyobraźnię i szczerze mówiąc w życiu nie poszłabym do kogoś kto nie szanuje swojej intymności... i jeszcze epatuje swoją niedojrzałością i narcyzmem (bo kto nienarcystyczny daje na publiczna tablicę zdjęcie w slipkach).
  2. Miałam podobną sytuacje, że laska przede mną zajęła moje minuty. 3 minuty. A uśmiechała się od ucha do ucha - wiec na potrzebującą nie wyglądała. Bo gdyby była taka sytuacja, ze widzę płaczące dziewczę przedłużające sesje, wybaczyłabym, a to była superwizantka. Terapeuta przeprosił za spóźnienie i oddał minuty, ale skomentowałam, że tak nie powinno być, że wcześniej tak nie było, że mam nadzieje nigdy więcej czegoś takiego nie doświadczyć. Dodatkowo ta laska powiedziała do mojego terapeuty cześć, dzięki Ci, na koniec - rozwścieczyło mnie to, spora część sesji była na ten temat. Jej zachowanie - też uważam za nieprofesjonalne. Nie powinna jako terapeutka (nawet początkująca) mówić do niego pieszczotliwe cześć przy innej pacjentce. Jednak nawet gdyby była pacjentką to też powinna się zachowywać z szacunkiem, choć wiadomo pacjent ma mniejszą kontrolę impulsów niż terapeuta jeśli jest sensowny... generalnie pacjentowi da się wybaczyć więcej, status pacjenta powoduje we mnie chęć usprawiedliwiania. A gdyby żartowali jak to opisujesz, chyba bym się wściekła na Twoim miejscu. Oj dałabym mu popalić. Nie wiem jak można nie poruszyć tematu, który rozwściecza, albo skłania do założenia tematu na forum. Nie ważne czy chodzisz krótko czy długo - masz mówić o tym co Ci leży na sercu! Koniecznie o tym pogadaj z terapeuta! To on jest winny i niech się słono tłumaczy. Dla mnie to brak kultury - jeśli nie przeprosił, jeśli nie oddał minut... Nawet jeśli to na NFZ - świadczy o nim i jego podejściu do psychoterapii. Czyli nie ma to dla niego znaczenia czy sesja trwa 45 czy 50 minut? Nieważne na którą godzinę się umówiliście? A może Ty nie jesteś ważną pacjentką, a tamta (jeśli to pacjentka, a nie superwizantka jak u mnie) jest dla niego ważniejsza? Dla mnie odkrywcze było to, że nie jestem jedyną terapeutką mojego terapeuty. Chciałabym, ale niestety są inne. Nie popieram wytargania laski za włosy, choć domyślam się, że taka sytuacja uruchamia wątki rywalizacyjne i fantazje z tym związane.
  3. Niektórym brakuje po prostu zwykłej życzliwości.. a to też jest problemem tych osób pomagających, dlatego powinni sami przejść porządną terapie zanim zabiorą się za pomaganie. Podkreślę to jeszcze raz, że ZANIM, a nie po czy w trakcie... Czy da to się wyleczyć nie wiem, mnie jest to ciężko określić, ale są takie osoby, w których jest coś tak chamsko-odpychajacego, że obiektywnie nikt nie chce mieć z nimi do czynienia. Ja sie troche podlamałam, bo dzis na terapii znów poruszyłam temat tego, by terapeuta oddal mi sesje, którą odwołam 5 minut przed, kiedy jak idiotka biegłam do gabinetu.. Powiedziałam mu, że jest chamski i interesowny, ale przy tym wszystkim prosilam by choc poniewczasie, ale to zrobil... W sensie zorganizowal dodatkowa sesje, zrobil jedna za darmo w ramach odwolania tamtej... on powiedział.......... pani nie prosi, bo i tak tego nie zrobię. Wspaniale. Straciłam do niego całkiem zaufanie i jestem coraz bliizej zakończenia terapii, choć 3 lata, 2 razy w tygodniu sprawily, ze choć mam do niego uraz ogromny to też szkoda mi tej relacji bardzo (
  4. Nastia, konkurencja jest sporo i niektorzy mniej szanujacy się terapeuci (czyli przeważnie w trakcie szkolenia, bez certyfikatu, którym zależy by złapać pacjenta) nie cenią się za bardzo. Swoją drogą przy wynajmowaniu gabinetu i płaceniu Zusu, jesli ktoś nie siedzi dodatkowo na ciepłym etacie (załatwionym przez ciocie, wujka, innego znajomka) nie jest to wcale tak opłacalny interes jak Wam się wydaje. Nie mówiąc już o tym, że szkolenie sie w terapii jest koszmarnie drogie. Światek ten jest obrzydliwy, niestety jest to świat drapieżników i ludzi bezwzględnych i bezkrytycznych. Tak się niestety zdarzyło, że znam to bagienko i wielu "pseudoterapetów," którzy są tylko i wyłącznie pacjentami przebranymi za personel, powklejanymi przez paciotków na stanowiska, co do których nie dość że nie mają kompetencji to również chęci by owe braki jakoś uzupełnić. Współczuje wszystkim leczącym się, którzy nie mają tak przydatnej operacyjnie wiedzy i trafiają na takie osoby. Brak regulacji prawnych w tym zawodzie, oraz wszelakie przekręty budzą przerażenie.
  5. Elo, jesli masz możliwość to nie oporuj i zacznij... dopiero wtedy bedzie można stwierdzić czy to jest ok czy nie, zwłaszcza że za darmoche...
  6. Niesty Inga_beta.... mam w tym momencie podobne uczucia... w ogóle mam nadzieje, że kiedy zacznę ten temat, on wyskoczy z rozwiązaniem, które załagodzi sytuacje (czyli sesja gratis.. bo inne nie przychodzą mi na myśl... chyba, że macie inne pomysły w jaki sposób mógłby mi to zadościuczynić). Jeśli nie wyskoczy będę czuć się fatalnie. Teraz to w ogóle nie wiem - czy czuje sie źle z tym, że odwołał czy z wypominaniem mi niższej stawki i z komentarzami - typu "mam zaplacic pani za sesje?" "moze pani doniesc do towarzystwa psycho..." U mnie kontakt poza sesjami nie wchodzi w grę, ale to akurat rozumiem w nurcie psychodynamicznym jest to całkiem uzasadnione. Jestem bardzo wyrozumiała... Rozumiem, że choroba terapeuty to sprawa w istocie przykra - i jestem w stanie uwierzyć w jedną taką sytuacje, że nie jest w stanie przewidzieć, że zachoruje... ale dwie sytuacje pod rząd to jednak przegięcie. Myślę, że on w jakiś sposób wykorzystuje to, że stalam sie od niego zależna i że go bardzo potrzebuje. Nadużył moje zaufanie... teraz jadąc na sesje będę sie zastanawiać 5 minut przed czy sesja sie odbędzie. Ale już mówienie mi że to JA MAM PECHA że trafia na mnie... co to w ogóle za tekst... moim zdaniem to atak... odpowiedziałam na to, że to raczej jego pech, ale chyba nie miał nad tym refleksji. Zawsze można powiedzieć, że Pacjent jest wszystkiemu winny... Dziękuje Wam bardzo za wsparcie i za to, ze wzmacniacie we mnie przekonanie, moim zdaniem słuszne, że to terapeuta jednak zawalił.... bo zaczęłam sobie w pewnym momencie wkręcać, że to wszystko moja wina, choć niczego złego nie zrobiłam.
  7. Ale niby co by mogła mieć na celu taka prowokacja? Pokazanie mi, że nie zasługuje na szacunek? Miałam wrażenie, ze był wyraźnie zmieszany tym, że dałam propozycje by odbyła sie sesja za darmo - powiedział, że pierwszy raz o tym słyszy.... Jest terapeutą ok.40stki (psychodynamicznym) doświadczonym i sensownym. Tak jak pisałam. Po raz drugi w ciągu krótkiego czasu odwoływał sesje (wcześniej tego nie robił aż tak często), ale w ciągu tych 3 lat zdarzyło mu sie ok.10 razy odwołać. Ja nie widziałam do niedawna, że jest zasada 48h obowiązująca oczywiście jedynie mnie - dopiero dopytałam niedawno kiedy odwoływał on z myślą, że zasady obowiązują obie strony - ja nigdy z tej zasady nie korzystałam, bo ja chodzę na terapie ochoczo, nawet kiedy jestem chora i mnie nie zdarzyło się odwoływać. Jego nie obowiązują żadne. Będę próbowała negocjować z nim tą jedną sesje za darmo... niby nic, a wiem, że bardzo by to wzmocniło relacje i pozwoliłoby mi odbudować zaufanie. bo póki co ogarnia mnie wściekłość na samą myśl...
  8. namastej, to wyszło od niego po ponad 2 latach terapii, on stwierdził, że potrzebuje intensywniejszego procesu i że jest w stanie zgodzić się na ta taką stawkę... Dla mnie różnica była od początku ogromna - pomiędzy spotkaniami raz a 2 razy w tygodniu. Bardzo mu zaufalam, to jednak jest już wieloletnia relacja - tym bardziej zadziwiło mnie chamstwo z jakim wypominał mi niższą stawkę - powiedziałam mu o tym i wtedy walnął tekst o tym, że mogę napisać donos... Tak o tym akurat mnie informował, że z czasem się podniesie. według mojego terapeuty on jest ważniejszy... jeszcze mi powiedział, że to ja mam pecha, że jego choroba przypadła akurat na moją sesje... To było prawie tydzień temu, teraz go nie ma przez tydzień, a ja zostałam sama w poczuciu nadużytego zaufania. Te teksty o donosie czy "mam pani zapłacić"... dosłownie nie poznaje człowieka, któremu powierzyłam siebie. Inne teksty, że moja "nadmierna reakcja" jest symptomatyczna, że go komentuje z wyższościowej pozycji jak powinien się zachować terapeuta... jak was czytam widzę, że nie jestem jedyną osobą, która ma takie oczekiwania, że w sytuacji dość nietypowej terapeuta robi pewne zadosciuczynienie i sesje za darmo... Zgadzam się jest to usługa - ale jesteśmy też w ponad trzyletniej terapii i nie uważam bym wymagała niemożliwego. Pal licho 50zł... chciałabym by traktował mnie z szacunkiem, bo teraz czuje sie totalnie zmieszana i myślę, że jeśli on tej sesji darmowej nie zrobi... będę czuć uraz. Pomimo tego, że się z nim związałam mocno rozważałam zmianę terapeuty... choć nigdy wcześniej nie przyszło mi to nawet do glowy, a teraz czuje do niego niechęć żal, myśle, że jest interesowny, chodzi mu tylko o kasę, nie potrafi zachować się z klasą... Jestem wściekła i moja wściekłość potęguje się kiedy widzę, że macie podobne doświadczenia i widzę, że jednak mam rację, z tym, że to ze swoimi komentarzami urwał się jak filip z konopii...
  9. No mój dużo nie zarabia na mnie bo 50 zł za sesje... ale sam tak ustanowił, stwierdził, że potrzebuję częściej terapii. Teraz nie ma go przez cały tydzień, a spotykamy sie 2 razy w tygodniu, kolejne dwie sesje przepadły... powodem konferencja oczywiście, ale sprawa odwołania wzbudziła we mnie tak silne emocje, że z pewnością do tego wrócę . Jestem ciekawa czy to przemyśli i czy zaproponuje jakieś rozwiązanie. Myślę, że przeżywam mocno wszelkie separacje i tak dalej i można się zastanawiać i przyglądać temu co ta sytuacja mówi o mnie, jednak uważam, że kolejna sesja na temat odwołania sesji i durne słowne gierki o tym, że mogę donieść do towarzystwa - moim zdaniem po 3 latach relacji... czyli w tym momencie pewnie ponad 150 spotkaniach jest nie do pomyślenia... Tym bardziej uważam, że należy mi się sesja za darmoche, skoro rozmawiamy o JEGO spóźnieniu... Bardzo jestem mu wdzięczna że jest i wiele dzięki niemu zrozumialam, ale chce żeby traktował mnie jak człowieka. Nie chodzi o kasę... o te 50zł, ale żeby pokazał, że mnie szanuje. Czy ja nie wymagam zbyt dużo... jesteśmy w polsce... w UK słyszałam, że zdarza sie, ze pacjenci płacą za urlopy terapeutów ( w sensie za nieodbyte wtedy sesje) jednak jest to nieporównywalnie inna kasa i może mentalność... namastej, czyli z tego co mówisz odbywa się niekiedy taki proceder, że odbywa się sesja za darmo... więc moje żądanie by terapeuta mi zadośćuczynił to, że zdezorganizował mi dzień i sprawił, że czułam się jak kretynka... 5 minut przed to zgoła coś zupełnie innego niż kilka godzin przed.
  10. Ja płaciłam 80 na początku, potem 90 za sesje, od pół roku terapeuta sam zaproponował, żebyśmy spotykali się dwa razy w tyg i będę płacić 50 zł, dopóki nie zacznę więcej zarabiać, wtedy mamy wrócić do tematu. Jestem w terapii od ponad 3 lat, terapeuta robi wakacyjne przerwy ok.miesięczne, kilka razy zdarzyło mu się odwołać sesje. Mnie nigdy... przychodzę nawet kiedy jestem chora. Odwołałam tylko raz kiedy zmarła babcia i to kilka dni przed, bo akurat wybierałam się na pogrzeb. Jednak wiem, że nieodwołanie 48h przed sesja powoduje, że płaci się za sesje, która się nie odbyła, choć nigdy z tego nie korzystałam... Była sytuacja w której umówił na tą samą godzinę mnie i innego pacjenta, wtedy była sesja tamtym pacjentem. W sumie sytuacji z odwoływaniem z jego strony było ok.10... w grę wchodziły jeszcze jego wyjazdy, konferencje, no i choroba. Nie tak dawno - odwołał sesje dwukrotnie - chwile przed sesją. Ostatnio 5 min przed, kiedy byłam już przed gabinetem. Gadka szmatka - ze relacja terapeutyczna nie jest równa, wypomnienie mi tego że od dawna korzystam z preferencyjnej stawki (dziwne sformułowanie, jakby płacenie zusu - z resztą sam zaproponował taką stawkę, więc nie wydaje mi się by czuł się nadużywany czy cierpiał z tego powodu). Mówił też że zasady (odwoływanie 48h) działają tylko u pacjenta, a on może tylko zaoferować, że da mi znać najszybciej jak to będzie możliwe... czyli 5 minut przed jest wg niego w porządku. Powiedziałam mu, że słyszałam, że w takiej sytuacji, kiedy terapeuta odwołuje sesje 5 min przed (tłumaczył to problemami zdrowotnymi) powinna odbyć się kolejna sesja gratis. Terapeuta wkurzył się, nie przyjmował moich wyjaśnień, że nie chodzi o stawkę za sesje tylko o to, że czuje się potraktowana niepoważnie, szczególnie, że sytuacja zdarzyła się dwa razy... Usłyszałam, że jak mi się nie podoba to mogę donieść na niego do któregoś z towarzystw... i że to sprawa między nim a jego superwizorem... Gdyby to był początek relacji terapeutycznej, ale po 3 latach liczyłam na traktowanie tego co się dzieje bardziej relacyjnie... uważam za chamstwo wypominanie mi czegoś co sam zaproponował. A może mam zbyt duże wymagania? Jak myślicie?
×