Skocz do zawartości
Nerwica.com

keefas

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia keefas

  1. Witam. Już nie mogę. Muszę się wylać. Nie musicie tego czytać. Potrzebuję chyba świadomości tego, że ktoś to może przeczytać. Że może ktoś mnie wysłucha. Nie daję rady. Od pól roku się męcze. Dorosły facet, który płacze po nocach. Moja narzeczona odeszła pół roku temu. Bylismy 7 lat razem. To były najcudowniejsze lata mojego życia. Poznalismy się będąc jeszcze nastolatkami. I tak przez te 7 lat mimo że dorośliśmy to kochaliśmy sie jak te nastolatki. Tak czułem się dzieciakiem. Pewnego dnia coś pękło. Ona zaczęła budować jakby swoje własne osobne życie. Gdzieś obok naszego związku. Kilka miesięcy przed ślubem powiedziała, że nie che być już ze mną. Kocha mnie ale nie może ze mną być. Podawała różne powody. Że czuje że musi być bardziej samodzielna na wypadek gdybym kiedyś ją zostawił. Że brak nam wspólnych pasji. Fakt że wcześniej mieliśmy kilka cieżkich miesięcy. Sesja ona przechodziła operację, rozmowy z rodzicami o ślubie, weselu kosztach. Straciłem pracę w miedzy czasie. Ona miała problemy na uczleni. Tylko gdy chciałem jej pomóc jakoś to ogarnąć to ona nie chciała. Szukała pomocy u koleżanek , kolegów tylko nie u mnie. Po rozstaniu, raz wracała mówiąc że kocha, a potem znów znikała na tygodnie. Rozwalało mnie to co raz bardziej psychicznie, ale nie potrfiłem i nadal nie potrafię powiedzieć koniec. Zacząłem się leczyć psychiatrycznie, jakieś tabletki wyciszające poprawiające nastrój. Nic to nie dawało. Co raz częściej boli mnie serce. Czuje że mój organizm już jest na skraju a ja nic z tym nie mogę zrobić. Choć w pracy, w sród znajomych wydaje się że nic nie jest. Wewnętrznie czuję się tak źle. Nie mówię nikomu już o tym co mnie boli. Że czuje się tak spięty jakby mnie ktoś zamkną w pudełku zapałek. BOli mnie kark, brak mi odrobiny relaksu. CZuje się cholernie samotny. Boję się kobiet. Unikam kontaktów z nimi bo czuje się jak bobmba która może je zranić. Że wejdę w związek i potem ktoś będzie płakał. Bo tak już się raz stało. Po pół roku gdy zaczęłem spotykać się z dziewczyną. Moja była narzeczona zaczeła pisać smsy. Czułem, że końcu zaczyna do niej docierać że mnie traci. Więc moją sympatię rzuciełem z dnia na dzień. I tak przyszła do mnie. Płakała że żałuje, że tylko mnie kcoha. Że nikt nie potrafi jej zastąpić mnie. Nie chciałem od razu rzucać się na głęboką wodę. Powiedzialem że mnie zraniła i że jeżeli chce to naprawić to musi się postarać. Tyle razy mi powiedziała że jest jej lepiej, że sypiała z innymi, dowiedziałem się, że mogła mnie zdradzać jeszcze gdy byliśmy razem. Chciałbym jej to wybaczyć ale ona nie daje sama sobie przepaczyć. Dwa dni się widywaliśmy, po czym ona znów zniknęła wcześniej mówiąc, że nie moze ze mną być mimo że mnie kocha. Kilak dni potem ja poprosiłem o spotkanie. Powiedziała mi wtedy, że zakochała się, ale mnie kocha bardziej. Że nie sama nie wie czego chce. Bo wie że nikt jej już pewnie nie pokocha tak jak ja, ale musi się przekonać. Boże moje serce jakby znów pękło. Było lepiej. Spotykałem się z tamtą dziewczyną i potrafiłem się uśmiechać. A teraz? czuje się jak ostatni skur**l. Logika mi podpowiada że musze już dać spokój, ale kochałem ją tak bardzo! Nie umiem wyobrazic sobie życia bez niej. Mam świetną pracę, kończe studia, mam cudowną rodzinę, ale nikt i nic nie potrafi mi dać takiego szczęścia jak ona. już nie wiem co robić. Leki nie pomagają. Ludzie mają mnie dość bo ich męczylem tak długo opowiadaniem jak mi źle i cieżko. Wiele osób unika kontkatu ze mną bym znów czasem nie zaczął. Nawet moi rodzice mają już tego dość. Nie mam z kim pogadać. Brak mi motywacji do wstawania co rano. Budzę się i dociera do mnie to za każdym razem, że ona jest tak blisko, że było nam tak cudownie, a teraz? Nawet nie wiem co robi, gdzie jest, czy jest zdrowa. To miał być najcudowniejszy rok mojego życia. Ślub, wspólne mieszkanie, a okazał się najgorszym. Pamiętam jeszcze smak szampana na jej ustach gdy składaliśmy sobie życzenia w nowy rok mówiąc "niech to będzie cudowny rok" 2 miesiące później zaczął się najgorszy koszmar mojego życia. Przepłakałem całą wiosnę, Przeleżałem w łóżku całe lato, zaczyna się jesień a ja co? nadal rozmwalony. Nie czuje żeby się coś poprawiało. Wciąż tesknie, wciąż myślę. Potrzebuję kogoś kto mnie wesprze w tym. Marzę o tym by spędzić z nią jeden dzień. Taki w którym powie mi szczerze wszystko. Całą nawet najgorszą prawdę. Ale niech powie że mnie kocha, że razem damy radę ze wszystkim się uporać. Podobno ona też wcale nie jest w najlepszym stanie. Chciała odebrać sobie życie. A może tka mówiła by mnie zmiękczyć. I zmiękczyła a potem powiedziała że nie może ze mną byc? Jestem tak zagubiony. Zawsze jakoś dawałem sobie radę. Wszystkie problemy szło rozwiązać. A tu jak kamień nie do ruszenia. Gdyby był jeden człowiek który z nią porozmawia i wytłumaczy mi to co ona robi. Powie mi człowieku ona potrzebuje tego byś ją wsparł. Daj jej czasu i wesprzyj ją. Gdyby ktoś mógł jej wytłumaczyć dziewczyno. Popatrz na tego gościa. MOże to nie Brad Pitt ale nikt nie pokocha Cie tak jak on. Idź do niego i powiedz mu że go kochasz. Szczerze jestem na takim etapie, że z chęcią oddał bym jedną nerkę by dziewczyna którą skrzywidziłem przestała plakać, drguą nerkę po to by moi bliscy nie płakali po moim odejściu, serce za jeden dzień z nia by powtórzył się dzień gdy w balsku księżyca i gwiazd, na plaży w Bułgarii, gdzie byliśmy tylko my. Popijalismy wino i porosiłem ja o to by została moją żona. To był najszczęśliwszy dzień mojego życia. Nie spaliśmy do rana. leżelismy na plaży. Całując się i kochając. Za powtórkę tego dnia oddam serce. Potem mogę już spokojnie odejść. Tak się właśnie czuję. Jakby mnie walec drogowy przejechał. Zupełnie nie wiem co mam robić. Każdy potrafi dawać dobre rady olej ją, nie warta była, dobrze że teraz nie po ślubie. Nikt nie potrafi jednak mi wyciąc z głwoy tych 7 lat. Tych marzeń że zestarzejemy sie przy sobie. Razem zawsze o tym marzyliśmy by być już na zawsze ze sobą. Aż znalazł się ktoś kto jej namieszał w jej głowie. i wszystko legło w gruzach. Po operacji nie było przy niej nikogo. Nie przyjechali rodzice. Znajomi. Sam czuwałem przy niej wsłuchany w rytmiczne pikanie aparatury. Waptrzony w jej bladą twarz z rurkami z tlenem w nosie. To ja dbałem o nią jeżdziełem po specjalne leki. Stałem w takich kolejkach po leki dla niej. To było zupełnie normalne. Kochałem ją i nawet przez myśl mi nie przeszło by tam nie byc. A ona zaczeła się przyjaźnić z tym lekarzem który ją operował. Jak Apollo mówiła o nim. Może i potrafił bajerować, i był przystojny. Jednak to ja się nią opiekowałem. Ja już sam nawet nie wiem czy chce być z nią, ale nie potrafię noemalnie zacząć życ. Za każdym razem gdy dociera do mnei ta mysl że teraz kto iny ją adoruje. Kto inny prawi komplementy a ona zamiast go strzelic w pysk i przyjśc do mnie. Usmiecha się do mniego. To ściska mi tak gardło że nie mogę złapać tchu.
×