Skocz do zawartości
Nerwica.com

mały

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia mały

  1. Myśli samobójcze nachodzą mnie dlatego że nie wierze że może być innaczej, lepiej itp. Tak na prawde nie chce sobie nic zrobic bo ja kcham życie tylko nie takie, kiedy byłem młodszy potrfiłem się cieszyć z różnych rzeczy teraz patrze na swoje życie i stweirdzam że zmarnowalem sporo czxasu i jest już za późno żeby cokolwiek zmienić, a jak czasami nachodzi mnie wiara że to jest właśnie życie i trzeba iść dalej i że jest jeszcze sporo czasu zeby to zmienić to po chwili dopada mnie marazm i bezsilność, odpływają wszelkie siły i nad głową pojawiają się czarne chmury. Czasami czuje się tak jakby ktoś wlał mi do żolądka kwas który pali żywymogniem i czuje fizyczny bół w środku. Nie lecze sie u nikogo, bylem kilka razy na wizytach u psychologa ale stwierdzalem zawsze że jak sam sie nie pozbieram to psycholog mi w tym nie pomoże, chyba że trafiłem do kogoś kto nie potrafri pomóc. Nie wiem może mam za duże oczekiwania co do mojego życia i do swojej osoby i tych oczekiwań nie potrafie przeskoczyc bo jestem normalny i przeciętny, może stąd ten konflikt. Samobójstwa nie popełnie ale czasami czuje sie tak jakby to było jedyne wyjście, nie zrobie tego bo nie chce niszczyć mojej rodziny a zazwyczaj po prosrtu mam jeszcze siłe żeby odrzucic te mysli. Dzięki za odpowiedź, jeszcze się odezwa i bede sie starał cos ze sobą zrobic...pozytywnego oczywiście...:)
  2. Przez mój stan (strach, niskie poczucie własnej wartości, obawa przed odrzuceniem, kompleksy itp) mam niewielu znajomych, dodatkowo zostawiła mnie dziewczyna...po prostu jej wysiłki wkładane w ten związek nie dawały efektu, kocha mnie bardzo ale straciła wiarę, że może się coś zmienić po prostu nie potrafiła zrozumieć jak się czuje i że to jest coś więcej niż zwykły pesymizm, sam jestem sobie winien i długo nad tym pracowałem. Mój "dół" nie jest związany z zerwaniem, nie jest to młodzieńcza zawiedziona miłość ... tylko dopiero teraz parę rzeczy musiałem w końcu zauważyć, teraz dopiero zdałem sobie sprawę jakie mam puste i bezsensowne życie, jaki jestem beznadziejny, po prostu potrafiłem spierdolić nawet coś takiego, a trwało to 3,5 roku wiec powiedzcie mi po co ja mam żyć jak i tak wszystko po drodze muszę spierdolić. Długo mógłbym pisać co schrzaniłem w swoim życiu ale uwierzcie mi nie ma prawie żadnych sukcesów za sobą. Piszecie że sens życiu nadaje cel, ja tego celu nie potrafię sobie znaleźć, nie widze dla siebie przyszłości, odstaje od wszystkich. Teraz dodatkowo zostałem z tym prawie sam...zaczynają mnie nachodzić myśli samobójcze, czasami się poprawia ale na krótko, nie mam żadnej odskoczni i dużo wolnego czasu, za dużo bo cały czas myślę o tym wszystkim i sam siebie napędzam negatywnie ale nie potrafię innaczej, po prostu zaczynam bać się ludzi, zaczynam bać się wychodzić z domu, przeraża mnie wizja samotności bo kto będzie chciał poznać takiego zdołowanego człowieka bez celu w życiu, pasji i energii do życia...jest źle i gorzej z każdym dniem...:/
  3. Nerwice mam chyba bardzo długo, zawsze czułem ten lęk w środku. W moim przypadku chodzi o strach przed przyszłością. Cały czas mam wrażenie że życie ucieka mi między palcami a ja nie potrafię tego zmienić. Boję się żyć, podejmować własne decyzje, boję się samodzielności, porażki i tego że nic nie potrafię. Cały czas żyje na zasadzie "lizania lodów przez szybę", boję się ryzyka bo cały czas mam świadomość że nie wyjdzie, ile razy się zdołam otrząsnąć i na coś zdecydować wycofuję się zanim osiągnę połowę swojego przedsięwzięcia i jest tak ze wszystkim. Każdy mógłby pomyśleć że jestem "mięczakiem" i sam się tak czuję wstydzą się swojego odbicia w lustrze, przed ludźmi zawsze udaję że wszystko jest ok, tym samym pogrążam się coraz bardziej w tym że jestem beznadziejny i dusząc w sobie swoje obawy ale wstydzę się o nich mówić. Nie będę się wgłębiał w szczegóły bo nie o to teraz chodzi, chodzi mianowicie o to że coraz częściej mam myśli że to nie ma sensu, że ja nie chce żyć przeciętnie ale nie potrafię osiągnąć niczego więcej od przeciętności, wiem że powinienem winić tylko siebie albo swoje wygórowane oczekiwania od życia ale to nie jest takie proste, wszystko leży w mojej głowie, wydaje mi się cały czas że wszyscy których znam żyją normalnie, że wszystko im wychodzi i ja od nich odstaje już tak daleko że nie jestem w stanie tego zmienić i nadrobić. Coraz częściej niestety mam myśli samobójcze, często było już bardzo źle, chciałbym sobie z tym poradzić bo gdybym strzelił do siebie to tak jakbym strzelił w serce swojego ojca i matki i tak jakbym zniszczył im życie ale ja już nie mogę dłużej, chciałbym o tym z kimś pogadać iść na terapię ale nie potrafię się na nią wybrać bo albo w innym mieście a nie mam pieniędzy, albo długo się czeka i nie ma terminów. Czuję się tragicznie, często chciałbym zwinąć się w kłębek i uciec w sen, często się wyłączam i uciekam w marzenia ale to do niczego nie prowadzi. Nie wiem jak wam to wszystko przedstawić ale moja nerwica jest jak sinusoida która leży na równi pochyłej, są dobre i złe dni ale każdy następny "dół" jest coraz większy i możliwe że któregoś dnie po prostu nie dam rady się z niego podnieść. Chciałbym o tym z kimś porozmawiać ale nie mam z kim bo przed znajomymi jest mi wstyd, boję się tego że się przestraszą mojego stanu bo zawsze mieli mnie za uśmiechniętego beztroskiego chłopaka a tutaj takie coś...chciałbym z kimś pogadać ale z kim ? Tracę siły !
×