Odpływam, odpływam i chyba nie mogę wrócić.
Witam, przepraszam, że zakładam ten temat w dziale depresja, ale w sumie sama nie wiem do czego to wrzucić.
A może właściwie nic mi nie jest i to tylko moja wyobraźnia.
Chciałabym się was poradzić, mam problem z którym raczej do lekarza się nie wybiorę bo by mnie chyba wyśmiał,
głupio mi nawet o tym pisać. Moim problem jest fantazjowanie i to chyba już takie patologiczne ;>
Wiem, że ludzie marzą, ale w moim przypadku jest to chyba niezdrowe. Od miesiąca nie wychodzę z domu, leże w łóżku
i cały czas marzę, tworzę swoją alternatywną rzeczywistość(sic!). Zerwałam już większość kontaktów ze znajomymi, nigdzie nie
chce wychodzić. Mam jakieś problemy z apetytem, gdyby nie to, że rodzina każe mi jeść śniadanie i kolacje to chyba w ogóle bym nie jadła.
Ze snem też jest kłopot, nie mogę zasnąć, wczas wstaje. Wszystko mi obojętne, na niczym mi nie zależy. Nie obchodzi mnie nic.
Nie potrafię nawet obejrzeć filmu czy książki, pogadać z kimś bo zaraz się wyłączam. Pogorszyła mi się pamięć, koncentracja.
Taki stan trwa już ok. rok tylko, że jest w sumie coraz gorzej. Nie wiem czy to zwykłe lenistwo, może wpadam w paranoje i to całkiem
normalne? To życie czy już tylko wegetacja. Ostatnio po wykładzie mojej matki doszłam do wniosku, że mogę przez moją obojętność i apatyczność spaprać sobie życie. Czy ze mną jest coś nie tak? Czy po prostu taki beznadziejny charakterek?
Za wszystkie rady z góry dziękuję.