Ja czasem czuję się jak wielki sopel lodu. Potrafię tak boleśnie zranić i nie umiem nad tym zapanować. W środku cała krzyczę żeby ktoś mnie powstrzymał przed mówieniem tego co mówię a co rani, przecież wcale tak nie myślę, a wyrzucam z siebie tak okropne słowa. Mówiąc mylę sobie "co ja mówię?!", potem kiedy widzę,że ktoś przeze mnie cierpi nie potrafię przeprosić, nie potrafię przytulić... Nie czuję nic. Ostatnio moje 6-cio letnie dziecko zapytało mnie czemu zawsze jestem zasmucona.Nie umiałam odpowiedzieć. Nie umiem z tym walczyć.Wiem,że w końcu wszystko stracę. Mój mąż jest już tak daleko ode mnie...Nie potrafię się do niego zbliżyć. Gdyby nie moje dziecko nie wiem po co bym tu trwała.Codziennie walczę o to żeby wyłuskać z siebie jakieś uczucia, ale jestem jak skorupa. Nie potrafię czuć.