Skocz do zawartości
Nerwica.com

taknie

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez taknie

  1. Kurczę, jeśli dostrzegłeś u siebie problem bez pomocy psychologa i bez "mitomanii", czy "narcyzmu" wykrzyczanego w twarz, to nie jest aż tak źle. Twoje mechanizmy obronne nie przysłoniły jeszcze całego poglądu na siebie. Rozumiem rozgoryczenie i skrajność, ale głowa do góry! Idź do dobrego (najlepiej poleconego) psychologa i szukaj pomocy!
  2. mattoni wprawdzie post został wklejony dość dawno, ale może moja odpowiedź przyda się komuś. Mianowicie podobny problem miałam do niedawna tuż przy sobie: moja przyjaciółka kłamała od zawsze. Ja i inni z grona przyjaciół odkryliśmy te kłamstwa wcale nie szybko. Jest tak jak piszesz- to, co mówiła miało na celu zwrócenie uwagi na siebie, ale nie zawsze w pozytywnym kontekście. Bo potrafiła i opowiadać bajki o swoim życiu towarzyskim, ciekawym dzieciństwie, ale i wymyślać chorobę, by wzbudzić współczucie. Co więcej, potrafiła się przy swojej historii nieźle spłakać. Wszystko wzięło się, jak zwykle, z dzieciństwa. Pojawiła się na świecie nieplanowana, rodzice chyba nie dojrzali do jej wychowywania i nie bardzo zwracali na nią uwagę. Dlatego od dziecka musiała wszystko przejaskrawiać, by mogła zaskoczyć, zasmucić, czy wywołać zachwyt. Dodam, że gdy naprawdę zachorowała, niemalże nikt jej nie wierzył. Sprawa potoczyła się dość zaskakująco, jak dla mnie (od pięciu lat byłyśmy najbliżej, mogłoby się wydawać). Przestała wychodzić z domu. Potrzebowała wyłączności i zainteresowania, którego ja jej dać nie mogła, a później nie chciałam. Nasz kontakt urwał się, nie wiem co się z nią dzieje, ale podejrzewam, że jest wyjątkowo źle. Pomyślicie, że egoistka ze mnie, że nie pobiegłam za nią. Jednak ona niewyobrażalnie mnie skrzywiła. to przez nią nabrałam kompleksów, czułam się gorsza, nie słuchała mnie, była gdzieś obok. Nawet nie wiem kogo naprawdę znałam. Bywały momenty (przy alkoholu) kiedy jej mechanizmy obronne chowały się na moment. Była człowiekiem pełnym wad, ale i zalet. Prawdziwa bywała, przez moment. Przez nią przestałam szanować ludzi, nawet własną matkę potrafiłam zbesztać. Zaczęłam żyć jej ideałami. Sama wymagałam od siebie zbyt wiele - wpędziłam się w nerwicę. Odzierała ludzi z ich ludzkości, pragnęła niemożliwego. Mimo to, gdyby poprosiła mnie o pomoc, pomogłabym. Ale jej duma i pogoń za ideałem nie pozwolą na to. Niewiele wiem o tobie, mattoni, ale na twoim miejscu zadałabym sobie pytanie, czy znasz człowieka, którego kochasz. Czy on kiedyś da się poznać? Ja sobie zadałam. I, wybaczcie, ale pozbyłam się balastu, ale nerwicy do tej pory nie mogę.
×