Jakoś nawet dzisiaj zebrałam się w sobie i poprosiłam mamę żeby znalazła mi kogoś. Chyba cieszę się że udało mi się to wszystko napisać tutaj, przynajmniej zebrałam myśli. Chociaż rano obudziłam się z zamiarem wejścia tu, skasowania tego posta zanim ktoś go zobaczy i zniknięcia z tego forum jak z każdego innego miejsca. Przypadkowo nie miałam internetu do późnego popołudnia.
Oni wszyscy zawsze odbierali to wszystko w formie niesmacznego żartu, wszystko co mówiłam o zabijaniu się i cięciu, to że piję dużo i samotnie, to że bardzo w pewnym momencie schudłam, że nie wychodzę z domu, niby zdając sobie sprawę że nie wszystko jest ok ale 'wszyscy jesteśmy wariatami, tylko nie wszyscy się jeszcze przebadali'.
Normalni ludzie nie potrzebują psychologa, ja przecież nie jestem chora, nigdy nie sprawiałam rodzicom żadnych problemów wychowawczych, nigdy nie byłam na wagarach, nie paliłam, nie piłam, nie próbowałam narkotyków, cały mój 'młodzieńczy bunt' to bycie zdeklarowaną niewierzącą w tak sobie wierzącej rodzinie. No i może to że nie umiem się dogadać z rówieśnikami i nigdy nie umiałam.
Mniejsza o to.
Nadal nie bardzo rozumiem co miałabym zrobić jeśli faktycznie znajdę psychologa i do niego pójdę.
Obecnie jedyny lekarz do jakiego chodziłam w miarę regularnie to ginekolog kiedy brałam tabletki.
I co, pójdę do kogoś i "słucham" albo "co pani dolega?"
Nie wiem co mi dolega. Nie wiem co mam mu powiedzieć. Gdybym zaczęła od początku, nie starczyłoby całego czasu świata. Zresztą kogo by to miało interesować, nawet gdyby miał tego słuchać za pieniądze.
Ktoś mi kiedyś powiedział że stwarzam sobie problemy na siłę, sama sobie je wmawiam. Ludzie przeżywają prawdziwe tragedie, mają problemy, dzieje im się jakaś krzywda, tracą ręce, nogi, dzieci, a ja 'mam wszystko', rodziców, dach nad głową i co jeść, a umiem tylko narzekać. Mam wrażenie że nawet gdybym się zabiła, byłabym 'głupim, samolubnym dzieckiem któremu się w dupie poprzewracało i co ona sobie niby myślała'. Nikim więcej.
Sama nie wiem.
Znowu coś piłam, inaczej przecież nie byłabym w stanie powiedzieć nikomu ani słowa.
Brzydzę się sobą i tym co ze sobą robię.