Skocz do zawartości
Nerwica.com

stillness

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez stillness

  1. w sumie to mam problem z tymi lekarzami i mam potrzebę porozmawiania z kimś kto to przeszedł albo jest w trakcie, ale że tak powiem prywatnie a nie na forum publicznym - no już niestety wkrada się paranoja i obawy że ktoś tu mnie znajdzie jeśli by ktoś mógł się odezwać na pw to bardzo bardzo proszę
  2. nie mam możliwości pójścia prywatnie, głównie z powodów finansowych miesiąc to wbrew pozorom bardzo mało czasu, wątpię żeby stało się coś bardziej niż działo się wcześniej a jeśli nawet nie to przynajmniej będzie spokój ze wszystkim win-win kahir - że carpe noctem? brzmi przyjemnie ale skrzynkę wódki schowaj przede mną głęboko bo ja w gorszych chwilach jestem w stanie wypić tyle co syberyjski drwal i jego trzej koledzy
  3. jak to z polskimi realiami bywa - można się zapisać ale na jakiś wrzesień na razie pilnują mnie rodzice, bardzo zdaje się moja mama miała podobne problemy kiedyś, tylko wynikające z czego innego trochę szkoda tylko że jestem się z nią w stanie dogadać dopiero po 3 butelce wina i wcale tego nie chcę (* tak, miałam kontakty z psychologami, przypadkowo dostawałam się w różne miejsca i rozmawiałam z różnymi ludźmi każdy mnie w jakiś sposób zawiódł, szkolny psycholog wszystkich nas traktował jak głupie, rozpieszczone dzieci, a nie jak ludzi, nawet w liceum i tak rozmawiał tylko z tymi którzy byli niegrzeczni. ja jestem grzeczna. zawsze.
  4. nurofen plus - ciężkie bóle menstruacyjne, szczególnie odkąd po paru latach brania dałam sobie spokój z hormonami znaczy 'nie mogę wstać z łóżka i mam ochotę rzygać z bólu' ciężkie, a nie 'wzięłabym no-spę ale jestem idiotką i wolę się truć' poza tym nie wiem co ma efekt otumanienia do rekreacyjności (lekarki wszelkie zalecały termoforek) kahir, nie chcę i oni już chyba i tak wiedząc od paru tygodni czy miesięcy o tym co się ze mną dzieje, zdarza im się mówić prawie tak jak ty, albo że mnie 'kochają' - szczególnie jak się z nimi ciężko pokłócę a jestem kilkaset kilometrów od nich, że jestem piękna, mądra i cnót pełna - tylko że zarówno ich słowa, na które nawet nie zasłużyłam i których nigdy wcześniej od nich nie słyszałam, jak i takie twoje, chociaż mnie kompletnie nie znasz, przypominają mi rozmowy policyjnych negocjatorów którzy chcą odbić zakładników z rąk szaleńca - dobrze wiadomo że na koniec, niezależnie od tego co mu obiecają, on i tak zostaje oszukany i zastrzelony ale spróbuję, najwyżej mnie pan psycholog wyśmieje i będę miała pretekst żeby się sama zastrzelić edit: (wybaczcie mi to marudzenie, i tak się dziwię że w ogóle mi ktoś w tym wątku odpowiada jeszcze bo jest tu wiele na pewno dużo bardziej nieszczęśliwych ludzi ode mnie, wiem że zawsze wszystkich zrażam i irytuję takim zachowaniem i dlatego nikt nie może ze mną wytrzymać nawet przez chwilę)
  5. Jakoś nawet dzisiaj zebrałam się w sobie i poprosiłam mamę żeby znalazła mi kogoś. Chyba cieszę się że udało mi się to wszystko napisać tutaj, przynajmniej zebrałam myśli. Chociaż rano obudziłam się z zamiarem wejścia tu, skasowania tego posta zanim ktoś go zobaczy i zniknięcia z tego forum jak z każdego innego miejsca. Przypadkowo nie miałam internetu do późnego popołudnia. Oni wszyscy zawsze odbierali to wszystko w formie niesmacznego żartu, wszystko co mówiłam o zabijaniu się i cięciu, to że piję dużo i samotnie, to że bardzo w pewnym momencie schudłam, że nie wychodzę z domu, niby zdając sobie sprawę że nie wszystko jest ok ale 'wszyscy jesteśmy wariatami, tylko nie wszyscy się jeszcze przebadali'. Normalni ludzie nie potrzebują psychologa, ja przecież nie jestem chora, nigdy nie sprawiałam rodzicom żadnych problemów wychowawczych, nigdy nie byłam na wagarach, nie paliłam, nie piłam, nie próbowałam narkotyków, cały mój 'młodzieńczy bunt' to bycie zdeklarowaną niewierzącą w tak sobie wierzącej rodzinie. No i może to że nie umiem się dogadać z rówieśnikami i nigdy nie umiałam. Mniejsza o to. Nadal nie bardzo rozumiem co miałabym zrobić jeśli faktycznie znajdę psychologa i do niego pójdę. Obecnie jedyny lekarz do jakiego chodziłam w miarę regularnie to ginekolog kiedy brałam tabletki. I co, pójdę do kogoś i "słucham" albo "co pani dolega?" Nie wiem co mi dolega. Nie wiem co mam mu powiedzieć. Gdybym zaczęła od początku, nie starczyłoby całego czasu świata. Zresztą kogo by to miało interesować, nawet gdyby miał tego słuchać za pieniądze. Ktoś mi kiedyś powiedział że stwarzam sobie problemy na siłę, sama sobie je wmawiam. Ludzie przeżywają prawdziwe tragedie, mają problemy, dzieje im się jakaś krzywda, tracą ręce, nogi, dzieci, a ja 'mam wszystko', rodziców, dach nad głową i co jeść, a umiem tylko narzekać. Mam wrażenie że nawet gdybym się zabiła, byłabym 'głupim, samolubnym dzieckiem któremu się w dupie poprzewracało i co ona sobie niby myślała'. Nikim więcej. Sama nie wiem. Znowu coś piłam, inaczej przecież nie byłabym w stanie powiedzieć nikomu ani słowa. Brzydzę się sobą i tym co ze sobą robię.
×