
mała_ja
Użytkownik-
Postów
16 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez mała_ja
-
hej wróciłam na stronke po chyba 2 m-cznej nieobecnosci moze nieco dłuzszej...przez ten czas chodziłam co tydzien na psychoterapie i raz w m-cu po leki do psychiatry...obecnie biore seronil i xanax. chciałam tylko napisac cos na co po 2 latach męczarni z nerwicą do mnie dotarło...mam 21 lat w tej chwili.w wieku 18 lat skonczyłam szkołe i nagle z 3 tysiecy ludzi w szkole zrobiła sie jedna wredna szefowa wykanczająca psychicznie w pracy.była depresja...pozniej nerwica lękowa.panicznie boje sie o swoją rodzine ze gdy wyjde z domu rodzice sie rozwiodą brat sie zabije babcia oszaleje trafi do szpitala psychiatrycznego...do tego w ciągu dwoch lat straciłam 2 kolegów,popełnili samobojstwo. siedząc na ostatnim spotkaniu z panią psycholog doszło do mnie ze rodzina jest rodziną,ale każdy odpowiada za siebie.jesli w domu nie potrafią sie dogadac nigdy nie potrafili skąd własnie wszystkie moje lęki to ja moge im pomóc jesli o to poproszą ale nie moge sie za wszystkich czuc odpowiedzialna jak jakas "matka polka" zaczynam swoje życie.zawsze myslałam ze koncząc jedną szkołe zdobywając jakis zawód trzeba sie go trzymac za wszelką cene i zgnic np w jakims sklepie pracując 12 godzin dziennie i nie mając juz sił na nic innego. tak wychowała mnie rodzina.psycholozka powiedziała ze dopiero wkraczam w dorosłosc wiec jesli zawód który wybrałam kilka lat temu idąc do szkoły handlowej mi nie odpowiada to teraz bedąc juz swiadoma czego chce w życiu moge zrobic jeszcze setki szkół,kursów i innych i wybrac to co najlepsze dla mnie, nie robic samej sobie na złosc bo tego oczekuje rodzina... jesli chodzi o lęki przed wyjsciej z domu wejsciem do marketu jazda pociągiem to nadal są. ale nie próbuje sie nimi zasłaniac chociaz ataki bywają bardzo cięzkie.nie mysle juz co bede robiła gdy wyzdrowieje.teraz chce zacząc to robic bez wzgledu na nerwice depresje czy inne g.... zatrowające życie.jesli chodzi o metode małych kroczków ktorą proponwała pani psycholog to u mnie sie raczej nie sprawdziła.np wyjscie do kogos na kawe i po godzinie wrócic do domu wiedząc ze nic sie nie stało wiec jutro tez dam rade. odrazu wsiadłam w pociąg i pomimo tego ze trząsłam sie jeszcze 3 dni po podróży wiem juz ze to nie pociąg mnie przeraza tylko to co ludzie o mnie pomyslą widząc ze jadąc mam drgawki. a drgawki moze miec kazdy.mam to gdzies.wsiadam i jade jak bedą sie patrzec to bedą ja chce byc zdrowa bo przeciez fizycznie wszyscy jestesmy zdrowi mozemy chodzic tanczyc biegac ale najczesciej mamy juz narzucone z góry myslenie"nie moge bo mam nerwice" miałam takie nastawienie przez dwa lata teraz bede walczyc chocbym miała co dwa metry mdlec.to nie jest raczej metoda drobnych kroczków ale terapia szokowa:) jesli ktos ma juz dosc to polecam nie zasłaniac sie chorobą i robic to co sie lubi z tylu sił ile tylko uda wam sie w sobie odnależć.a przeciez trwając z czym takim jak nerwica przez kilka lat czy m-cy sami wiemy ze mamy jej bardzo duzo.nie jeden człowiek by sie poddał.my nadal tu jestesmy i przeciez chcemy sobie poukładac życie no nie??pewnie pomyslicie ze jestem wariatką jakąs i wogole za kogo sie uwazam ze daje jakies rady ale jestem nerwuskiem jak kazdy tu chyba:) 2 lata zmarnowane teraz czas zacząc życ swoim życiem,nie życiem lęku. trzymajcie sie ciepło kazdemu życze powrotu do zdrowia:) a ja ide walczyc dalej:)kto pobiega po miescie??
-
ja biore aurorix (lek niby bardzo dobry na depresje i fobie społeczną) od 3 dni dopiero i czuje sie 3 razy gorzej niz przed rozpoczeciem tej "uleczającej" kuracji... tłumacze sobie to tym ze skoro jestem chora od 1,5 roku to choroba teraz dostaje szału ze cos chce ją wykurzyc ...tak troche dziecinnie sobie to tłumacze ale pomimo wielu skutków ubocznych lekarka nie kazała mi odstawic leku...ma sobie troche we mnie poszalec i posprzatac bo bałagan sie zrobił nieziemski... własciwie jak czytam niektóre posty w których ludzie pisza ze brali całą mase leków i nie było zadnej zmiany to mysle ze jesli ja od pierwszej dawki czuje ze cos sie bardzo zmieniło,chociaz na gorsze to tylko znak ze lek jakos na mnie wpływa i ze moze organizm sie uodporni i dzielna ja i dzielny aurorix zaczniemy jakos ze sobą wspołpracowac...odnosząc sukcesy oczywiscie:) wmawiam sobie ze bedzie dobrze ale szczerze mowiąc dobił mnie fakt ze poszłam do psychiatry...wiem głupie ale to tak jakby siegnąc dna troche...leki zeby moc wyjsc z domu...masakra... rycze godzinami z przerwami na chwilowe zebranie sie w sobie i tak w kołko...od jutra mam zwiekszyc dawke z 1 na 2 tabletki... bojcie sie lęki bo bedzie starcie
-
MOKLOBEMID (Aurorix,Mobemid,Moklar)
mała_ja odpowiedział(a) na mała_ja temat w Leki przeciwdepresyjne
dzieki mary za odp! wziełam własnie drugą dawke leku i musze przyznac ze jest mało ciekawie... wczoraj wieczorem było strasznie ciezko. czułam jakbym miała za chwile zejsc z tego swiata... tak jakby mozg najpierw chciał wyskoczyc z głowy a pozniej jakby w ogole przestawał pracowac... troche to smiesznie brzmi ale nie wiem jak to opisac inaczej... nie wiem moze to co we mnie siedzi juz od ponad 1,5 roku jakos próbuje sie obronic i dlatego tak sie czuje mam nadzieje ze to niedługo ustapi z nerwicą włącznie bo oszalec mozna...aah poza tym smiesznym uczuciem w głowie mam jeszcze trudnosci z utrzymaniem równowagi tak wiec narazie chodze prawie po scianach...ale jestem uparta i postaram sie jeszcze troche pomeczyc...albo ja albo nerwica no nie?? dwoje w tym przypadku to juz tłok -
a to nazwy leków które dostała dzis moja przyjaciołka:) jesli przekonaliscie sie w jaki sposób działają to napiszcie a jesli nie wiecie to niedługo napiszemy :)
-
byłam dzisiaj u psychiatry wrr pierwszy raz w zyciu...ale nie bolało...zapisał mi lek aurorix...brał to ktos z Was?? no i czy pomogł?? zaczynam brac od jutra i boje sie na maksa chociaz sama nie wiem czego pewnie skutków ubocznych ... napiszcie bo zwariuje:) pozdrawiam:)
-
draniu kochany!! jak tam twoja biologia??:)
-
heh bibi na prezydenta:) poza tym wojsko to głupota niech biora ochotników a nie biednych wystraszonych chłopców...na przysiedze brata normalnie płakac mi sie chciało jak widziałam chłopacy po 150cm wzrostu dreptali za tymi dwumetrowymi , przerazeni ...biedni normalnie...
-
noo kate80 :) gratulacje:)!!!!!!!!! jaki to zespoł podzwonimy popytamy heheh:) jakby co zawsze my nerwuski mozemy pospiewac pod kosciólkiem:)
-
hehe no przemogłam sie i pojechałam ale nie musze chyba dodawac ze w drodze spiewałam pod nosem dzwoniłam do wiekszosci ludzi w mojej ksiazce tel i skupiałam sie na zdrapywaniu lakieru z paznokci zeby nie oszalec i nie pasc... dzieki za wszystkie słowa otuchy:) buziaki
-
wyleczymy sie zobaczycie:) a jakby tak pomieszac róż z zielenią ?? bomba:) pomysle:D
-
kazdy z was ma pewnie jakies marzenia... i pewnie wieksza ich czesc wydaje wam sie nie do zrealizowania przez chorobe... ja postanowiłam sie na nich skupic chociaz bardziej zakreconych marzen chyba nikt z was nie ma heh...to bedzie czesc mojej psychoterapii... co zrobie jak bede zdrowa: -przefarbuje włosy na rózowo:) juz miałam ale wraz ze zmianą nastroju zmienił sie rózwniez kolor na głowie - wyjade gdzies do usa:) -tam sie zakocham wyjde za mąz za jakiegos znanego rapera lub co najmniej gangstera -rozwiode sie z nim dziedzicząc połowe jego majątku... -a pozniej bede sławna jak madonna conajmniej:D nie no zartuje oczywiscie ale napiszcie jakie macie marzenia moze pociesze sie ze nie tylko ja jestem taaak zakrecona:)
-
to znowu ja... tak wpadłam bo strasznie sie nudze no i sprzyja to w moim przypadku denerwowaniu sie i mysleniu o przyszłosci tej mniej kolorowej... nie tak dawno dzwoniłam do kumpeli z czasów szkoły sredniej... nie widziałysmy sie 2 lata i okazało sie ze własnie od 2 lat walczy z nerwicą... zgadałysmy sie i teraz uwaga!!! WSIADŁAM W POCIĄG I POJECHAŁAM do niej ...heh niby nic wielkiego ale dla mnie do cos czego boje sie najbardziej...dałam rade...teraz mamy kontakt przez gg baaardzo mnie wspiera mam nadzieje ze ja tez potrafie podniesc ją na duchu.. najwazniejsze ze umówiłysmy sie do psychiatry!!!! tak wiec 13 lutego pierwszy mały kroczek do osiagniecia celu- normalnosci... troche sie boje najbardziej tej drogi pociągiem poraz kolejny ale wiem ze jesli nie zdecyduje sie teraz to oznacza to dla mnie dodatkowe m-ce meczarni... chyba bede was potrzebowac heh... bede pisac co 5 minut o skutkach ubocznych leków które pewnie bede brała zanudze was tez opowiadaniami o psychoterapii... ciesze sie ze skumałam sie z kumpelą...razem bedzie nam łatwiej...dwie szalone nerwuski... a nasza przyszła pani dr z poznania podobno fajna i co najwazniejsze zna sie na rzeczy... jestem dobrej mysli... przede mną długa droga ale juz mysle o tym co bede robic jak wyzdrowieje i albo przez to szybciej wyzdrowieje albo szybciej zwariuje 3majcie kciuki ja trzymam za was powodzenia do "zobaczenia"
-
ananasów... wrrr teraz mi głupio
-
dziekuje za każda odpowiedz:) otarłam łezki obiecuje juz sie nie mazać...przede mną długa droga zaczne moze od znalezienia jakiegos dobrego psychiatry przejde pewnie przez nie jedną katorge z lekami ale to i tak lepsze od nie robienia nic i bycia złym na cały swiat ze nikt mnie nie rozumie i nie chce pomoc...pewnie jeszcze nie raz pozawracam wam głowe mam nadzieje ze ze mną wytrzymacie
-
cześć wszystkim! mam na imie kaśka mam 20 lat od 1,5 roku uwielbia mnie nerwica lękowa 1,5 roku temu byłam normalną nastolatką moze nieco bardziej pokreconą od innych ale raczej w pozytywną stronę. moje problemy zaczeły sie chyba w szkole sredniej. mieszkam w nieduzym miescie niedaleko poznania. postanowiłam ze wyrwe sie z mojego miasteczka i uczyłam sie w poznaniu. była to baaardzo duza szkoła od 3 tyś ludków. byłam bardzo towarzyską osobą wiec podobało mi sie tam nieziemsko. jednak szkoła szybko sie skonczyła a ja postanowiłam znalezc prace i troszke sie usamodzielnic. znalazłam prace jak myslałam dla mnie stworzoną, nie przewidziałam tylko jak podłą osobą moze okazac sie szefowa wszystko co miało miejsce w relacjach szefowej z pracownikami mozna było nazwac mobingiem. zalezało mi na tej pracy wiec postanowiłam zacisnąc zęby i przemilczec wszystko to co najchetniej wykrzyczałabym pracodawcy w twarz. moze to był moj bład. w pewnym momencie zauwazyłam ze nie ma sensu dalej tam pracowac. byłam chodzącym kłębkiem nerwow na widok budynku w którym pracowałam dostawałam mdłosci ale jeszcze wieksze były one wtedy kiedy myslałam o tym zeby sie zwolnic. cała ta sytuacja trwała ok roku i w pewnym momencie stwierdziłam ze cos jest nie tak. czasami trudno było mi złapac oddech serce waliło mi jak oszalałe z byle powodu.miałam bole żołądka migreny i z dnia na dzien dochodziło cos nowego dotąd byłam okazem zdrowia nigdy nie narzkałam wiec moje dolegliwsci zaniepokoiły wszystkich moich bliskich. zrobiłam badania. na poczatek wszystkie podstawowe krew mocz i takie tam z wynikami wszystko było ok. zapisałam sie do neurologa który równiez dał mi skierowanie na rozne badania.przez jakies poł roku odkad sie to zaczeło lekarze patrzyli na mnie jak na idiotke bo co kilka dni przychodziłam do nich i mowiłam ze cos mi dolega. oni patrzyli na wyniki badan i rozkładali ręce mowiąc ze to moze przemeczenie i ze potrzebny mi urlop. z czasem coraz ciezej było mi sie dobudzic rano mysl o codziennych czynnosciach doprowadzała mnie do szału. wiedziałam ze moj dzien składa sie tylko z porannej kąpieli całego dnia w pracy(piekle) i wieczornej kąpieli. byłam ciagle senna wszystko mnie denerwowało straciłam kontakt ze znajomymi nie chciałam wogole słyszec o jakimkolwiek wypadzie do kina czy na miasto. w koncu doszło do tego ze wychodziłam z domu do pracy ze łzami w oczach i tak chlipiąc szłam przez miasto nie zwazajac na to ze ludzie patrzą na mnie krzywo i obgadują mnie za plecami. czułam sie zle. pewnego dnia idąc z pracy naszło mnie jakies dziwne uczucie gorąca pozniej zimna zrobiło mi sie totalnie biało przez oczami słabo ugieły mi sie kolana i myslałam ze to juz koniec. zdarzyłam tylko usiasc na kraweżniku z którego zgarneła mnie sąsiadka jadąca akurat do domu. w domu poczułam sie lepiej. przespałam chyba dwa dni po czym leżąc w łózku w nocy zrobiło mi sie tak słabo jak nigdy. rodzicie wezwali pogotowie.lekarz powiedzial ze nic sie nie dzieje i ze mam tylko duzo odpoczywac zapisał mi tez tabletki przeciwbolowe:/ po pewnym czasie znajomi namówili mnie na wizyte u psychologa bo przypuszczali ze moze to byc cos w rodzaju depresji.ja nie widziałam o tej chorobie zupełnie nic.zajrzałam do internetu i mnie olsniło okazało sie ze wszystko to co sie ze mną działo pasowało idealnie do objawów depresji.pełna nadziei poszłam do pani psycholog z myslą ze jesli juz wiem co mi jest to w koncu bedzie dobrze. lekarka jednak powiedziała ze nie mam depresji bo sie usmiecham:/ byłam u niej jeszcze kilka razy po to zeby porozmawiac np o walkach gołoty i o amerykanskich raperach:) uwielbiam boks i hip hop... ale bez leków bez jakiejs normalnej psychoterapii chyba nie nalezało oczekiwac poprawy samopoczucia... przestałam chodzic do psycholozki i w koncu zwolniłam sie z pracy.myslałam ze sama sobie z tym wszystkim poradze skoro odejdzie mi ten najwiekszy stres...odszedł ten ale miałam nastepny...zaczełam bac sie wychodzic z domu przez te historie z zasłabnieciem na miescie... nie wychodziłam wcale wyjscie na schody przed domem było dla mnie ogromnym problemem ... kreciło mi sie w głowie miałam nudnosci juz nie chodziłam tylko dosłownie pełzałam lub poprostu leżałam i wyłam... wiedziałam ze musze wziac sie w garsc zaczełam zmuszac sie do wychodzenia z domu w moje przymusowe spacerki zaangazowałam moja kuzynke zeby miec swiadomosc ze gdyby cos sie stało ona bedzie ze mną... szczerze nigdy nie byłam u lekarza psychiatry. nieufam juz lekarzom...jedyne leki które zapisali mi przez te 1,5 roku to magnez , jakies witaminki na paznokcie i leki na chorobe lokomocyjną... mecze sie strasznie sama juz nie wiem po co i dla kogo... moja rodzina uwaza ze jesli wyniki badan mam dobre to przeciez wszystko ze mną ok i wymyslam i ze to napewno niedotlenienie bo nie wychodze z domu...nie wiedzą jak to jest zyc z tym okropienstwem jakim stresem prawie niemozliwym do pokonania jest jazda pociagiem lub innym srodkiem lokomocji...jakim piekłem jest dla mnie wyjscie do sklepu czy jakas uroczystosc rodzinna na której wszyscy na mnie patrzą i pytają co słychac a ja udaje ze jestem normalna i ze moje zycie jest piekne i kolorowe podczas gdy skupiam sie tylko na tym zeby nie zemdlec... nie daje juz rady...chciałabym wiedziec jak to było z wami...chciałabym zeby napisał do mnie ktos z was komu sie udało przez to przejsc i wygrac...wyzdrowiec... błagam powiedzcie kto moze mi pomoc. ja juz nie pamietam jak to jest czuc sie dobrze...nie pamietam jak to jest czuc sie sobą... czy to juz do konca tak bedzie?? jesli tak to chce zeby koniec był juz niedługo bo ja juz tak nie chce.... mam 20 lat niedługo 21 i zadnych perspektyw na normalne zycie dzis jutro i wogole...mi juz chyba nic nie pomoze:/ nie moge liczyc na rodzine za kazdym razem kiedy zaczynam temat wybucha awantura ze oni nie wiedzą co mam zrobic ze mam isc do przychodni do lekarza rodzinnego jesli cos mnie boli...a boli mnie tylko jedno...życie... błagam pomozcie mi walczyc sama nie dam rady... pozdrawiam was ciepło[/b]