Skocz do zawartości
Nerwica.com

beautifulsoul

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez beautifulsoul

  1. Tullus, ja we Wrocławiu polecam psychiatrę Panią Agnieszkę Jankiewicz. Bardzo sympatyczna kobieta, dokładnie słucha i analizuje każdy problem. Nie patrzy na zegarek podczas wizyty, co jest bardzo ważne..
  2. To jest nas dwoje ;)Gdyby była większa ilość osób można by zorganizować jakieś spotkanie na wrocławskim rynku. Widzę, że było więcej chętnych osob, ale coś się wykruszyli.. albo juz wyszli z problemów
  3. Czy ktoś z Wrocławia jest chętny spotkać się niezobowiązująco i pogadać o tym i o tamtym?
  4. Czy to już choroba? Witam serdecznie! Od dłuższego już czasu przeglądam to forum, ale dopiero dziś zdobyłam się na odwagę by zarejestrować się i opisać moją sytuację, gdyż naprawdę już sobie nie radzę. Otóż, jak domniemam moja historia zaczyna się 10 lat temu, gdy dowiaduję się, że moi rodzice rozwodzą się. Wtedy cały świat spadł mi na głowę i nie mogłam sobie poradzić z myślą, że już nie będzie tak jak dawniej. Przestałam się uśmiechać, rozmawiać z rodziną, znajomymi ( było mi wstyd, że mnie to spotkało ). Dopiero jakieś dwa lata temu oswoiłam się z myślą, że rodzice już razem nie będą. To jest straszne, że aż tyle czasu potrzebowałam by się z tym oswoić. Najgorsze było i jest to, że nie wiadomo u kogo być gdy chce się spędzać w tym samym momencie czas z jednym i z drugim rodzicem. Ale przechodząc do meritum, tak naprawdę rodzice nigdy nie okazywali mi miłości ani zainteresowania. Mimo to są moimi rodzicami i kocham ich, bezwarunkowo. Ojciec przez całe życie praktycznie się nie odzywa, a matka.. cóż matka odkąd tylko pamiętam mówiła mi, że jestem beznadziejna i że nic w życiu nie osiągnę, nigdy mnie nie przytuliła, nigdy nie powiedziała mi, że mnie kocha, zawsze byłam najgorsza i cokolwiek ja powiedziałam było złe. Zostawiła nas, odchodząc do innego faceta, kazała sprzedać nasze mieszkanie i dać jej połowę pieniędzy. Wtedy właśnie wylądowałam u babci I tak mieszkam tu już 6 lat. Jest źle, okropnie .. babcia gada na matkę, matka na ojca, ojciec na matkę itd.. A ja przez te wszystkie lata muszę tego wysłuchiwać. Na chwilę obecną nic nie sprawia mi przyjemności. Wstaję z łóżka, bo muszę. Pracuję i studiuję, do pracy muszę chodzić na nocki, gdyż w nocy nie mogę spać, bo mam milion złych myśli w głowie, a studiować już mi się nie chce:( Właśnie zepsuł sie mój związek. Przez kogo? Przeze mnie. Przez moją chorobliwą zazdrość, z którą nie potrafię walczyć Tak było od zawsze, wszystkie moje związki psuły się przeze mnie, były toksyczne. Gdy mój partner nie odzywał się do mnie dłużej niż godzinę, już miałam przed oczami scenariusz, że na pewno mnie zdradza. Miewam huśtawki nastrojów. Potrafię się z czegoś cieszyć, a za chwilę złapać totalnego doła i płakać. Od euforii po przygnębienie. Tak jest ładne parę lat. Jestem osobą bardzo wrażliwą i empatyczną. Wszystko mnie boli. Jestem również wymagająca i tego też nie mógł znieść mój facet. Najgorsze też dla niego było to, że wciaż się obrażam, z byle powodu... ma rację ale nad tym też nie potrafię zapanować. Kilka razy miałam myśli samobójcze, jednak coś nie pozwalało mi tego zrobić. Wszystko mnie denerwuje. Np. gdy ktoś mlaszcze, siorbie, je zupę i uderza łyżką o zęby.. mogę dostać furii z tego powodu. Albo ostatnio, mój facet jadł kiełbasę z grilla i trzymał widelec w sposób, który mi się nie podobał.. zrobiłam mu przez to straszną aferę. Nie chciałam tego. Miałam takie chwile, że potrafiłam powiedzieć, że nienawidzę, by chwilę potem przeprosić i powiedzieć, że kocham. Byliśmy razem ponad pół roku, a zrywałam z nim chyba z sześć razy Potem żałowałam i wracaliśmy do siebie. Jestem strasznie nerwowa. Teraz też czuję poddenerwowanie, nawet nie wiem z jakiego powodu. To wyniszcza mnie od środka. Głowa boli mnie praktycznie codziennie, czuję kołatanie serca, a najgorsze jest uczucie gdy słyszę bicie mojego serca, jakbym miała zaraz umrzeć Mam problemy ze snem. Byłam u lekarza parę miesięcy temu, miałam robione ekg ale nic nie wykazało. Ciśnienie miałam wówczas 186/110. Lekarz przepisał mi bellergot, ale nie uspokajał mnie on, poza tym, że szybko zasypiałam, nawet w ciągu dnia w pracy potrafiłam przysnąć. Nikt nie potrafi mnie zrozumieć, nikt nie potrafi zrozumieć tego co czuję. Chłopak mnie zostawił mówiąc krótkie " staraj się nad tym panować ", gdy opowiedziałam mu co czuję, a matka powiedziała, że jak zwykle wymyślam Znajomym nie opowiadam, bo nie zrozumieją.. z resztą ciężko mi o tym mówić i właśnie dlatego tutaj się znalazłam. Chciałam jeszcze wspomnieć o tym, że boję się ludzi. Boję się pójść do sklepu, gdy nie jest samoobsługowy, poprosić o cokolwiek. Boję się iść ulicą, bo czuję, że wszyscy na mnie patrzą. Boję się spojrzeć komukolwiek w oczy. Boję się zadzwonić do kogokolwiek jeśli nie jest to osoba, którą znam.. od razu pocą mi się ręce i serce wali jak młot. Boję się nawet pójść do restauracji i poprosic o coś kelnera. Z pracą też zawsze miałam problemy, gdyz bałam się cokolwiek powiedzieć, bo co jesli powiem coś głupiego? Przecież mnie wyśmieją. To jest chore Ja nie chce tak żyć! Mam również różne natręctwa. Gdy idę po schodach muszę na ostatni nadepnąć tą nogą co na pierwszy, bo inaczej muszę wejść po schodach jeszcze raz. Gdy dotknę jedną ręką policzka, muszę drugą zrobić to samo. Z mruganiem oczami mam to samo, i z dziwnymi ruchami brwi. Wciaż ruszam nogą, nie kontroluję tego, ot taki tik. I jeszcze jedno, jestem cholernie niedowartościowana, chyba stąd te moje problemy. Zaczynając od braku uczuć ze strony rodziców, kończąc na sporych wymaganiach i oczekiwaniach ze strony partnerów. Pragnę być kochana i podziwiana, a nie otrzymuję tego Dużo by opowiadać na temat mojego życia Powiedzcie, czy ja potrzebuję psychologa? A może psychiatrę? Boję się udać do kogokolwiek Jeśli ktoś w całości to przeczyta, dziękuję bardzo. Jeśli możecie, to powiedzcie cokolwiek na temat mojego stanu. Pozdrawiam serdecznie. Błagam niech ktoś przeczyta i odpisze !! ((
  5. Czy to już choroba? Witam serdecznie! Od dłuższego już czasu przeglądam to forum, ale dopiero dziś zdobyłam się na odwagę by zarejestrować się i opisać moją sytuację, gdyż naprawdę już sobie nie radzę. Otóż, jak domniemam moja historia zaczyna się 10 lat temu, gdy dowiaduję się, że moi rodzice rozwodzą się. Wtedy cały świat spadł mi na głowę i nie mogłam sobie poradzić z myślą, że już nie będzie tak jak dawniej. Przestałam się uśmiechać, rozmawiać z rodziną, znajomymi ( było mi wstyd, że mnie to spotkało ). Dopiero jakieś dwa lata temu oswoiłam się z myślą, że rodzice już razem nie będą. To jest straszne, że aż tyle czasu potrzebowałam by się z tym oswoić. Najgorsze było i jest to, że nie wiadomo u kogo być gdy chce się spędzać w tym samym momencie czas z jednym i z drugim rodzicem. Ale przechodząc do meritum, tak naprawdę rodzice nigdy nie okazywali mi miłości ani zainteresowania. Mimo to są moimi rodzicami i kocham ich, bezwarunkowo. Ojciec przez całe życie praktycznie się nie odzywa, a matka.. cóż matka odkąd tylko pamiętam mówiła mi, że jestem beznadziejna i że nic w życiu nie osiągnę, nigdy mnie nie przytuliła, nigdy nie powiedziała mi, że mnie kocha, zawsze byłam najgorsza i cokolwiek ja powiedziałam było złe. Zostawiła nas, odchodząc do innego faceta, kazała sprzedać nasze mieszkanie i dać jej połowę pieniędzy. Wtedy właśnie wylądowałam u babci I tak mieszkam tu już 6 lat. Jest źle, okropnie .. babcia gada na matkę, matka na ojca, ojciec na matkę itd.. A ja przez te wszystkie lata muszę tego wysłuchiwać. Na chwilę obecną nic nie sprawia mi przyjemności. Wstaję z łóżka, bo muszę. Pracuję i studiuję, do pracy muszę chodzić na nocki, gdyż w nocy nie mogę spać, bo mam milion złych myśli w głowie, a studiować już mi się nie chce:( Właśnie zepsuł sie mój związek. Przez kogo? Przeze mnie. Przez moją chorobliwą zazdrość, z którą nie potrafię walczyć Tak było od zawsze, wszystkie moje związki psuły się przeze mnie, były toksyczne. Gdy mój partner nie odzywał się do mnie dłużej niż godzinę, już miałam przed oczami scenariusz, że na pewno mnie zdradza. Miewam huśtawki nastrojów. Potrafię się z czegoś cieszyć, a za chwilę złapać totalnego doła i płakać. Od euforii po przygnębienie. Tak jest ładne parę lat. Jestem osobą bardzo wrażliwą i empatyczną. Wszystko mnie boli. Jestem również wymagająca i tego też nie mógł znieść mój facet. Najgorsze też dla niego było to, że wciaż się obrażam, z byle powodu... ma rację ale nad tym też nie potrafię zapanować. Kilka razy miałam myśli samobójcze, jednak coś nie pozwalało mi tego zrobić. Wszystko mnie denerwuje. Np. gdy ktoś mlaszcze, siorbie, je zupę i uderza łyżką o zęby.. mogę dostać furii z tego powodu. Albo ostatnio, mój facet jadł kiełbasę z grilla i trzymał widelec w sposób, który mi się nie podobał.. zrobiłam mu przez to straszną aferę. Nie chciałam tego. Miałam takie chwile, że potrafiłam powiedzieć, że nienawidzę, by chwilę potem przeprosić i powiedzieć, że kocham. Byliśmy razem ponad pół roku, a zrywałam z nim chyba z sześć razy Potem żałowałam i wracaliśmy do siebie. Jestem strasznie nerwowa. Teraz też czuję poddenerwowanie, nawet nie wiem z jakiego powodu. To wyniszcza mnie od środka. Głowa boli mnie praktycznie codziennie, czuję kołatanie serca, a najgorsze jest uczucie gdy słyszę bicie mojego serca, jakbym miała zaraz umrzeć Mam problemy ze snem. Byłam u lekarza parę miesięcy temu, miałam robione ekg ale nic nie wykazało. Ciśnienie miałam wówczas 186/110. Lekarz przepisał mi bellergot, ale nie uspokajał mnie on, poza tym, że szybko zasypiałam, nawet w ciągu dnia w pracy potrafiłam przysnąć. Nikt nie potrafi mnie zrozumieć, nikt nie potrafi zrozumieć tego co czuję. Chłopak mnie zostawił mówiąc krótkie " staraj się nad tym panować ", gdy opowiedziałam mu co czuję, a matka powiedziała, że jak zwykle wymyślam Znajomym nie opowiadam, bo nie zrozumieją.. z resztą ciężko mi o tym mówić i właśnie dlatego tutaj się znalazłam. Chciałam jeszcze wspomnieć o tym, że boję się ludzi. Boję się pójść do sklepu, gdy nie jest samoobsługowy, poprosić o cokolwiek. Boję się iść ulicą, bo czuję, że wszyscy na mnie patrzą. Boję się spojrzeć komukolwiek w oczy. Boję się zadzwonić do kogokolwiek jeśli nie jest to osoba, którą znam.. od razu pocą mi się ręce i serce wali jak młot. Boję się nawet pójść do restauracji i poprosic o coś kelnera. Z pracą też zawsze miałam problemy, gdyz bałam się cokolwiek powiedzieć, bo co jesli powiem coś głupiego? Przecież mnie wyśmieją. To jest chore Ja nie chce tak żyć! Mam również różne natręctwa. Gdy idę po schodach muszę na ostatni nadepnąć tą nogą co na pierwszy, bo inaczej muszę wejść po schodach jeszcze raz. Gdy dotknę jedną ręką policzka, muszę drugą zrobić to samo. Z mruganiem oczami mam to samo, i z dziwnymi ruchami brwi. Wciaż ruszam nogą, nie kontroluję tego, ot taki tik. I jeszcze jedno, jestem cholernie niedowartościowana, chyba stąd te moje problemy. Zaczynając od braku uczuć ze strony rodziców, kończąc na sporych wymaganiach i oczekiwaniach ze strony partnerów. Pragnę być kochana i podziwiana, a nie otrzymuję tego Dużo by opowiadać na temat mojego życia Powiedzcie, czy ja potrzebuję psychologa? A może psychiatrę? Boję się udać do kogokolwiek Jeśli ktoś w całości to przeczyta, dziękuję bardzo. Jeśli możecie, to powiedzcie cokolwiek na temat mojego stanu. Pozdrawiam serdecznie.
×