Skocz do zawartości
Nerwica.com

fbb

Użytkownik
  • Postów

    49
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez fbb

  1. Ale czy ja tutaj gdzieś temu zaprzeczyłem? ;> Tak, chcę poprawić stan psychiczny poprzez sport. Konkretnie chodzi mi o stan intelektualny - tj. zdolności kalkulacyjne. Wykorzystywanie wiedzy i jej przyswajanie nie stanowi problemu. Niby podobno mam braki i to dlatego ale... ;p Sport może pomóc i na pewno nie zaszkodzi. Poza tym mam problemy zdrowotne które sport może rozwiązać. Nadaktywność może być również spowodowana jedzeniem dużych ilości słodyczy oraz wieloma innymi czynnikami. Moja koleżanka jest na medycynie, przeszła przez multum badań... Też leczyła H.P. Nie ma problemów emocjonalnych i nie musi się leczyć. Sama ze mną gadała nt. helicobactera... ;] Znajdujecie objawy wywołane przez moje choroby i przypisujecie im podłoże psychiczne. Problemy ze snem może powodować helicobakter - to normalne, moja koleżanka (o której wcześniej wspominałem) też tak miała. Kołatanie serca które miałem może ze 5-7 razy w życiu to typowy objaw niedoczynności tarczycy. Problemy z nauką - niskie ciśnienie z powodu mniejszego dotlenienia mózgu, niskie ciśnienie - niedoczynność tarczycy, problemy lipidowe i mięśniowe - zespół złego wchłaniania, zespół złego wchłaniania - czynnik genetyczny... ehhh... itd itd itd itd itd... :) Nalegam abyście przeczytali podlinkowany artykuł, wrzucam jeszcze raz: http://www.eioba.pl/a/2asu/eksperyment-rosenhana-jak-latwo-zostac-schizofrenikiem Dalej... Proponowano mi abym poszedł na prywatną psychoterapię: 1.Po co? 2.Skąd mam wziąć tyle pieniędzy? Mam sporo wydatków. 3.Przechodzenie przez przeszłość byłoby niepotrzebnym obciążeniem i nic by mi nie dało 4.Wcześniej podlinkowany artykuł i jeszcze ten: http://www.eioba.pl/a/2p15/racjonalnie-o-psychiatrii Pójście do psychiatry: Punkt 1,3 i 4... Spójrzmy na to racjonalnie, po wyjściu z takiego gabinetu byłbym ponury i czułbym się źle, na dodatek wmówiono by mi że jestem chory mimo że to nieprawda. Zaraz ktoś powie że skoro czuł bym się źle to zapewne nie bez powodu i coś musi być na rzeczy skoro tak bym się czuł. Wyobraźmy sobie sytuację że stawiamy człowieka w krępującej i/lub denerwującej sytuacji - czuje się źle? To logiczne, ale źle będzie się czuł jeszcze przez jakiś czas po tym. Będzie to nieprzyjemne wspomnienie. Stwierdzanie że jest to objaw choroby psychicznej jest tu paranoją. Tak jesteśmy zbudowani abyśmy tak reagowali na negatywne zdarzenia - nie widzę w tym nic a nic złego. Dla niektórych tutaj, nieśmiałość to problem psychiczny - tu po prostu ręce opadają... Uważam że ta cała "filozofia" to bzdura. Problem polega na tym że niektórym z Was coś kiedyś wmówiono i nawet chyba nie zdajecie sobie sprawy w jak niewłaściwym myśleniu żyjecie. W tym topicu pojawiły się 2 głosy rozsądku ( Korat i wiola173) - reszta to trochę paranoja. Uwierzcie mi, trochę się rozejrzałem i... Skoro Wasi lekarze są super... Po co to forum i ta społeczność? Nie będę wymieniał konkretnych przypadków bo może to być dla kogoś przykre, ale są tu ludzie którzy się leczą a czują się tragicznie... Więc? To jedynie dowód na to że mógłbym spaść z deszczu pod rynnę moi mili niedźwiadkowie. Powiem więcej, uważam że co najmniej niektórym tutaj przydałoby się po prostu trochę ciepła i bliskości - wiem o czym mówię! Bez bliskiej osoby jest nam źle, co najmniej niektórzy szukają takich dusz tutaj fundując sobie jedynie substytut. Dlaczego tak się dzieje? Bo żyjemy w paskudnym społeczeństwie i nietrudno o odrzucenie. Potem myślimy w bardzo głupi sposób że coś z nami jest nie tak a to jest kompletna bzdura. Nie może być coś z nami nie tak, bo jesteśmy elementem świata który jest niesamowicie różnorodny... Gdybyśmy byli z innej planety, to byłoby dziwne... Trzeba po prostu znaleźć swoją niszę czyli ludzi myślących jak ja... Ucieczka w psychotropy zawsze będzie tylko szkodliwą zdrowotnie protezą którą od czasu do czasu trzeba zdjąć i zmierzyć się z brudem który się pod nią nazbierał... Wtedy problem może być większy...
  2. ehhh Wy moje niedźwiadki... ... ale po kolei... essprit, Mam trzy równoległe problemy. 1.12nica - celiakia 2.dalsze bóle i biegunki mimo diety 3.żołądek Pan doktór uważa że czynnik z punktu 2 wywołany jest zespołem jelita drażliwego mam celiakię, zespół jelita drażliwego i chory żołądek. Ja na początku miałem wątpliwości czy to może być celiakia (punkt 1) i zapytałem o tabletki - to bardzo pięknie zrozumiałeś, po usłyszeniu odpowiedzi doszedłem do wniosku że punkt 1=2. To co mówili lekarze na to wskazuje. Jeśli chodzi o przyjaciela żołądka to jego helicobacter nawiedził i zasiał spustoszenie. Moja miła pani doktór dała mi lek pt. Controloc 40mg który problemy żołądkowe wyeliminował i zawdzięczam mu to że nie muszę się martwić o ew. pojawienie się wrzodów. To chyba wszystko... Widzisz? A ja z ok 2 tygodnie temu pomyślałem zupełnie odwrotnie... Aby zapisać się na jakieś zajęcia sportowe... Muszę dopełnić pewnej formalności i będzie całkiem fajnie. :) Mój stan fizyczny się poprawia chyba... Zauważyłem delikatne zmiany w moim ciele... Trochę się wystraszyłem xD Ale to chyba własnie ta dieta... nie wiem... W ogóle, kiedyś odżywiałem się w porządku, teraz... Teraz odżywiam się wybitnie... Mnóstwo owoców, mało słodyczy. Kiedyś owoce warzywami nadrabiałem a zamiast owoców były słodycze. Dziś to słodycze są od święta bo sklep daleko a najtańsza paczka ciastek 6.80... Zatem brzoskwinie, jabłka, truskawki, nektarynki, banany idą w ruch... Może to też zasługa tego ale wydaje mi się że tu już dieta bezglutenowa zaczęła działać. Bo ja kiedyś miałem w ogóle kościstą klatkę piersiową i oponkę na brzuchu. Teraz właśnie te kości pokrył albo tłuszczyk albo mięsień...Ale raczej tłuszczyk Kiedyś męczyło mnie czytanie, co 10 stron musiałem robić przerwę, dziś 70-80 stron i jest spoko... Jest poprawa... Niedoczynność tarczycy też powoduje kogiel-mogiel w organiźmie... Mam tarczycę jak u noworodka - sprawdzałem normy. Biorę leki od grudnia! Z panią doktór zauważyliśmy pewną zależność która m.in mobilizuje mnie do tego aby pójść w stronę sportu. Mam niskie ciśnienie i kawa to dla mnie zbawienny lek na koncentrację. Właśnie sport i euthyrox mogą tu wiele zdziałać... Ja widzę progres... i cholernie mnie cieszy bo włożyłem w to sporo pracy i kłótni z lekarzami... Opłacało się i jestem z siebie dumny.
  3. essprit, Na 100% nie mógł mieć wpływu na dwunastnicę: opinia gastrologa, internisty i fakt wyczytany ze źródeł naukowych. Dyskusyjny problem z lekarzem dotyczył tego że jestem na diecie a nadal mam niespodzianki w stylu lecę do toalety i jest nieciekawie. Lekarz doszukuje się równoległego problemu gdzieś indziej... Czyli zdiagnozowany jest chory żołądek, prawdopodobnie celiakia - na 95% i właśnie dyskusyjna kwestia dotycząca zespołu jelita drażliwego. Teraz moje podejrzenie: Te 2 problemy mogą być ze sobą powiązane. Mogę być nadwrażliwy na jakieś potrawy - to częste przy celiakii... a teraz logika lekarza: ma zespół jelita drażliwego na tle psychicznym, dlatego mimo diety nadal ma wzdęcia i nie tylko... :) Moja logika jest bardzie trafna... Poparta również opinią lekarza ze szpitala w którym wylądowałem jęcząc jak zarzynany kot z bólu. Czynnikiem który wyklucza również zespół jelita drażliwego - i to permanentnie - jest równoległe wystąpienie infekcji układu moczowego które nic a nic nie może mieć wspólnego z chorobą zespołu jelita drażliwego. Lekarz w szpitalu kazał mi gotować na parze i ograniczyć tłuste papku ze względu na chore jelito i nieleczony żołądek. Co do problemów psychicznych.... jeden z wielu przykładów: http://www.eioba.pl/a/2asu/eksperyment-rosenhana-jak-latwo-zostac-schizofrenikiem
  4. essprit, Ty na prawdę uważasz to za problem psychiczny? Ja już tego nie rozumiem... Z moją logiką to się nie trzyma. Ale każdy ma swoje poglądy, nie trzeba się przecież zgadzać.
  5. Trochę się teraz boję z kaszą i strączkami kombinować. Gdy pozbędę się wzdęć i wyleczę żołądek na pewno fasolkę szparagową - wcześniej uwielbiałem. Kasz na razie się boję. To być może i świetny pomysł tylko że ja jestem dopiero 2 miesiące na diecie i teraz mniej więcej zaczynam wiedzieć jak ma wyglądać śniadanie, obiad i kolacja. Był z tym cyrk i jadałem strasznie restrykcyjnie. Ale jest postęp! Morfologia się poprawiła i to baaaaaaaaaaardzo mocno. Mam wyniki jak nowo narodzony. Wcześniej była niedokrwistość we wszystkich morfologiach na przełomie 8 miesięcy. Morfologia z czerwca była idealna, wcześniej miałem morfo robione kilka razy, nie pamiętam - najpierw w szpitalu w związku z kamicą nerkową a potem u jednego lekarza, u drugiego 2 razy, potem u trzeciego... i teraz u tego samego + w szpitalu - obie idealne! :) -- 11 lip 2011, 21:22 -- zujzuj, Ja to rozumiem Twoją wypowiedź jakobyś czepiał się tej próby samobójczej że ona w ogóle była... Dlatego tak żartujesz...
  6. bo myślałem że z powodu tabletek mam problemy z kosmkami...Pisałem to już z 3 razy
  7. Nie... Mam uszkodzone kosmki i nie wiadomo w 100% czemu, diagnoza nie jest postawiona i on nic nie robi w kierunku upewnienia się co to jest... Podejrzewałem że to może nie być celiakia tylko skutek łyknięcia leków - nie trułem się psychotropami! ooo... widzę że na prawdę fajnych rzeczy się dowiaduje... Leki brałem na oślep. Nie były groźne. Wziąłem sporo żelaza przez co z serducho mi zwolniło... To było najgroźniejsze więc... Wziąłem go sporo. Brałem w dużych ilościach te tabletki. heh... on nie jest od ratowania swojego tyłka tylko od ratowania mojego tyłka... Jutro z rana jadę i rejestruję się do innego... Tak być nie może... :/ -- 11 lip 2011, 19:12 -- hmmm... nie no! To się prosi o zemstę... Powiadasz że jak pójdę do niego, powiem mu że zostawiłem w domu list pożegnalny bo on zniszczył mi życie i że idę rzucić się pod pociąg to on zrobi w gacie? ;> Może być fajna poruta ^^
  8. Wyjaśniłem to bardzo dobitnie, bardziej już nie potrafię. A jaką Ty masz koncepcje? Że chodziło mi o to że nie radzę sobie ze sobą i zasugerowałem mu żeby mi pomógł? Zatem czemu Twoim zdaniem nie przyjąłem leków i nie wykupiłem nawet recepty? Wmawiasz mi coś na siłę... Jeśli nie wiesz co to Celiakia i nie rozumiesz problemu oraz wątpliwości z nim związanych to raczej się nie dogadamy. Odsyłam ponownie do postu (cytat dla ułatwienia): "Nie mamy pewności 100% czy to jest celiakia. Mi wydawało się że te kosmki mogły zostać zniszczone w wyniku zatrucia lekami. W związku z tym poinformowałem o tym lekarza. Poinformowałem również nie nie pamiętam jak i kiedy to było dokładnie ale w podobnym czasie zaczęły mi się problemy dermatologiczne, więc być może to od tego. Lekarz zaprzeczył " Chodziło mi o to że jeśli przez pewien czas komuś się coś wmawia i to w grupie, można nabrać wątpliwości. Tym bardziej taka osoba jak ja... Nie patrzę przez twarde schematy na świat, biorę poprawkę na to że mogę się w czymś mylić - to mój normalny niewymuszony i naturalny sposób patrzenia na świat. Nabrałem wątpliwości czy to o czym mówicie rzeczywiście nie jest racją. Wieczorem gdy już nie było mnie na forum, rozważyłem opcję pójścia do psychiatry i zadałem sobie proste pytanie: Co chciałbym osiągnąć idąc do psychiatry? - Odpowiedzi nie znalazłem. Dziś też nad tym nieco myślałem i po śnie z trzeźwym wypoczętym umysłem wziąłem tą kwestę pod rozważenie ponownie. Doszedłem do tych samych wniosków. Czego się wystraszyłem? heh... dużo się w moim życiu dzieje i przede mną ważne sprawy osobiste... Jednak uwzględniłem i to... Spojrzałem choćby miesiąc wstecz. Zdarzyło się coś niefajnego - pewna ważna porażka. Nie ugiąłem się i nawet nie drasnęło mnie to w realizacji moich najważniejszych celów. Wystraszyłem się że rzeczywiście ze mną jest coś nie tak i mogę pozostawić coś co dla mnie jest najważniejsze, pewną poważną kwestę obecnie najważniejszą w moim życiu. Doszedłem do wniosku że nie ma się czego bać. Bywało na prawdę niefajnie w ostatnim czasie i jakoś po mnie to spłynęło... Kwestia fobii to raczej nie mój kawałek chleba na tym forum... Ja nie przytaczałem takich kwestii Korat, Dzięki! Bardzo rozsądny głos w temacie! :)
  9. essprit, Przepraszam, nie doczytałem. Ale jeśli się nie mylę to nim dostaniesz się na psychoterapię, musisz iść do psychiatry który Cię na nią wyśle. Mój kolega bez prób samobójczych ma stwierdzoną chorobę. Moim zdaniem psychiatria jest jak... święta inkwizycja? Tak, zdecydowanie! Kiedyś palono na stosie i nacierano smołą żeby wyeliminować człowieka ze społeczeństwa. Dzisiaj daje się leki na depresję i nerwice - takie jest moje zdanie. -- 11 lip 2011, 17:25 -- Swoją drogą, te 2 próby farmakologiczne, to zdecydowanie nie koniec mojej historii - w związku z tym uważam że nie puszczono by mnie do domu. Poza tym w swoim światopoglądzie dopuszczam samobójstwo jako rozwiązanie problemu. Moje wcześniejsze próby nie miały na celu doprowadzić do śmierci, to była swojego rodzaju demonstracja, miała pokazać że jest źle, miała skłonić do refleksji - byłem młody, nie znałem świata ani ludzi, nie wiedziałem że zamiotą to pod dywan. Jednak uważam że w naszym życiu istnieje rozwiązanie poprzez samobójstwo - ten pogląd dyskwalifikuje mnie jako człowieka zdrowego umysłowo w świetle psychiatrii. A to przecież nie czyn lecz pogląd poparty rozważaniami, obserwacjami i argumentami... Ja np. nie uznaje życia wegetatywnego, moim zdaniem istota niezdolna w żaden sposób do egzystencji sprawiającej szczęście lub spełnienie ma prawo do odebrania sobie życia - jednak w taki sposób aby miała możliwość w ostatniej chwili zmienić decyzję.
  10. essprit, Ja mam do czynienia z panią profesor na zupełnie innych zajęciach nie związanych ze studiami - nie jest nas zbyt wielu w grupie ;p Ale to nieistotne... Wiem od tej pani bo często z nią rozmawiam. "A bycie ofiarą przemocy i targnięcie się na życie "niejednokrotnie" - pozostawia ślady." Owszem, pamiętam o tym i jest to przykre. I co w związku z tym mam zrobić? Łykać prochy aby o tym zapomnieć? Przecież to kawałek mojego życia! Nie można tak sobie odcinać momentów które były przykre w naszym życiu - tak sobie nigdy nie poradzimy. Każdy człowiek na świecie doświadcza czegoś złego, czegoś co pozostawia wspomnienie. Nie wysyłajmy wszystkich do psychiatry...
  11. Korba, życzę Ci aby cokolwiek to było, nie szkodziło Ci i pomogło... We mnie to osobiście budzi mieszane uczucia. Jak u mojego przyjaciela stwierdzono depresję... Jego 1% dziennej normy to moje 3000% tygodniowej... To jest człowiek orkiestra a stwierdzono u niego stany lękowe i depresję. On nie zgodził się na leki i teraz ma terapię. Skoro u niego coś takiego stwierdzili to ja bym miał konkretnie przekichane...
  12. Korba, Ja się obawiam że wielu z Was bierze te leki zupełnie bez powodu. Obawiam się że zafundowano Wam prostsze rozwiązanie i wmówiono że Wasz problem jest wielki i musicie się leczyć podobnie do tego jak Wy (i moi lekarze) staraliście się wmówić to mi. Człowiek nie jest istotą doskonałą i nie należy się bać być człowiekiem. Czasem warto po prostu wypić kawę albo pójść na jakiś koncert lub imprezę i się wyszaleć - odreagować. Nie bać się że ktoś zobaczy w nas coś śmiesznego. Jesteśmy elementem świata, jego istotnym puzzlem - nie możemy przy tym czuć się gorsi i uciekać od szczęścia. Leki szczęścia nie dadzą, dadzą jedynie jego poczucie. Rozejrzałem się po pewnych treściach u Was i zauważyłem że mimo leków problem nadal istnieje... Ja dosyć różnię się od przeciętnego pacjenta który wchodzi do przychodni czy chodzi po ulicy. Lekarze na tej podstawie potrafią wysnuć już pewne wnioski. Skąd to wiem? Rozmawiałem z pewną panią profesor z UG która była na wykładzie z psychologii. Powiedziała mi taką rzecz: W świetle psychologii każdy człowiek który wyróżnia się w jakiś sposób, np. poprzez wygląd, ma osobiste problemy i nie potrafi żyć w społeczeństwie. Później pani profesor powiedziała że jestem obaleniem tej teorii ponieważ bardzo dobrze nam się współpracuje - a nie kryła że miała pewne uprzedzenia i obawy. Psychologia i psychiatria moim zdaniem (w nie wszystkich przypadkach ale w ich dużej części) walczy z indywidualizmem i stara się doprowadzić człowieka do ogólnie przyjętego społecznie myślenia. Stworzyć społeczeństwo masowe...
  13. Korba, Dopisałem w poprzednim poście mniej więcej co było nie halo- tj. wyedytowałem go. Nie wiedziałem że będzie taki szybki odzew. :)
  14. ło rety kotlety... może rzeczywiście za słabo wyjaśniłem pewne kwestie... Ale oki... Nadrobię to! Nie ja pisałem o tych 99% ludzi. Zorientuj się Zaraz wyjaśnię czemu napisałem to tutaj... Nie, to było zupełnie inaczej. Żeby zapisał leki, musiałem mu pomarudzić. Co do próby samobójczej - wiem do czego zmierzasz. Podejrzewasz zapewne że powiedziałem mu o tym bo szukałem pomocy i liczyłem że on mi pomoże. Nie... Tak nie było... Wrócę do choroby trzewnej... Nie mamy pewności 100% czy to jest celiakia. Mi wydawało się że te kosmki mogły zostać zniszczone w wyniku zatrucia lekami. W związku z tym poinformowałem o tym lekarza. Poinformowałem również nie nie pamiętam jak i kiedy to było dokładnie ale w podobnym czasie zaczęły mi się problemy dermatologiczne, więc być może to od tego. Lekarz zaprzeczył a potem bez przeprowadzenia stosownego wywiadu i bez poinformowania mnie zapisał mi lek psychotropowy. Mam nadzieję że w końcu Cię oświeciłem Widzisz... Porównam to do pewnego żartu... Kiedyś jeden ze znajomych mojej siostry zażartował że od masturbacji rosną włosy między palcami. Kurka... pierwszy raz się na to nabrałem! xD Ale się strasznie spietrałem i zdemaskowałem xD Albo... Kiedyś wspominałem koleżance gdzie mieszkam. Ale pewnego dnia gdy do mnie wpadła z kolegą (późnym wieczorem) po drodze do mnie do domu mijaliśmy cmentarz. Mi i koledze mimo tego że ona wiedziała gdzie mieszkam udało się wmówić że mieszkam w domku na cmentarzu i że stróżuję tam. Ba! Nawet wpadła na pomysł żeby wpaść "do mnie" na chwilę, zostawić ciuchy i przejść się po cmentarzu by odwiedzić znajome groby. Dostrzegasz analogię? ;> Ja sobie sprawę na prawdę przemyślałem ale o tym wspomnę na końcu. No nie zdiagnozował ale zapisał lek psychotropowy a... 1.Nie zdiagnozował zespołu jelita drażliwego 2.Nie zadał sobie trudu aby sprawdzić podłoże ewentualnego zespołu jelita drażliwego (istnieją dwie grupy: 1.wywołany problemami psychicznymi 2.wywołany nadwrażliwością na pokarmy) - właściwie to jak miał to rozpoznać skoro nie zadał sobie trudu w związku z wyżej wymienionym punktem pierwszym? 3.Pominął istotną kwestie możliwości wystąpienia nadwrażliwości w związku z dosyć wyraźnym uszkodzeniem jelita - która w większości przypadków skutkuje nadwrażliwością m.in na laktozę, na pokarmy tłuste, smażone i pieczone. Zignorował to... Ba! Nawet odradził ostrożność w związku z tym. Skrytykował opinię lekarza ze szpitala marynarki wojennej który również uważał właśnie że powinienem odżywiać się lżej. Ignorował zalecenia 3 lekarzy co do leczenia żołądka. Wśród nich był gastrolog któremu zawdzięczam zdiagnozowanie choroby trzewnej. 4.W przypadku wykrycia zespołu jelita drażliwego, leki stosuje się dopiero wówczas gdy terapia nie przynosi rezultatów. 5.Lekarz nie przeprowadził wywiadu w kierunku ew. leczenia psychiatrycznego i przyjmowania ew. leków psychotropowych - jasne jest to że mógł mi zaszkodzić. Mi pomogła przezorność, ale nie każdy jest przezorny. Z wyżej wymienionych powodów uważam że mój lekarz gastrolog zapisując mi lek psychotropowy, dał ciała. To bardzo poważne błędy. Dlaczego tu napisałem? Teraz napiszę konkretnie. Wielu z Was już się leczy. Chciałem poznać problem od środka, dowiedzieć się czy spotkało Was coś podobnego i czy nie uważacie że postępowanie lekarza jest karygodne. Mam spore zastrzeżenia w kwestii wydawania przez lekarzy recept na leki uspokajające, antydepresyjne i wysyłania do psychiatry - to nie tylko mój problem, to plaga... Znam kilka osób i trochę się o tym naczytałem. Na początku wmawiano mi że nic mi nie jest i wysyłano do psychiatry. Okazało się że rzekomy hipochondryk, miał rację. Moja choroba jest poważna i tłumaczy moje problemy zdrowotne. Dlaczego wysyłano mnie do psychiatry? Zapewne to było tańsze od badań jakie zlecił mi gastrolog... Co ciekawe, mój pan doktór w międzyczasie zasugerował mi że badania na które mnie wysyła (różnego rodzaju przeciwciała i dodatkowe badania) są odpłatne. Nie dał skierowań, wypisał je na kartce. Okazało się że tylko jedno (densytometria) jest odpłatne a reszta jest refundowana. Lekarz który robił mi USG ochrzanił mnie (i miał rację!) i powiedział że dałem się zrobić w balona, powiedział że powinienem dbać o swoje interesy i upominać się o swoje. Co śmieszne, USG miałem robione wieeele razy, po prostu tym razem wziąłem tą kartkę bezwiednie i poszedłem z kieszenią pełną gotówki robić badania... USG dzięki uprzejmości pana chirurga i mojej internistki z mojej przychodni udało mi się zrobić za darmo - to się nazywa być lekarzem! Myślałem że są tu ludzie którzy zetknęli się też z takim problemem, liczyłem na poradę w związku z tym co dalej mam robić. Nie udało się... W każdym razie, ta nasza rozmowa, wiele mi dała. Pozwoliła mi na wyciągnięcie wniosków i podjęcie decyzji. Podczas dyskusji skłoniliście mnie abym przekonał Was co z moim lekarzem jest nie tak. Pisząc to, sam utwierdziłem się w swoim myśleniu... Więc chyba raczej wyszedłem na plus? ;> Bardzo dziękuję za odpowiedzi i przepraszam za ew. kłopot. ------------------------------------------------------- Dopiszę coś jeszcze... Chodzi o te nieszczęsne próby samobójcze. W pewnej grupie wiekowej, ma się większe skłonności do takich prób niż w pozostałym życiu. Poza tym ja byłem akurat ofiarą przemocy. Zgłaszałem sprawę, jednak uprzedzano mnie że wiele w tej sprawie nie da się zrobić. Miałem po prostu dosyć. Pójdźmy dalej i stwórzmy sytuację teoretyczną: Ktoś mi robi krzywdę (nie istotne w tym wypadku w jaki sposób), ja targnę się na życie po czym idę do psychiatry i dostaję leki. Co się dzieje dalej? Owszem, jestem uspokojony i łagodniej reaguje na czyny mojego oprawcy dając mu większe pole do popisu i więcej bezkarności. Czy do tego Waszym zdaniem powinienem dążyć? Zapisano mi leki zupełnie nie znając mojego problemu... Była przyczyna, był skutek... to jasne jak 2+2=4 Dziś nie ma przyczyny i nie ma skutku. Dziś mam dowód osobisty i jestem dorosły, dziś nie muszę powiadamiać pół świata aby pójść do adwokata, napisać pismo do prokuratury i doprowadzić do rozwiązania problemu. Nie muszę angażować 1000 ludzi którzy albo problem zbagatelizują, albo rozłożą ręce. Dziś wyjmuję pieniądze z portfela, idę do kancelarii i problem załatwiony.
  15. Korba, już po nic... właściwie można go skasować... Nie chciałem nikogo do niczego przekonywać
  16. Monika1974, Moje dylematy są dosyć osobiste... Właśnie teraz zacząłem się zastanawiać czy nie poślizgnę się na tych swoich wnioskach... muszę to przemyśleć i chyba przespać... Zobaczę... Ja nie jestem zaściankowy panie Mad_Scientist, jak już wspominałem, mój przyjaciel się leczy i nie uważam go za czubka - nawet przez myśl mi to nie przeszło. Ba! Ten przyjaciel to jedna z najbliższych mi osób - taki zbieg okoliczności. Znamy się ponad 10 lat! On się z tym nie kryje że chodzi do psychiatry. My nie zadajemy się z baranami którzy określają ludzi po pozorach. Jak ktoś jest głupi to patrzy na drugiego z uprzedzeniem - ale to jego problem. Ja sam niejednokrotnie spotykam się z nietolerancją w stosunku do mojej osoby i znam ten ból - odnoszę wrażenie że w ten sam sposób podszedł do mnie pan doktór ale nie użył wulgaryzmów. Dzięki za odpowiedzi i wsparcie! :)
  17. Mad_Scientist, Wybiorę innego lekarza na 100%. Teraz po tej naszej rozmowie nabrałem obaw czy nie popełniam błędu i czy to się nie zemści... ehh... kurka! Teraz mam mętlik... ten mój cały świat z którym tu przyszedłem trochę się zatrząsł. Może dlatego że mnie nastraszyliście? Boje się że to nie było takie zwykłe nastraszenie... Przede mną ważne sprawy i... Wszystko idzie jak po masełku. Ale teraz bardzo się boję że coś się popsuje... Nie wiem co myśleć ;/
  18. Chyba zrozumiałeś mnie na opak. Taki epizod w okresie dojrzewania jest czymś zupełnie normalnym i każdy człowiek musi przez to przebrnąć. Natomiast stanem nieprawidłowym są zachowania autodestrukcyjne czyli np. próba samobójcza. A Ty jak rozumiem nie boisz się niczego? Wysokości? Lotu samolotem? Dentysty? Widoku krwi? Dzikich zwierząt? Tylko pozazdrościć. Znowu mnie nie zrozumiałeś... tamto to była ironia... Pisałem przecież że jestem nieśmiały i uważam to za normalne... Ja okres dojrzewania mam za sobą... ...i nie widzę nic złego w rozważaniach filozoficznych... Teraz już nie wiem czego oczekuję... mam mętlik w głowie... :/ Oczekiwałem na pewno innej rozmowy - że ktoś pokieruje mnie co mam zrobić i będzie podzielał moje poglądy. Lekarz który zmienia decyzje co wizytę jest wiarygodny? Dlaczego mam traktować go poważnie skoro poważny on nie jest? Nie wiem już... ehhh... muszę to jakoś przemyśleć. Do psychiatry nie pójdę na 100%. Poza tym gastrolog podczas ostatniej rozmowy (gdy byłem u niego wyjaśnić tą receptę) rozbujał trochę mój problem i wzbudził we mnie myślenie typu: "Niby do czegoś dążysz, zrobiłeś wiele a wywalasz się na głupocie" - byłem struty po tym ale przespałem się, i czułem że decyzja była słuszna. Nawet jeśli problem jest, to podszedł do tego nieprofesjonalnie. Moim zdaniem depresja wyklucza to co robię na co dzień - ja jestem ten który przychodzi i kładzie rękę na ramieniu gdy jest źle, ja jestem ten który dostaje cięgi i mimo to podaje dłoń, to ja jestem ten który mówi "weź się w garść" - nie pasuje mi tu depresja ani nerwica. Dużo się działo choćby przez ostatni rok. Straciłem kogoś bardzo ważnego dla mnie. Jest mi przykro ale z drugiej strony wiem że mazgajstwo to nie jest ta opcja którą chciałaby ta osoba zobaczyć. Wręcz mobilizuje mnie to do codziennego działania. Ja nie chcę się zabić ani umrzeć, wręcz przeciwnie! Przysięgam, mam wielką wolę życia i ciągle staram się je udoskonalać. Dla mnie życie jest jak teatr - bawię się nim. Do pewnych rzeczy muszę jeszcze dojrzeć - nie skaczę od razu na głęboką wodę - tzn zdarza się ale tylko wtedy gdy wiem że nie ryzykuje. Choroba czy zaburzenie psychiczne to stan irracjonalnego spojrzenia na świat - u mnie nie ma czegoś takiego. Teraz fakt, czuję się jakoś nieswojo po tej rozmowie. Ciąży mi też ten fakt że ktoś uznał mnie za chorego psychicznie. Wcześniej było na prawdę wszystko w porządku. Ten mój niepokój nie powoduje jednak że w jakiś tam gorszy sposób funkcjonuję. Ba! Nawet ostatnio przeszedłem na wyższe obroty. Nie mam myślenia destrukcyjnego, nie myślę również ciągle o tym, jest to jednak "jedna z karteczek" na mojej liście spraw do załatwienia którą chciałbym rozwiązać. Liczyłem na coś innego... Nie chcę się leczyć z mojego charakteru, usposobienia, nastroju ani z tego jak podchodzę do świata - moim zdaniem jest to w 100% takie jak być powinno. Zwróciłem uwagę na moje obecne samopoczucie po to abyście wiedzieli że rozmawiam szczerze i nie mówię że jest dobrze kiedy tak nie jest. Uważam że na co dzień jest dobrze. A ta diagnoza to problem który "kuje mnie w tyłek" - i chciałbym się go pozbyć.
  19. łoooo rety kotlety.......... O.O ...pominąłeś kwestię zagrożenia swojego życia... Nie ważne... Ja to już przecież wyjaśniłem... :/ To trzeba dać im leki :) Wybacz ironię ale inaczej ująć się tego nie da... Pisałeś o problemach egzystencjalnych i szukaniu swojego miejsca na świecie... To też jest złe? Kurde! Ile ja się o sobie dowiaduje. xD Zatem pewnie lepiej być betonem którego myślenie ogranicza się do 4 pojęć: sex, telewizor, pieniądze i żarcie - to tak zwany konsumpcjonizm. Zupełnie jak Homer Simpson! Tacy ludzie są wyjątkowo ograniczeni i jest ich sporo w naszym świecie. Jeśli to jest chore, to rzeczywiście mam bardzo, bardzo, bardzo, baaaaaardzo głęboką depresję. I wiesz co? Dobrze mi z tym. :) Przyjmując czysto teoretycznie że rzeczywiście mam zaburzenia emocjonalne i nerwicowe (o których wspomniałeś) to dobrze mi z tym i chcę tak żyć dalej. :) kurcze no... ta rozmowa nie tak miała wyglądać... :/ Z celiakią to dosyć złożona kwestia i niepotwierdzona... Jeśli jest to prawdopodobnie od bardzo dawna. W dzieciństwie nie bywałem zbyt często u lekarzy. ;P Chyba mnie nie zrozumiałaś... Nie wiem o jakie problemy Ci chodzi. Jeśli o zdrowotne, to stwierdzone choroby na 100% nie mają podłoża psychicznego - to nie moja opinia tylko lekarzy. Nie musisz mi tłumaczyć że da się żyć z chorobą bo jestem na diecie ponad 2 miesiące i zdążyłem się zorientować że rzeczywiście się da... Odniosłem silne wrażenie że nie przeczytałaś tego co napisałem. Piszesz że tak skonstruowany jest świat że pojawiają się w nim problemy - ale ja się już do tego odnosiłem a Ty mnie tu jakoś edukować próbujesz. Irytuje mnie to że zeszliśmy w offtopic zostawiając meritum problemu. Kwestię lekarza który nie miał podstaw do swojej diagnozy i że zrobił to z lekką ręką. Pozostaje również jeszcze jedna kwestia: terapię lekową nawet przy zespole jelita drażliwego stosuje się dopiero wtedy gdy żadna inna nie pomaga - tu kolejny błąd. Tak, te dwa słówka zasługują na szczególną uwagę: kolejny błąd - jeden, dwa, mogą się zdarzyć. Ale to całe leczenie jest do bani... Nawet jeśli mam depresję to ją akceptuję i chcę tak żyć dalej. Ale uważam że nie mam problemów psychicznych i koniec off'a!
  20. Przepraszam... wyjaśniałem już że nie chciałem nikogo urazić. Bliska mi osoba leczy się psychiatrycznie chyba na depresję. Jeśli mają podłoże somatyczne to po co mi psychiatra? Trzeba leczyć ciało a nie umysł. Co do trudności, uwierz mi, te problemy z ew. celiakią zmieniły dosyć mocno moje życie - nie przyjąłem tego z uśmiechem na twarzy i nie było mi miło dowiedzieć się że prawdopodobnie będę miał tak do końca życia. Przyjąłem to, nawet bardzo mi to pasuje do tego co działo się kiedyś - nie chodzi o próby samobójcze tylko o ciało. Może problemy ze snem są związane z brzuchem - ba, sam nawet tak myślę. Myślisz że dlaczego przemogłem się przez coś takiego? Bo chcę się zabić? ;> Zrobiłem wiele paskudnych badań, wydałem mnóstwo pieniędzy, łykam leki i mam pokręcony jadłospis na resztę życia - godzę się... Czemu? Bo chcę aby moje życie było lepsze. Nie po to się tak staram żeby potem łyknąć lek od którego dostane wysypki nie wiadomo gdzie albo będę miał jeszcze większe problemy z koncentracją a za 5 czy 10 lat dowiem się że lek ten pochrzanił mi nerki i wątrobę. Nie chce się truć - mam to za sobą. Chcę normalnie żyć i wylewam mnóstwo potu po to aby tak było. Kosztuje mnie to mnóstwo wyrzeczeń i nie jest łatwe. Nie chcę tego zaprzepaszczać ponieważ ktoś coś irracjonalnie podejrzewa olewając nagle resztę problemów. Wiecie co? Chyba właśnie podjąłem decyzję. Dochodzę do wniosku że ten lekarz nie pomoże mi. Właściwie długo mam takie wątpliwości... Do jutra sobie to przemyślę i... Przypominam i jeszcze raz przepraszam, nie chciałem nikogo urazić! heh... Moja choroba to prawdopodobnie problem genetyczny. To schorzenie nawet wg. pana gastrologa nie może mieć innego podłoża niż problem z którym się urodziłem. Inne wyjaśnienia to pasożyt i infekcja z Azji czy Afryki - każda z opcji wyeliminowana. On oprócz mojej choroby uważa że mogę mieć zespół jelita drażliwego, ponieważ mimo diety mam problemy. O tabletkach powiedziałem mu ponieważ myślałem że to jedna z opcji przez którą mogłem mieć problem z jelitem - tylko tyle... To nie jest to samo co u dermatologa... Bo dermatolog może mieć logiczne podstawy. Pan doktór sugeruje się moim wyglądem i wypisem ze szpitala. Ten problem z kosmkami dalej może mi dokuczać ale jakoś pan doktór chyba tego nie zauważył. Przy uszkodzonym jelicie występuje wrażliwość na pewne pokarmy. Moje bóle brzucha nie pojawiają się po stresie. Gdy ostatnio byłem w szpitalu z brzuchem, lekarz wskazywał na coś bardzo podobnego, gastrolog zaprzeczył. Problem jest w tym że ten gastrolog z nikim się nie zgadza tylko z samym sobą. Internista sugerował leczenie żołądka, endokrynolog też... nawet lekarz który robił mi gastroskopię xD Ale pan doktór to zbagatelizował. Gdybym nie przycisnął, zapewne nadal męczyłaby mnie zgaga i dalej dokuczałby mi żołądek... Czytałem ustawy i dlatego tak uważam. Gdyby doszło do rozmowy i zacząłbym co nieco wyjaśniać i... To obawiam się że lekarz stwierdziłby że zagrażam swojemu życiu - myślę tak, ponieważ lekarze podchodzą do życia książkowo i chłodno. Nie wszyscy co prawda... Większość lekarzy których mam tak nie robi ale endokrynologa mam bardzo doświadczonego a internistę zmieniałem 2 razy aż do momentu gdy trafiłem na odpowiedniego. Jeżeli internista już nazywa gastrologa raptusem (oni się chyba znają) i sugeruje aby go zmienić, to też o czymś świadczy. Moje problemy to moja sprawa, nie trzymam ich tylko dla siebie ale nie pójdę do kogoś i nie przejdę przez piekło tylko po to by zacząć się później truć. Nie po to zwlokłem tyłek do lekarzy! Mówić bliskim o problemach jest łatwo i oni jedynie potrafią realnie je rozwiązać. Oni znają mnie i moje otoczenie, wiedzą gdzie uderzyć aby dany problem rozwiązać. Mi na prawdę nie jest łatwo - to opinia m.in. moich przyjaciół - ale ja idę, bo mam ważne cele w życiu i traktuje je jak ciekawą zabawę. Nie chcę tłumaczyć swoich prób. Ja wiem czemu one miały miejsce i to mi wystarczy. Nie zamierzam ogłaszać tego całemu światu wszem i wobec.
  21. hmmm... :/ może tak to wygląda ale ja nie pojawiłem się tutaj po to aby ktoś mobilizował mnie do tego żebym poszedł do psychiatry - tu jestem pewien, nie wchodzi to w rachubę. "Pochwaliłem się" że było więcej prób ponieważ jak już pisałem, obawiam się czy pozwolono by mi wyjść z gabinetu do domu i czy nie zamknięto by mnie w szpitalu. Mam bardzo wiele do stracenia... Rozważałem "za" i "przeciw" - znalazłem jeden plusik który mogę znaleźć zupełnie gdzieś indziej i całe mnóstwo minusów. Tylko jeden lekarz kierował mnie na wizytę psychiatryczną - i już nie jest moim lekarzem. Ale nie tylko z tego powodu... Co ciekawe, po próbach gdy byłem w szpitalu, nie było ani konsultacji psychiatrycznej (raz doktór się spytał czy sobie życzę ale ja odmówiłem) ani zalecenia, to też o czymś świadczy. Ani moja rodzina, ani moi przyjaciele nie są specjalistami ale jest nam wszystkim dobrze tak jak jest. Nie wiem po co to zmieniać. Wracając do mojej kwestii. Napisałem trochę pod wpływem impulsu, na prawdę nie jestem pewien co mam zrobić bo mogę trafić do gorszego lekarza. Internistka zalecała szukać innego bo wg. niej nie dogaduję się z panem doktorem. Poza tym, nie kryję że etykietka człowieka chorego psychicznie bardzo mnie zabolała. Tak, można pójść dla świętego spokoju. Można też pójść do wielu innych lekarzy dla świętego spokoju. Tylko po co skoro nie boli i nie ma dolegliwości. Lekarz w związku z zespołem jelita drażliwego niewątpliwie podjął złą decyzje. Moje objawy na to zupełnie nie wskazują. Z resztą mam diagnozę choroby - moim zdaniem ona jest temu winna. Z resztą nie tylko moim...
  22. Dzięki za odpowiedzi! Skoro moi znajomi i rodzina tak uważają a mi jest dobrze z tym jak jest to raczej właśnie tak. Ja postanowiłem jeszcze spróbować porozmawiać... Mam wizytę niedługo. Obawiam się że z tego tematu jednak nie wyjdziemy. Uważam, że popełniłem błąd mówiąc lekarzowi o tym. Chciałem upewnić się jedynie czy to te leki mi nie zaszkodziły i nie mam problemów z tego powodu ale lekarz powiedział że nie. Jeśli kogoś uraziłem to bardzo przepraszam, nie miałem takiego zamiaru. Mi po prostu psychika kojarzy się z głową. Oczywiście rozumiem że mogło to kogoś urazić, będę się pilnować. Przyjrzałem się tej tabelce: http://pl.wikipedia.org/wiki/Introwersja i doszedłem do wniosku że mam po trochu (zależnie od sytuacji) pewne cechy (nie wszystkie) z każdej kolumny. Ja melancholię postrzegam bardziej artystycznie... Nie rozumiem, po co ta ironia? Duża część ludzi których znam ma skłonności do nieśmiałości - mi to się wydaje normalne. Może i jest to stan chorobowy ale z naukowego punktu widzenia aby coś nazwać chorobą, musi wystąpić wiele czynników. Co do bezsenności - tak bym tego nie nazwał. Zwróć uwagę na to że choruję gastrycznie - tu może leżeć przyczyna. Zdiagnozowanej nerwicy lękowej nie mam ponieważ nie byłem u lekarza który byłby to w stanie stwierdzić. Podejrzenia tylko dwóch lekarzy a chodzę do wielu. Jeden kiedyś podejrzewał że się głodzę Nawet nie wiedział jak bardzo się myli... Lekarze to nie nadludzie - potrafią się mylić. Problem w tym, że nie każdy potrafi i chce znaleźć swój błąd. Wizyta u psychiatry nie jest niczym złym tak samo jak wizyta u laryngologa czy nefrologa. W dzisiejszych czasach można sobie pójść gdzie się chce, na wszelki wypadek. Pytanie: Po co jeśli nie odczuwa się problemu? Poza tym, denerwuje mnie stereotypowość niektórych lekarzy... Gdybym ja opowiedział o wszystkim co było, zawinęli by mnie w kaftan i nigdy nie wypuścili. Działo się trochę. Tamta próba nie była jedyna, była ostatnia. Ale to się mieści jeszcze w pojęciu "depresja młodzieńcza" - z puntu widzenia psychiatrii. Ja osobiście uważam że to co miało wówczas miejsce, miało podłoże całkowicie logiczne. Nie można zamknąć życia w książkowych, żelaznych regułach. Piszę tutaj ponieważ ciąży mi trochę ta sytuacja z tym lekarzem - to już po raz drugi. W ogóle na początku robili ze mnie hipochondryka - wyszło na moje. Później jazda z psychiatrią... Ja wiem że NFZ kiepsko płaci ale to nie powód żeby posyłać ludzi do psychiatry... Nim dostałem skierowanie do specjalisty musiałem 4 miesiące chodzić i męczyć lekarza niczym czyrak na tyłku. Bo niby mi nic nie było. Wyszło że mam niedoczynność tarczycy, chore jelita i żołądek. ;/
  23. Witajcie, nie miałem zielonego pojęcia gdzie napisać, więc napisałem tutaj. Mam następujący problem: Mój lekarz gastrolog uważa, że mam problemy psychiczne - nie powiedział tego wprost ale wyraźnie zasugerował. Ale po kolei... Byłem u niego pewnego (kolejnego) razu i wspomniałem o próbie samobójczej (sprzed ekhmm... 5 lat) ale to odnośnie tego czy po prostu te leki mi nie zaszkodziły. Nie chciałem aby pomagał mi w ten czy inny sposób. W pewnym momencie poprosił abym wyjął jeden z wyników, a ja wszystkie mam w teczce. Szukałem go dosyć nerwowo ale nie z powodu nie wiadomo czego, po prostu za mną byli inni pacjenci którzy też są chorzy. Ale nie było to jakieś super nerwowe, tylko powiedziałem cholerka i te papiery mi z teczki wypadły. Ten pan gastrolog jest taki trochę nerwowy ale... Zaczął do mnie jakoś kosmicznie i delikatnie mówić! O.o Prosił abym się nie denerwował i że on zauważył że jestem wrażliwy i jakieś tam inne bla bla bla i dał receptę. Na recepcie były leki na ekhmmmm... zespół jelita drażliwego... Wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt że wśród leków był psychotrop (amitryptylina) i lek który mi szkodził (polprazol) - informowałem lekarza na pierwszej wizycie że ten lek (polprazol) mi szkodzi. Gdy się zorientowałem co to za lek (ta amitryptylina), szlag mnie trafił i postanowiłem do niego podejść z tydzień lub 2 później i porozmawiać z nim na ten temat. Pan doktór powiedział że spodziewał się że ja się zorientuję jaki lek mi zapisał (ekhmm) ale nie myślał że do niego przyjdę. Poprosiłem go aby wyjaśnił mi czemu zapisał mi ten lek a pan doktór zaczął mówić dosyć pokrętnie i podczas dyskusji spytał mnie mniej więcej że niby co spowodowało moją próbę samobójczą jeśli nie depresja, później mówił że Amitryptylina nie jest lekiem na głowę - to kłamstwo. A jeszcze później że się ze mną zgadza że nie mam depresji... Poprosiłem go aby zamienił mi leki. Wypisał właśnie ten polprazol, coś na jelita (zespół jelita drażliwego) i zapisał jeszcze espumisan - wiem że jest bez recepty. Nie wykupiłem żadnych leków, poszedłem do swojej pani doktór aby zapisała mi controloc - bo ten mi w miarę wcześniej pomógł. Podano mi go w szpitalu kilka dni przed ostatnią wizytą u pana gastrologa. Można by pomyśleć: Próba samobójcza + problemy z brzuchem... wiadomo! Zespół Jelita Drażliwego. Są jednak 2 małe pikusie: 1. stan zapalny żołądka 2. zanik kosmków jelitowych - na 95% celiakia. Pisałem na forum o celiakii i dowiedziałem się że przy uszkodzonym jelicie mogą pojawiać się poważne problemy i że trzeba lekko jeść. Pan doktór uważa że mam nie dać się zwariować i tylko przestrzegać diety bezglutenowej. Gdzie indziej również czytałem że nie wolno jeść tłustego i uważać na mleko. Tylko że ja wolę dowiedzieć się co mam robić od lekarza a nie z internetu. Controloc na żołądek pomógł. Co do mnie, owszem jestem melancholikiem - nie jakimś skrajnym ale nie kryję i... Uwielbiam to w sobie. Nie mam myśli samobójczych. Ze snem (wiem jest późno) ale też mam mniejsze problemy niż kiedyś. A problemy polegały na tym że nie mogłem zasnąć, a jak zasnąłem to albo spałem po 2-3 godziny albo spałem tak że nie szło mnie po 9 godzinach nawet dobudzić. xD Nie mam problemów ze sobą. Owszem, mam lepsze i gorsze dni, widzę swoje problemy i nie uciekam od nich. Uważam że moje problemy które się pojawiają od czasu do czasu sprawiają że to życie nie jest jałowe. Nie unikam ludzi chociaż jestem nieśmiały. Ba! Idę na żywioł czasem wręcz sparaliżowany - ale po to bo jest to ciekawe i jestem zawsze potem zadowolony z siebie. Z nieśmiałością też bym nie walczył. To moim zdaniem atut - szczególnie w moim trybie życia. Co ciekawe, to nie pierwszy lekarz który czepia się mojej głowy. Niedawno nowa internistka (wcześniejsza się przeniosła gdzieś) na pierwszej wizycie po 5 minutach wypisała mi leki na problemy emocjonalne. Ona stwierdziła że mam jakąś tam nerwicę lękową... heh... Po wyjściu z gabinetu zadzwoniłem do przyjaciela i rozmawiałem na ten temat, później gdy wróciłem do domu rozmawiałem o tym z rodziną. Pytałem czy zauważyli u mnie problem z głową, czy zachowuję się jakoś dziwnie bo lekarz uważa że mam problem psychiczny - moja matka była w szoku a kumpel kazał zmienić lekarza. Później jeszcze przy nim z koleżanką na spacerze rozmawialiśmy na ten temat i ogólnie o życiu i też jakoś tak dziwnie to postrzegali... Tamta próba samobójcza to przeszłość... Teraz jest ok :) Z resztą, nie wzięła się ona znikąd - miała swoją przyczynę. Mnie lekarze oceniają po pozorach - ale nie wszyscy! Tylko ta pechowa dwójka, no i obecna internistka nabrała jakichś tam dziwnych myśli na ten temat. Ale ja jej powiedziałem że jest ok i nawet mówiłem o tym że jak by coś było to do niej podejdę. Ona jest na prawdę bardzo miłym lekarzem i mam do niej na tyle zaufania że bez problemu zwróciłbym się gdyby coś było nie tak. Ale wyjaśniliśmy tą kwestię i tak! Wracając do pozorów - ja jestem raczej taki właśnie skryty i nieśmiały, no i spokojny no i mam dosyć alternatywny styl. Z tą nieśmiałością to też nie jest tak... Wobec osób które nie są moimi znajomymi, jestem skryty a przy znajomych i przyjaciołach wręcz przeciwnie. :) Zatem, meritum: Co ja mam zrobić? Boję się że nie dogadam się z gastrologiem. Mam go zmienić? Czy... Wspomniałem mu że mam obawę co do tego czy będzie mnie traktował poważnie po tym jak zobaczyłem, że zapisał mi lek na głowę. Mówił że traktuje mnie poważnie ale w między czasie mnie okłamał... Poza tym... Nie uważacie że lekarze zbyt pochopnie wypisują takie leki i kierują do specjalistów od głowy? U mnie w trójmieście narosło tych gabinetów psychiatrycznych jak grzybów po deszczu. Nawet w poradni leczenia i diagnozowania kości jest psychiatra O.o
×