Skocz do zawartości
Nerwica.com

marzenie

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez marzenie

  1. witam twierdzi,że tak ma być,że musi minąć kilka lat zanim zacznę wykorzystywać narzędzia które dostałam na terapii,że mam sobie pozwolić na taki stan, itp. generalnie chodzi chyba o to, żebym postarała się wykorzystać swoją siłę...tylko,że mi tej siły brakuje, funkcjonuję jak zepsuta maszyna, zmuszam się, ale brakuje mi energii na walkę ze samą sobą. dodam,że sama wychowuję dziecko i przeraża mnie to, że przez swoję doły mogę dać jej taki start,że sama za parę lat wyląduje na terapii a ja naprawdę zaczynam ją na maxa zaniedbywać, nawet wykąpać jej nie mam siły, a potem się dodatkowo tym zadręczam to na tyle, zaraz szykuję się na terapię, tylko już sama nie wiem po co, skoro jest tylko gorzej, bo pracować nad sobą też nie mam już tam siły
  2. Kiedyś to forum było dla mnie alternatywą terapii(lęki) dużo mi dało, czułam się o wiele lepiej ale...po pewnym czasie znów zaczęłam czuć się źle, w końcu trafiłam na terapię grupową, wiele rzeczy przerobiłam, czułam się dobrze i nagle zapadłam się , nie mam siły, jestem zrezygnowana ,wiem,że muszę wrócić do codzienności, podjąć pracę.myślę,że bez leków antydepresyjnych nie dam rady, lekarz prowadzący terapie odmawia wypisania a ja nie wiem jak dalej żyć.może ktoś będzie potrafił mi coś powiedzieć, czuję się zupełnie zagubiona.
  3. WITAM szukałam(zresztą pewnie jak każdy z was)sposobu na zaburzenia, bywało różnie, co do środków farmakologicznych nie byłam przekonana że przynoszą efekt-przynajmniej nie taki jak oczekiwałam... trafiłam ostatnio na krople kwiatowe i wiecie co? czuję się naprawdę dobrze!informacje o kroplach znajdziecie w necie, a jakby ktoś chciał poznać moją subiektywną opinię zapraszam na gg7467164 nie wiem czy chcę wierzyć w ich działanie, w działanie leków też chciałam wierzyć(tak na marginesie) ale sądzę ,że warto spróbować...
  4. a ja znów po kilkuletniej przerwie CLOSTERKELLER przypomniałam sobie,że potrafi wyłączyć moje myśli i dać mi kopa energetycznego.[/b]
  5. marzenie

    wahania nastroju

    tylko,że tak naprawdę dobrze to nie było od dawna, podczas leczenia też nie było takich super dni co najwyżej bez doła,ale o szczęściu mówić nie ma co. jak jest z tymi lekami?co może dać dobrze dobrany lek? ja w początkowej fazie leczenia cieszyłam się,że mogę wyjść sama wieczorem z domu, wyszłam do ludzi, nawet skończyłaam kurs, więc generalnie poprawa...ale ciągle szaro,lepiej bo bez fobii społecznej ale...ciągle jestem jakaś taka...aż chce się powiedzieć "zrób coś z sobą" a może ja za dużo jednak oczekuję od leku?
  6. marzenie

    wahania nastroju

    witam was jestem z wami od kilku dni,kilka razy pisałam... pierwszy raz -euforia, są ludzie tacy jak ja!!! więc mam szansę na zrozumienie potem myślałam żetylko smutek mi dokucza i ponura twarz, bez uśmiechu,ale ciągle na przyzwoitym poziomie...funkcjonowałam całkiem sprawnie. a teraz płacz i sen...brak siły na cokolwiek, żeby się umyć ,ubrać... i kompletne wyczerpanie z wielkim mułem, jakbym watę miała zamiast mózgu i mam wrażenie że jestem okropnie pusta, bez emocji... a to wszystko w ciągu kilku dni biorę leki(aurorix) od kilku miesięcy ale takich wahań dawno nie miałam, już sama nie wiem co o tym myśleć, skąd ta huśtawka nastrojów? może ktoś tak miał i wie co z tym cholerstwem zrobić, czy jest możliwe żeby lek przestał działać? wizytę u lekarza mam za trzy tygodnie mam wrażenie,że to co piszę jest tak samo bez sensu jak ja
  7. WITAM słuchajcie, zwracam się głównie do osób ze szczecina, ale nie tylko... od kilku miesięcy leczę się prywatnie u psychiatry-farmakologicznie(moklar, atarax). jednak po okresowej poprawie znów czuję że się zapadam-negatywne sytuacje, odszedł wieloletni partner, zostałam sama z dzieckiem... od lutego mam podjąć pracę tylko,że nie mam siły na nic, kaski też nie. szukałam poradni w szczecinie, ale terapia wymaga wolnego czasu-oddział dzienny, a ja muszę iść do pracy! z dnia na dzień jest gorzej, sama nie dam rady! chcę wyzdrowieć, chcę normalnie żyć-mam dla kogo, nie mogę zniszczyć życia dziecku... gdzie się udać? proszę powiedzcie jak to pogodzić póki mam jeszcze resztki sił i motywacji,boję się,że znów nie będę w stanie wstać z łóżka walczę jak mogę, ale wiem ,że to taniec na linie
  8. WITAM słuchajcie, zwracam się głównie do osób ze szczecina, ale nie tylko... od kilku miesięcy leczę się prywatnie u psychiatry-farmakologicznie(moklar, atarax). jednak po okresowej poprawie znów czuję że się zapadam-negatywne sytuacje, odszedł wieloletni partner, zostałam sama z dzieckiem... od lutego mam podjąć pracę tylko,że nie mam siły na nic, kaski też nie. szukałam poradni w szczecinie, ale terapia wymaga wolnego czasu-oddział dzienny, a ja muszę iść do pracy! z dnia na dzień jest gorzej, sama nie dam rady! chcę wyzdrowieć, chcę normalnie żyć-mam dla kogo, nie mogę zniszczyć życia dziecku... gdzie się udać? proszę powiedzcie jak to pogodzić póki mam jeszcze resztki sił i motywacji,boję się,że znów nie będę w stanie wstać z łóżka walczę jak mogę, ale wiem ,że to taniec na linie
  9. wesołkiem to może ja nie byłam, raczej poważna i o innej wrażliwości-no cóż typowy nerwicowiec, ale potrafiłam się śmiać. a teraz twarz mam jak po kiepskim liftingu, cały czas spiętą i ze smutnym wyrazem. przeszkadza mi to, np.podczas rozmowy w sprawie pracy odpadam w przedbiegach bo kto by chciał ponurą mumię, wiem że na nowych ludziach robię wrażenie ponuraka-no cóż jestem, a starzy zanajomi też zaczynają unikać mojego smutku, a najbardziej cierpi pewnie moja córka i co przerażające robi się podobna do mnie. a ja chcę żyć i cieszyć się życiem i coś mi mówi, że pierwszy krok to uśmiech-tylko jak? a tak przy okazji z innej beczki: siedziałam dziś kilka godzin na forum i czytałam a łzy lały mi się cały czas -to był jednak oczyszczający płacz, dziwne... dzięki wam za to ,że jesteście-wiele to dla mnie znaczy
  10. WITAM wiecie co czuję,że zaczynam się zbierać, jest prawie dobrze, mogę wychodzić do ludzi, nie mam ataków paniki w większych skupiskach, bywać zaczęłam na imprezach, spotykam się ze znajomymi-wszystko ładnie tylko... nie potrafię się śmiać. staram się, ale to jakiś grymas wychodzi-może wygląda jak uśmiech,tylko że ja czuję się jak w masce i mam takie napięcie że fizycznie boli. jak to przełamać ? mimo iż walczę z depresją, jestem w stanie uwierzyć,że będzie dobrze,że dam radę,mimo iż potrafię się już zmobilizować do wielu rzeczy to ciągle jestem smutna może mój problem to małe piwo w porównaniu z większości z was, ale może na to też jest jakiś sposób. bardzo chcę zaprosić radość do swojej wciąż chorej duszy/głowy?
  11. marzenie

    DZIĘKI ZA TO FORUM

    DZIĘKI ZA CIEPŁE PRZYJĘCIE PEWNIE ZOSTANĘ JUŻ Z WAMI ...
  12. marzenie

    DZIĘKI ZA TO FORUM

    witam wszystkich chciałabym serdecznie wam podziękować za to,że piszecie o swojej ciemnej stronie. dostałam od was poczucie,że nie jestem inna, sama, czytając nie raz się uśmiechnęłam- o kurcze to nie tylko ja tak mam i robiło mi się o niebo lepiej. z nerwicą lękową walczyłam , a właściwie pozwalałam jej walczyć ze mną wiele lat, po okrótnym ataku- jechałam do berlina wokół tylko lasy i łąki, a ja umierałam,objawy zawałowe i lęk że nikt mi nie pomoże nie mam zagranicznego ubezpieczenia, karetka i tak nie zdąży....i takie tam , wiele godzin męczarni. wróciłam do domu i "wyzdrowiałam" sięgnęłam po książkę "zamiast prozaca" i gdy dowiedziałam się o przyczynach moich ataków nauczyłam się nad nimi panować, sama zafundowałam sobie psychoterapię-pomogło potem dopadła mnie depresja, leki, i okrótne osamotnienie,najgorszy w tym wszystkim był brak zrozumienia ze strony "normalnych" kilkumiesięczny koszmar i znalazłam to forum-jest mi łatwiej, nie czuję się już taka sama ze swoimi demonami, dziękuję wam za to ,że jesteście. myślę,że jesteśmy sobie potrzebni i świadomość,że ktoś też tak ma więc rozumie, może dać nam bardzo wiele[/b]
×