Witam! Widzę, że nie jestem sama.. a myślałam że to tylko ja mam takie skrzywienie Mój problem z połykaniem zaczął się już w dzieciństwie.. na początku był tylko uraz do połykania tabletek, gdyż dławiłam się jedną za dużą, która utkwiła mi w gardle.. potem miałam okropny lęk jak nie przeżułam czegoś dokładnie i stawało mi w gardle np. łuska od fasoli... czułam bardzo mocne bicie serca i buntowałam się że więcej tego nie zjem bo to okropne uczucie, nieraz się krztusiłam. Tabletki już żadnej nie potrafiłam połknąć.. kiedyś umiałam z jedzeniem połknąć, teraz najdrobniejszą rozgryzam.. choć wiem jak bardzo jest to szkodliwe;/ nawet nie spostrzegłam się jak szybko ta choroba zaczęła postępować... teraz jedzenie jest dla mnie koszmarem! każdy kęs to walka o przetrwanie:(( musze się zastanawiać czy jestem juz gotowa żeby połknąć przerzute na papkę jedzenie czy się udławię w obawie że stanie mi w gardle.. jestem psychicznie i fizycznie wykończona! uwielbiam jeść a musiałam zrezygnować ze wspólnych kolacji w obawie przed skompromitowaniem się w towarzystwie - JA POPROSTU NIE UMIEM JUŻ JEŚĆ ..nie mam naturalnego odruchu połykania, jestem załamana.... szukałam pomocy u lekarzy.. nikt mi nie pomógł! jezdziłam do psychologa klinicznego i wiecie co mi powiedział? żebym sobie powiedziała, że najwyżej się udławię(( To uczucie jest straszne.. przeżuwam jeden kęs pare minut a potem aż się trzęsę przed połknięciem, nic mi nie smakuje bo połykam jakby z powietrzem, schudłam! nie mam siły... nie wiem jak ja sobie poradzę w życiu jak nie będę miała nawet siły wyjść na secenę i zaśpiewać przeraża mnie to.. nie wiem czy ktoś jest w stanie mnie odblokować.. ogólnie nie mam problemów bo wszystko układa się dobrze, poza tym że mam bardzo napięty styl życia... I całe to piękno traci urok w obliczu tej okropnej choroby, cały smak życia.. Co zrobić gdzie szukać pomocy? czy są jakieś sekrety psychoterapii żeby samemu sobie pomóc??