Skocz do zawartości
Nerwica.com

karolins

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez karolins

  1. Bellissima, wszystko o czym piszesz, przerabiałam (jak chyba większość z nas tu obecnych). Też mam córeczkę (teraz 6,5 roku) i miałam te same natręctwa.. Jeszcze przed ciążą jak i po narodzinach malutkiej.. Nie da się opisać tego koszmaru, kiedy natręctwa dotyczyły jej właśnie... Mi pomogły leki. Chociaż długo się męczyłam zanim poznałam diagnozę.. Brałam 4 lata i miałam święty spokój.. Zaryzykowałam i odstawiłam i teraz mam... Wszystko wróciło. Jest lżej o tyle, że wiem co mi jest ale natręctwa..nie mniej męczą. Te co były, dodatkowo wymyślam sobie nowe.. Wróciłam do leków. Nie jest lekko, ale trzeba walczyć z tym cholerstwem. Damy radę!!!
  2. U mnie rewelacyjnie sprawdza się Zoloft. W najgorszym czasie było 125mg (chociaż lekarka powiedziała, że niektórzy biorą nawet 200mg), po roku zaczęłam schodzić i zeszłam do 25mg (pół tabletki) i tyle brałam przez 3 lata i miałam święty spokój.. Potem (mój błąd) odstawiłam.. Czułam się wolna, szczęśliwa.. Ale po 3 msc wróciło:( Rozłożyło mnie na 3 tygodnie.. 3 tyg w łóżku.. Wróciłam do lekarza, leków, znowu do 100mg (2 tabletki) i tyle biorę teraz.. Po świętach będę znowu schodzić, ale już nie odstawię całkowicie, bo wiem czym to pachnie.. Polecam Zoloft, spytajcie o niego swojego lekarza.. Nie ma skutków ubocznych, jedynie lekkie biegunki i senność (tak jest u mnie) to lek nowej generacji i nie uzależnia, tylko dystansuje.. Tworzy barierę której nie mamy..
  3. Lęk przed zrobieniem komuś krzywdy. Natręctwa dotyczyły najbliższych, kochanych osób.. Lęk przed ostrymi narzędziami, nie dotykałam w ogóle noży.. Potem lęk zrobieniem sobie krzywdy.. Przed pozostawieniem rodziny.. Dźwięk pociągu wywoływał paniczny lęk.. Natręctwa brały górę.. Kładąc się do łóżka czułam się bombardowana myślami do tego stopnia, że marzyłam aby znaleźć się pod tym łóżkiem, ściśnięta i przygnieciona.. Długo się męczyłam. Nie wiedziałam co mi jest, myślałam, że wariuję.. Trafiłam na cudownego lekarza. Uświadomił mi, że jestem całkiem normalna.. Wytłumaczył, że takich osób jest dużo, że natręctwa są przeróżne, a moje dość częste.. Wytłumaczył wręcz obrazowo jak to wszystko działa.. Skąd się bierze.. Że takie myśli ma każdy, tylko jeden przepuści je przez głowę i nie przywiąże do nich żadnej wagi, a inny (czyt.MY) zacznie je analizować gdyż są sprzeczne z naszą naturą i zacznie się im sprzeciwiać.. Wyganiać je.. Mysleć precz, sio, nie chcę tego.. Nigdy nie zapomnę pewnej metafory.. "Gdy ktoś Ci powie: nie myśl o różowym słoniu, w żadnym wypadku nie myśl o różowym słoniu.. O czym wówczas pomyślisz?" z natręctwami jest podobnie.. Im bardziej ich nei chcemy tym bardziej one są.. Boimy się utraty kontroli, która jest niemożliwa.. Mój lekarz powiedział, że "to" się teraz świetnie leczy.. Zapisał leki.. Poprawa przyszła po około 3 miesiącach. Wtedy było już tylko lepiej.. Teraz jest dobrze.. Ale leki biorę.. Przy próbie odstawienia pojawił się nawrót.. Na szczęście trwał krótko i wróciłam do leków.. Małe, przypominające dawki.. Ale biorę. Ze względu na naturę, jaką jest brak bariery dla tych natręctw.. Te leki ją tworzą..
  4. To mój pierwszy post.. Był czas, że myślałam, że nikt i nic nie jest w stanie mi pomóc.. Moje natręctwa były chyba najgorsze z możliwych, zniszczyły mi kawałek życia.. ALE teraz wiem,że: Ludzie, z tego można wyjść! Nie bójcie się wizyty u specjalisty, nie bójcie się leków! O tym, że jesteśmy tacy a nie inni, decyduje jakiś czynnik biologiczny (to udowodnione) i zdecydowanie niezbędna jest farmakoterapia. Piszcie na prv, chętnie pomogę, udzielę wskazówek.. Te myśli pojawiają się jeszcze.. Ale nie są już natrętne! Teraz zdaję sobie sprawę z ich absurdu.. Dacie radę!!!
×