Skocz do zawartości
Nerwica.com

kebe

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kebe

  1. Witam wszystkich. Mam 25 lat. Od 7 lat pracuje zawodowo i studiuję jednocześnie. Od zeszłego roku wyprowadziłem się od rodziców i mieszkam sam w dużym mieście. Jednocześnie w przeciągu ostatnich 7 msc obserwowałem u siebie zniechęcenie i objawy depresji. Bagatelizowałem je bo to nie pierwszy raz. Na początku kwietnia poszedłem do lekarza z problemem uciśniętej krtani. Lekarz mi powiedział, ze to najpewniej stres. Zacząłem się zastanawiać bo zasadniczo staram się unikać stresu. Na początku maja miałem pierwszy atak paniki. Czułem jakąś gorycz , siedziałem na facebooku i pisałem ze znajomymi pocieszając się piwem. Mocno się podchmieliłem i poszedłem spać. W nocy się obudziłem jakby w bezdechu i z uczuciem drętwienia ciała. Na tyle żle się czułem, że postanowiłem pójść do szpitala. W trakcie wędrówki mi przeszło a szpitalu nie chcieli mnie przyjąć bo pewnie zachowywałem się jak jakiś naćpany gość. Przez ostatnie dwa miesiące miewałem mniejsze i większe napady paniki i lęku. Np w pracy jak ktoś niepostrzeżeniue za mną stanął i patrzył się co robie. Lęk się pojawiał przy najgłupszych czynnościach np. otwieranie kłódki w oświetlonej piwnicy. Spierowano mnie na badania RTG odcinka szyjnego i EEG. Wyszły dobrze. ZAczęłem łykać duże ilości magnezu i wydawałoi sie, że jest lepiej. Przestałem mieć drętwienia i panikę w pracy. Nadal jednak było napięcie - choć rzadziej. Najgorsze przyszło wczoraj. Brałem prysznic z gorącą wodą a mam piecyk gazowy (w kamienicy mieszkam ). Pomimo, że piecyk ma zabezpieczenia (ma z 5 lat góra) i mam czujnik czadu to po wyjściu z łazienki po 15 min zaczeły mi się trząsc nogi (myślałem, że z zimna bo okno otwarte a ja tylko w piżamie), potem zaczęło się mrowienie w całym ciele i zawrtoy głowy. Zaczęłem szybko oddychać i podszedłem do okna. W ciągu 10 min było coraz gorzej. W końcu pomyślałem sobie - kude może podtrułem się czadem, albo jadem kiełbasianym z kiełbasy, którą lekko podsmażyłem na kolację. Wybiegłem z domu i z szybkim oddechem poleciałem do szpitala. Na dworzu było lepiej ale żle nadal. Mieszkam 300m od szpitala to doszedłem tam w 3 min. Tam mnie spławili i powiedzeli, że jakbym się zatruł to bym nie przyszedł a i tak tu nie ma toksykologii to muszę gdzie indziej się udać. Wyszedłem... Zaraz miałem autobus, który jechał przy poleconym szpitalu. W autobusie zaczeło być gorzej. Miałem jakby paraliż. Niby chodziłem, ale się chwiałem. Miałem ściśnięte mięśnie ust i nie mogłem się łatwo wysłowić. Miałem coś pomiędzy drgawkami a dreszczami. Mocne mrowienie w całym ciele - jakby przeciążenie układu nerwowego. Podszedłem do kierowcy i powiedziałem, że jakbym zasłab to żeby podjechał do szpitala i powiedział, że miałem podejrzenie zatrucia czadem. Trochę spanikował i mnie wysadził na rozkładowym przystanku 500m od szpitala, ale nie mam mu za złe tego. Ja sam wyszedłem z autobusu. Przeszedłem ze 500m i czekałem w kolejce 15min na zgłoszenie. W międzyczasie poprosiłęm o długopis i ledwo spisałem na RMUA, które ściągnełem z biurka w domu, jakie mam objawy i co podejrzewam. Lekko mi ustąpiło ala nadal się trzęsłem. W końcu przyszłą moja kolej i szybko podałem kartkę i powiedziałęm, że bardzo źle się czuje. Zrobili mi badania krwi, szybko sprawdzili tętno i staurację. Wszystko wyszło ok. JA się uspokoiłem ale dostałem Hydroxizine. W końcu po 2h lekarz mi powiedział, że to chyba był atak histerii i organizm zareagował hipeprwentylacją. Kazał pójść do psychiatry. Ja jeszcze nidgy nie miałem aż takiego ataku paniki. Ogólnie to uważam się za osobę wrażliwą. Interesuję się psychologią i dużo myślę nad tym jak funkcjonuję. Nie mogę wskazać bezpośredniej przyczyny tego napięcia. Retrospektywą doszedłem do tego, że nerwicowe akcję toważyszą mi od 10 lat. Pierwszy raz jak byłem w liceum i zapaliłem trawkę. Potem przez 3 msc miałem takie ataki. Potem żyło mi się lepiej. Aczkolwiek przez ten okres 10 lat miałem np. rzadkie (ze 4-5x) rozładowania nerwów w których krzyczałem i niszczyłem przedmioty, czasami w nocy budziłem się jakby w bezdechu. Miałem jakby półsny w których w nocy jakym ciągle myślał o problemach następnego dnia. Takie akcje hiperwentylacji też przypomniały mi się, ale były mniejsze. Faktem jest też, że często miałem za mało magnezu bo miałem skurcze i piłem dużo kawy a alkohol też w sumie cyklicznie np 1x w tygdnodniu. Do tego przewklekły stres w pracy (mam pracę umysłową, w dużej firmie doradczej), studia których nie mogę skończyć od 6 lat, 7dni w tygodniu non stop aktywny. W zasadzie brak stałego związku i garstka znajomych (chociaż prawdziwych). Najśmieszniejsze jest to, że jakoś 3 lata temu czułem się świetnie. Miałem prez 3-6msc znakomite samopoczucie. Miałem uczucie koherencji. Jakybm świat za nogi złapał. Potrafiłem się w przeciągu chwili uspokoić w tak zwane "jezioro bez fali". Czysty chillout. Nawet na rozmowie o prace, bez nerwów z uśmiechem i w pełni logicznie. Faktem jest, że próbowałem też medytacji i może to mi conieco dało. Ale potem zyłem normalnie (z dniami słabości i radości) aż do jakiegoś listopada 2010 gdy zaczełęm jakby mieć lekką deprechę - o czym pisałem na początku. Jestem obecnie w trakcie diagnostyki ale to mi wygląda na nerwicę lękową. Może ktoś z Was przynajmniej wyciągnie z tego jakieś wnioski - jakby się coś podobnego trafiło to racjonalizować. Ja jestem osobą zasadniczo pozytywnie nastawioną ale to jest męczące. Zdradze wam kilka rzeczy, które mnie w jakiś sposób pomagają. Jak mam ataki to staram się racjinalzować to co się dzieje za pomocą prostych testów: 1. spojrzenie na reakcję źrenic w lustrze po zamknięciu i otworzeniu oczu 2. badanie pulsu (czy serce szybko bije) 3. dotykanie z zamkniętymi oczyma nosa palcami lewej i prawej dłoni. 4. stanie z zamkniętymi oczyma raz na lewej i prawej nodze (to normalnie nie jest łatwe ale jak sie uda w trakcie napadu to znaczy, że nie jest tak źle). 5. dodawanie i mnożenie, odczytywanie imienia i nazwiska + adresu mieszkania 6. głębokie oddechy 7. w ostateczności opuszczenie miejsca 8. skrajne zdarzenia to pomoc lekarza (szpital) Jeżeli 1-5 udadzą się po 1-3 próbach to znaczy, że raczej nic nam nie jest. To znaczy, że nie jest tak źle. W większości się uspokajam. Kolejne punkty to jak 1-5 nie dają rady...
×