Skocz do zawartości
Nerwica.com

brid

Użytkownik
  • Postów

    156
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez brid

  1. geny pewnie też, ale chyba głównie wychowanie

    a mój chłopak wychowywał się bez taty, mama pracowała od rana do wieczora, chodził do przedszkola, mama totalnie nie ingerowała w jego naukę, dawała dużo swobody

    i nie dość, że on się totalnie niczym i nikim nie przejmuje (w pozytywnym sensie,),to jeszcze studia skończył z najlepszymi wynikami, kiedy to ja ze stresu oblałam licencjat :D

     

    nie wierzę w sens pracy nad sobą, długo walczyłam

     

    tu jest chyba pewna esencja. twój chłopak mimo wszystko, że miał trudniej, ale wyszło mu to na lepsze. sam podejmował decyzje. nikt mu nie ingerował w wybory, ja chyba zostałem trochę wychowany w takich warunkach "cieplarnianych", przez co teraz wydaje mi się że robię wszystko pod innych, chyba chodzi o podświadomą akceptację. Przejmuję się pierdołami, i nie mam żadnego poczucia własnej wartości. Własnego zdania.

     

    ale chyba da się nad tym jakoś popracować

  2. hej,

    jak myślicie od czego to zależy, że jedna osoba będzie się przejmowała wszystkimi pierdołami, aż osiwieje, a inna będzie miała za przeproszeniem na wszystko wyj*ebane. Przy zachowaniu pierwszego typu można się nabawić wrzodów - ogólnie mówią że stres zabija, drugi typ zachowania jest o wiele zdrowszy.

    Jak myślicie od czego to zależy, od wychowania czy może genów po rodzicach lub dziadkach

    Myślicie że, pracą nad sobą można zamienić pierwsze zachowanie na drugie??

  3. Bzdura! Gdyby tak było, to przyjaciel, z którym miałam sypiać, stałby się moim chłopakiem. A był tylko przyjacielem, który chciał ze mną sypiać. Inny, mój partner, z którym z kolei sypiałam i był jednocześnie moim przyjacielem... Cóż, okazało się, że to nie był związek, to była tylko przyjaźń + seks. Granice łatwo się zacierają, owszem, czasem ciężko je dostrzec, ale są.

     

    to jest dopiero bzdura!

     

    tym się różni przyjaźń od związku, że w przyjaźni nie ma seksu! jest porozumienia na płaszczyźnie duchowej, a nie cielesnej.

    niektórzy twierdzą że nie ma przyjaźni prawdziwej między kobietą a mężczyzną, wg. mnie istnieje takie coś, aczkowliek w żadnym wypadku powiązane to nie może być z seksem.

  4. Sabaidee, ta prawda jednak nie pasuje do każdego. nigdy nie umiałem pokochać siebie, mam problem z samoakceptacją, wole się nad nią nie zastnaawiać.

     

    Może inaczej na to spojrzę, kierując się Twoją definicją, kochać siebie - czyli chcieć dobra dla siebie, wtedy to nabiera innego wymiaru, no bo w sumie chce dobra dla siebie, ale nie akceptuje się w całości ....

  5. milosc jest głupia, lepiej sie w nia nie pchac

    A cóż świat byłby wart bez miłości? Ja miłość noszę zawsze w sercu i pilnuję, aby jej nie zgubić. Gdybym napisał, że do każdego to bym skłamał - niektórzy się nie łapią. Pewnie nasze definicje miłości trochę się różnią i stąd różnica zdań. Włosi mawiają "ti voglio bene", co w dosłownym tłumaczeniu znaczy "chcę (pragnę) twojego dobra", czyli jest to miłość bez chemii, bez rzucania się komuś na szyję, dybania na czyjąś cnotę etc. etc. Wystarczy zatem jedynie pragnąć czyjegoś dobra, przełożyć to pragnienie na czyny i będzie pięknie.

     

     

    jakież to proste a zarazem trudne ...

  6. Witam,

     

    Po badaniach eeg, psychiatra przepisał mi w/w lek. Na wizycie nie pytałem o niego za dużo, stwierdziłem że lekarz wie lepij. Jednak jak w domu przeczytałem ulotkę w której skutkiem ubocznym może być zaburzenie żołądkowo-jelitowe - które czasami kończy się zgonem, zaburzenie układu nerwowegp, które może prowadzić do śpiączki, czy osłabienie słuchu przemijaące lub nieprzemijające,

     

    to ja się pytam czy warto???!!!

     

    generalnie jest to lek na padaczkę, a ja nigdy nie miałem nic wspólnego z padaczką!!??

     

     

    ma ktoś jakieś doświadczenia z tym lekiem???

×