Skocz do zawartości
Nerwica.com

lubawa

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia lubawa

  1. lubawa

    Witam

    Hey . Masz dopiero 23 lata, jeszcze całe życie przed Tobą. Wiem, że łatwo się mówi, a gorzej zrobić coś ze sobą ale trzymam kciuki Zresztą jak napisałeś, kończysz studia, zapewne podejmiesz pracę - poznasz kogoś nowego. A koła zainteresowań? Jeśli się postarasz spotkasz ludzi z podobną pasją tylko musisz tego chcieć Heh mam dziś pierwszy raz od bardzo dawna dobry humor i powiem Ci, że grunt to się nie poddawać
  2. lubawa

    Witam

    Jak dla mnie najgorsze jest to, że takie sadystyczne myśli sprawiają mi przyjemność jeszcze robienie sobie krzywdy jakoś ujdzie [obsesyjnie się drapię] ale jeśli nie wytrzymam i komuś coś zrobię? A co do religijności...hmm "wiara tam się zaczyna gdzie rozum kończy" żałuje, że moja rodzina ma iście średniowieczne poglądy, bo może umiałabym docenić katolicyzm
  3. lubawa

    Witam

    Planowałam się wybrać ale czuje się jak użalająca się nad sobą ofiara, która nie powinna ze swoimi problemami isc do "obcych", choć wiem, że taka wizyta jest konieczna. Mam nadzieje, że terapia cokolwiek mi pomoże, jakoś się zmuszę. Jakie leki bierzesz jeśli można zapytać?
  4. lubawa

    Witam

    Nie, ale nie miałam możliwości [nie byłam pełnoletnia] a nie chcę by rodzina o tym wiedziała
  5. lubawa

    Witam

    Trafiłam na to forum przypadkiem...podobno przypadki się nie zdarzają...ale do rzeczy: mam 18 lat i od wielu lat cierpię na nerwicę natręctw. Myślałam, że z wiekiem minie, nowe środowisko, masa zajęc.....ale powoli zaczynam wariować, czuję, że niezbyt dobrze ze mną, mam lęki nocne, zwidy, boje się, że skrzywdzę kogoś z moich najbliższych. Ostatnio jechałam z przyjaciółką autobusem, nie miałyśmy możliwości rozmawiać (tłok) ale jedna rzecz wytrąciła mnie z równowagi - niby głupota ale koleżanka miała czerwony błyszczyk na ustach...i jakoś tak machinalnie pomyślałam sobie jak ją morduję, zawijam w dywan i podpalam....złapałam się już w domu na takich sytuacjach, że o mało nie rozwaliłabym siostrze głowy maszynką do mięsa....może te sceny wydawać się Wam będą śmieszne, ale zaczynam się bać siebie. Mam niekontrolowane wybuchy złości, często wydaje mi się, że coś nade mną wisi, bądz mnie opętuje [zbyt katolickie wych. rodziców, wmówienie, że bozia kara za złe czyny i myśli - jestem agnostykiem a modlę się i biegam do kościoła głównie przez to, że "coś mi się stanie" - wiem, żałosne]. Mam zaburzone odczuwanie emocji - przykładowo nie boję się robic rzeczy niebezpiecznych np. stanie na deszczu podczas burzy czy na torach gdy zamknięty jest przejazd....a nie potrafię momentami wysiąść z autobusu, bo dostaje napadów lęku. Ostatnio unikam ludzi, z domu wychodzę chyba tylko dzięki znajomym, którzy są tak namolni, że nie zostawiają mnie w czarnej d**** próbując na siłe poprawić mi nastrój. Gdyby wiedzieli jakim potworem wewnątrz jestem, uciekaliby z dala ode mnie i słusznie. Proszę doradźcie co z sobą zrobić.
×