Witajcie kochani...
Postanowiłam do was dołączyć, w nadzieji, że brain storming jest lepszy niż chowanie się po kątach życia.
Że mówienie i pisanie - jest lepsze, niż milczenie. A przechodząc do faktów: Jestem w 25 roku życia, mam za sobą parę intensywnych lat uciekania od siebie i od zalegających na dnie problemów (z różnymi efektami)
Obecnie po przejściu drugi raz w życiu bardzo ciężkiej depresji, po poczuciu odrzucenia przez lekarzy, których prosiło się o pomoc, stwierdziłam, że człowiek w jakiś sposób i tak sam niesie swój krzyż.
Wiem, że nie ocenia się człowieka po diagnozie ale co tam, rzucę paroma terminami, co by moi słuchacze wiedzieli z czym się zmagam> osobowość chwiejna emocjonalnie, powracające epizody depresyjne, nerwica: natrętne myśli. Od 2 tygodni zamiast antydepresantów, których już ponad półtora roku nie brałam, został mi przepisany neuroleptyk o lekkim działaniu antydepresyjnym: seroquel prolong 200 mg.
P.S W październiku podążając a szybkim spełnianiem marzeń, postanowiłam zdobyć wieżę Eiffela. W drodze na sam szczyt w windzie dostałam ataku paniki, gdyż winda była rozrychlana, wszystko wyglądało tak niestabilnie i prowizorycznie, na wysokości 50 metrów stwierdziłam, że nie mam wyjścia już, wysiąść nie można. Miałam strach o właśne życie. Mimo powracających myśli samobójczych ten epizod dał mi wiele do myślenia: bałam się o własne życie. Czyli jednak chciałam żyć...
Pozdrawiam z daleka wszystkich nocnych, ale i też dziennych forumowiczów! Wszystkich którzy nie mogą spać, którzy wątpią, którzy się boją, którzy codziennie podejmują walkę. O życie, a nie o egzystencję.