Pisze prawdopodobnie jak wszyscy albo i nie.
piewszy raz pisze na forum wiec prosze o wyrozumialosc:)
na poczatek chyba chcialam sie zwyczajnie przywitac ze wszytkimi "Forumowiczami" ze tak powiem. A wiec witam!
Moj problem to nawracajaca depresja z ktora chyba zwyczajnie nie potafie sobie poradzic i przyznac przed sama soba:) Niby wiem ze mam problem ale unikam tematu jak ognia. pierwszy taki epizod depresyjny mialam w wieku 14 lat, wzielam tabletki, lecz sie wystraszylam i powiadomilam rodzica ktory opowienio zarewagowal. Wszyscy, jak i ja uznali to za przejaw wczesnego buntu i glupoty. Lecz nastepne byly troche gorsze i trwaly dluzej. przy 2 takim gorszym przejawie glupoty sie pocielam nie dosc groznie oczywiscie ale wyslano mnie na obserwacje do szpitala psychiatryczego. Po tym epizocie niby bylo dobrze bralam przez jakis czas Mobemid lecz po kilku miesiacach przerwalam branie lekow . W Liceum znowu gorzej , wzielo mnie w najgorszym czasie pol roku przed matura, musilam zmienic szkole, wiem ze opisuje tutaj wszytko ogolnikowo ale nie jestem w stanie opisac wszytkiego w jednym poscie .Miedzy czasie wyszlo wiele innych sprwa ktore nie byly zbyt pocieszajace. Bylam raczej wychowywana w taki sposob aby sobie radzic w zyciu i liczyc na siebie , lecz jednak czulam sie okropnie mimo ze nie chcialam sie tak czuc, samo uczucie przygnebienia mnie deprymowalo ( i deprymuje),dziwne to wiem, wychodzi na to ze sama siebie katuję w ten sposob. Obecnie od pol roku mam znowu nawrot lecz dopiero od niedawno zwrocilam sie o pomoc do psychiatry(oczywiscie pod namowa rodziny) . Mam 21 lat tak naprawde powinnam sie cieszyc zyciem, a jednak nie potafie w taki czysty i piekny sposob jaki bym chciala. Z mila checia poznam ludzi ktorzy maja podobne problemy oraz jakies ciekawe rady:)
Pozdrawiam