Skocz do zawartości
Nerwica.com

Telemah

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Telemah

  1. Wczoraj wieczorem znów kryzys i nieduży lęk przed zaśnięciem ale dziś wstałem z niemal normalnym czystym rześkim umysłem aż chce się żyć gdy są rezultaty mojej "walki" warto dodać że od tego czasu nie miałem żadnego większego ataku paniki a dziś natręctwa dały mi spokój co od pół roku się jeszcze nie zdarzyło.Zawziąłem się i wiem że muszę być silny żeby wygrać z chorobą. Ps.Dostałem nawet mały awans w pracy zauważyli że jakiś żywszy jestem poszedłem bez marudzenia w sobotę do pracy i przez jeden dzień zrobiłem roboty tyle co zwykle przez 3-4 dni. Przesyłam buziaki wszystkim znerwicowanym - próbujcie bo warto oczywiście to musi być zdrowy upór nic na siłę i nie róbcie niczego przeciw sobie jeśli dojdziecie co jest wytworem nerwicy a co realne to będziecie potrafili wybrać najlepszą dla siebie drogę i pamiętajcie to WY tu rządzicie a nie choroba. Będę pisał na bieżąco jak mi idzie jak na razie idzie to sposobem 05 kroku w tył ale za to 1,5 do przodu.
  2. Nerwica rodzi się z wewnętrznych konfliktów oraz dużych stresów związanych z nieprzyjemnymi dla nas sytuacjami życiowymi i to że NIE POTRAFIMY się pogodzić z pewnymi sprawami .Jeśli uświadomimy sobie te nasze wewnętrzne konflikty i zamkniemy pewne sprawy które nas gryzą - nerwica zacznie znikać. Leki to tylko maskowanie problemu - to tak jak śnieg spadnie i zakryje psie kupki na trawniku i wszystko jest ok dopóki nie stopnieje wtedy śmierdzi jeszcze mocniej.Trzeba dojść do pewnych spraw POGODZIĆ SIĘ Z RZECZYWISTOŚCIĄ brać życie takie jak jest i nauczyć się czerpać przyjemności nawet z tzw. pierdół.Dopiero to sprawi że będziemy w stanie się uwolnić od choroby.To jest ciężka praca bo nikt nie lubi robić porządku z pewnymi od lat hodowanymi lękami ale innej drogi nie ma. Ps.Bez obrazy Gringo - ale z Twoim podejściem będziesz skazana/skazany na łaskę i niełaskę leków, ja nie zamierzam być więźniem ani nerwicy ani prochów dziś wiem że z tym da się wygrać tyle że na początku trzeba zrobić pewien "skok "na który widocznie nie wszyscy się tak łatwo odważają , ja zaryzykowałem i chyba się to mi opłaciło jak dotąd jest lepiej
  3. Dalej wojuję z psychiką raz jest lepiej a raz gorzej ale od tego czasu nie miałem większego ataku paniki ani innych niemiłych doznań.Przy okazji zaleczyłem moją dolegliwość skórną co powoduje że niemal zniknęło moje natręctwo drapania i zdrapywania krostek.Dziś jest chyba przełomowy dzień na kilka godzin nerwica próbowała znów mną zatrząść ale udało mi się z tym jakoś wygrać.Powoli pokazuje swojej chorobie że to JA tu żądzę zaś ona ma w tym wypadku guzik do gadania wydaje mi się że takie postępowanie zabija nerwicę - choć nie jest to trudne pierwsze dwa dni = KOSZMAR choroba prowokuje organizm do objawów fizycznych u mnie nerwica pogorszyła trądzik i spowodowała dolegliwości trawienne zaburzenia rytmu serca uderzenia gorąca a nawet stany podgorączkowe i świąd całego niemal ciała oraz objawy alergii na dłoniach nie będąc NA NIC uczulonym.Przez pierwsze dwa dni nerwica próbowała mnie wystraszyć różnymi objawami fizycznymi ale ja wiedziałem że TO NERWICA a nie realne dolegliwości i po 2 dniach walki dolegliwości zaczęły powoli się cofać.Gdy zobaczyłem że to prawda że nerwica powodowała że przez 2 lata leczyłem się na coś co mi nie dolegało i trułem się lekami dostałem niesamowity zastrzyk energii pomyślałem sobie "o tym mendo nigdy więcej nie zrobisz mnie w konia ".Tak więc dalej się zmagam wydaje mi się że jest mi ciut łatwiej niż kilka dni temu.Obiecałem sobie że to ja przejmuje stery i nie będzie mną więcej rządzić jakaś głupia choroba a jak wiadomo siłą woli można góry przesuwać i ja swoją górę zacząłem pchać i wydaje się że już parę centymetrów ją przemieściłem. Nie jest to łatwe ale WARTO ! Ile to pięknych chwil zabiera Wam ta wstrętna choroba ile zdrowia zabiera wam karząc wam łykać psychotropy !! Ja powiedziałem niecały tydzień temu "DOŚĆ ALBO TY ALBO JA " mówię Wam nie ma innego wyjścia.Trzeba pracować nad sobą choć to boli trzeba starać się dojść do punktów które wyzwoliły w nas tą chorobę ja odkryłem już 2 takie punkty wiem że jest ich jeszcze kilka.Żadne leki wam nie pomogą trwale jeśli nie zajmiecie się sami sobą albo znajdziecie DOBREGO psychologa i z nim poukładacie klocki w Waszej głowie albo w przypadku braku środków lub w ogóle braku odp specjalisty sami te klocki musicie poukładać.Nie jest to proste ale WARTO ! I Pamiętajcie moi drodzy TO WY JESTEŚCIE PANEM I WŁADCĄ SWOJEGO UMYSŁU I CIAŁA !!! Nie pozwólcie aby cokolwiek przejęło nad Wami kontrolę.Dając się sterować nerwicy jesteśmy niewolnikami choroby tak jak alkoholik jest niewolnikiem wódki , a ludzie bywają niewolnikami dzisiejszego chorego wyścigu szczurów.Najważniejsi jesteście Wy oraz wszystko to co możecie dać innym wartościowym ludziom nie pozwólcie by choroba Wam to uniemożliwiała ! Albo WY albo ona innego wyjścia nie ma !
  4. Wczoraj zdobyłem się na odwagę i zastosowałem dziwną "terapię" mianowicie zacząłem robić wszystko żeby powiększyć swoje lęki i natręctwa a one się o dziwo zmniejszają.Robię zupełnie na przekór swojej chorobie jeśli ona mi mówi nie rób tego czy tego bo się coś stanie to ja właśnie to robię ,jeśli myśli mi mówią że mam zrobić to o to bo w przeciwnym wypadku coś się złego stanie to ja wtedy robię zupełnie co innego i się wręcz śmieje z tych natręctw.One nadal są ale na tyle jest ich mało że mogę prawie że się wyluzować !! Poza tym robię wszystko by się czymś konkretnym zająć staram się w ogóle nie myśleć i nie pozwalać sobie na zbyt duże chwile zadumy nad sobą.Jak na razie wszystko wygląda na to że to nawet skutkuje. Ps.Zimę miałem straszną rozwaliłem kolano i ponad 2 miesiące siedziałem w domu gapiąc się w przysłowiowy sufit a myśli natrętne myślałem że mi czachę przewiercą na wylot.Na szczęście coś się ruszyło i będę starał się robić w balona moją nerwicę przeciwstawiając się jej jak tylko mogę .Może za jakiś czas zupełnie to pokonam bo widzę że czym bardziej robię swej chorobie na przekór tym bardziej jest ok.Niedługo wiosna wtedy zawsze mam niewielką remisje często aż do października.
  5. Odwagi dziewczyny !! Jesli mi się udało samemu skopać tyłek dwóm z mocih natretnych mysli, to Wam kochane też się uda !! Ja również miewałem takie złe dni kiedy różne natręctwa (nie tylko dotyczące mojej dziewczyny czy mojej rodziny) zajmowały mi prawie cały boży dzień, a w moich myslach panoiwał taki chaos i taka destrukcja że miałem ochotę się już wiecej nie obudzić, bo nie byłem w stanie myśleć o niczym sensownym, to była totalna makabra.Tak jak napisałem to zaczęło się u mnie dość wcześnie , a spotęgowała chorobę moja dawna partnerka która mnie porzuciła.jednak Bóg dał mi najlepszą na świecie osobę , do której nikt się nie może równać, warto było czekać.Jednak później natręctwa wróciły, atakując to co dla mnie było, jest i zawsze będzie najważniejsze , czyli miłość do mojej Oleńki, wiarę w Boga oraz wiarę we własne talenty i możliwości.Jednak część ich udało mi się zwalczyć a resztę tych "mniej dokuczliwych" które wciąż utrudniają mi normalne życie zwalczę terapią którą od dziś dzień odbywam.Dam Wam jedną małą radę.W chwilach gdy dopada was takie wyjątkowo silne natręctwo zróbcie dokładnie odwrotnie niż wam podpowiada, choćby to było trudne...to cholernie zdezorientuje wasze natręctwa.W myśli sobie mówcie " A takiego wała ...to ja tutaj rządze a nie moje nieposłuszne myślenie" Bo te natręctwa to nie Wy !! to choroba która się wzięła z wielu przyczyn, niektóre mogą być nawet od Was niezależne.Gdy już trochę uda się wam odtrącić te natręctwa , to one zaczną słabnąć.Gdy już znacznie osłabną to próbujcie choć na chwilę włączyć normalne myślenie i w myślach wytłumaczcie sobie ALE TYLKO RAZ co jest prawdą...ale żadnego rozżalania nad sobą ..musicie być twardzi jak skała.Gdy już zmniejszycie wagę tych natręctw będą stawać się dla was coraz to śmieszniejsze aż je na tyle podłamiecie , że odczujecie ulgę.Oczywiście nie zastąpi to normalnej terapii.To co tera opisałem to normalna procedura stosowana przez psychoterapeutów.Oczywiście oni to mają lepiej opanowane , no ale wiadomo od tego są Lucy Sama dałaś kopa swojemu natręctwu...a wiesz dlaczego ?? Hehe mianowicie powiem ci tyle Gdybyś nie kochała swojego faceta i za nim nie tęskniła to nie użalałabyś się nad tym że siedzi na poligonie a Ty nie możesz z nim pogadać.Taka prawda.A jesli wyskoczysz z takim tekstem że to jest tak , że podświadomie chcesz z nim skończyć, a jedynie powstrzymują cię przed tym wyrzuty że go tym zranisz, to też jesteś w błędzie, gdybyś go nie kochała miałabyś w dupie że po rozstaniu z Tobą on będzie cierpiał, to przecież dla osób które kochamy staramy robić wszystko byleby im było dobrze i żeby nie cierpiały nieprawdaż ?? Moja była partnerka jak mnie menda jedna zanim mnie zostawiła to obrabiała mi dupę u znajomych i jakoś nie było jej mnie szkoda.Zostawiła mnie po tym jak powiedziałem że nie może tak być żeby poza moimi plecami obmawiała mnie...ona zaś się tym nie przejęła i zostawiła mnie, i w dupie miała to że mnie zrani.Z innej beczki.ja kilka ładnych lat temu jeszcze na początku szkoły średniej chodziłem z jedną dziewczyną w sumie z nudów.....dlatego że wszyscy kogoś mają ..no to ja też, przyznaję się że nawet jak na tamten wiek moja postawa nie była najmądrzejsza.I po dość niedługim czasie (może z 2-3 miesiące) powiedziałem jej że nic m między nami nie ma , ona się strasznie zmartwiła ...a ja nawet nie drgnąłem byłem twardy jak głaz...gdyż jej nie kochałem, bo było to tylko proste zauroczenie które znikło.Mam nadzieję że takie "dowody" cię nieco uspokoją.Zresztą jak się jest z kimś b.długo to logiczne że się tą osobę kocha.To twoja choroba zasiewa wątpliwości które do niczego nie prowadzą, ty tak naprawdę kochasz swego faceta nad życie o czym świadczą twoje histeryczne zachowania i upór w walce z natręctwami.Po prostu zagubiłaś się gdzieś po drodze, może zostałaś zraniona, boisz się że coś się może rozsypać w twym życiu, stąd mózg już teraz snuje czarne wizje i zmusza Cię bys w nie uwierzyła.Jest wiele potencjalnych powodów. Jak dojdziesz do tego że to twój zmęczony móżdżek fiksuje a nie twoje serce to bedzie to już krok naprzód i przyniesie to nieznaczną ulgę. Poza tym czy nie uważasz że skoro tyle osób ma b.podobne problemy, to coś w tym musi być...gdyby każdy tak łatwo dawał za wygranę swoim myślom i swej chorobie, to z 1/4 kraju rozstała by się ze swoimi partnerami... Trzymam za Ciebie ( i nie tylko) kciuki
  6. A u mnie nastała dziś rzecz która wiele zmieniła na lepsze.Zagadała do mnie całkiem atrakcyjna dziewczyna , porozmawiałem z nią, przeszedłem się do empik-u.Podczas tej eskapady uderzyły mnie myśli, że to na pewno tak robię bo swojej dziewczyny pewnie nie kocham i szukam pocieszenia u innej.Te mysli były straszne , i mózg podsuwał mi straszliwe natręctwa.Jednak oparłem się im i sam w duchu stwierdziłem: "Przecież najbardziej mi się podoba moja dziewczyna,jej wygląd, sposób w jaki się porusza, Jej głos, Jej zapach. itd..." a ta dziewczyna podoba mi się tak "powierzchownie" i to dość średnio zresztą.I tu nastąpiła piękna chwila , gdy rozsądniejsza a właściwie ta właściwa część mojego, ta która przeciwstawia się nerwicy powiedziała mi (oczywiście nie dosłownie) wewnątrz: "Teraz się sam przekonałeś że to nic złego że inne kobiety ci się czasem podobają, bo i tak każdej z nich zabraknie pewnych unikatowych cech jakie ma moja partnerka , a bez któych byłoby mi ciężko żyć" Sam się z siebie wtedy zaśmiałem.Ale to nie wszystko moje inne natręctwo również poniosło sromotną klęske, choć jakieś przebłyski swoje ma , ale odsuwam tą myśl dość sprawnie.Natrętna myśl zaatakowała to że złapałem się że chyba za mało tęsknie za Nią.Ale po pierwsze widzę ją codziennie przez długi czas, więc siłą rzeczy nie mogę non-stop tęsknić, jednak jeśli Jej nie widzę z dwa dni to tęsknie jak diabli .Poza tym gdy nie męczą mnie natręctwa i jestem w miarę wyluzowany to moje uczucia są bardziej intensywne, to te cholerne natręctwa osłabiają ich odczuwanie.Dziś zadzwoniłem do Niej żeby się spytać czy przypadkiem nie chce żebym Jej nagrał jakąś muzykę, a przecież już się pytałem, widzimy się jutro po południu, a ja nie wytrzymałem i zadzwoniłem bo...mi jej brakowało chciałem uszłyszeć Jej głos.Poza tym jest wieczór a ja nie czuję prawie wcale niepokoju.Miałem dziś dwie bardzo stresujace sytuacje, załatwiłem jedną niemiłą dla mnie sprawę i nie wytrąciło mnie to z równowagi !!! Czuję się całkiem ok, jeszcze tylko muszę przeżyć przesilenie wiosenne które ciężko znoszę zresztą nie tylko ja moja dziewczyna też, Ona ma w zimie depresję sezonową i jest b. wrazliwa na pogodę i brak światła...może dlatego jest taka kochana i mnie rozumie.Jednym słowem moje natręctwa dostały dziś nieźle po łbie !! i dobrze im tak !!Zrozumiałem też iż kocham Moje maleństwo tak samo a może i mocniej, po prostu weszliśmy w nowy okres w związku, ale zaczynam zauważać też plusy takiego stanu rzeczy.Powiem więcej to jest własnie prawdziwa miłość , to że zawsze Jej pomogę ,to że może na mnie liczyć, to że będe Ją kochać nawet gdyby wyrosła jej trzecia ręka na plecach, że chcę z nią dzielić wszystkie smutki i radości.Bardziej też akceptuje swoje i Jej słabości i niedoskonałości, to co uważałem na początku za wady , wcale nimi nie jest....bo każdy związek jest inny, a to co tworzymy przez bycie razem jest nasze i tylko nasze, to co tworzymy to niezaprzeczalnie miłość, cieszę się że zaczynam to rozumieć.To co przeżywałem na początku gdy Ją poznałem to było zauroczenie taka szczeniacka miłość.Bóg pozwolił nam być razem ,pokazał mi że życie ma sens jedynie z Nią, a ja zamiast to przyjąć i mu podziękować wciąż rozbieram to na czynniki.Wiem że moje natręctwa są często ode mnie niezależne, ale zacząłem dziś leczenie i wiem że się uda, muszę całkiem wyzdrowieć przecież mam dla kogo !! Myślę że moja kuracja się powiedze, skoro potrafie (choć nadludzkim wysiłkiem) pokonać kilka z iwlu moich lęków i natręctw , to z pomocą odpowiedniej terapii uda mi się znów w pełni cieszyć się życiem.Życzę i Wam sukcesów w leczeniu !! Nie dajcie się jeśli chcecie to możecie być silniejsi niż wasza choroba !!! Idę sobie zrobić herbatkę...życie potrafi być jednak piękne .Siedzę i tęsknię za Moją kruszynką i nie powiem żebym nie był choć trochę szczęśliwy. Pozdrawiam Pozdrawiam Moją Dziewczynę (choć nie ma Jej na tym forum) Olu kocham cię nad życie !
  7. Hehe Po pierwsze chciałem się przywitać, to "już" drugi post na tym forum. Teraz do rzeczy: Jakubie jesteś debeściak i tyle.Po przeczytaniu tego co napisałeś udało mi się dojść do jakichś sensownych wniosków, a po dojściu do nich na mej twarzy choć na chwilę zagościł uśmiech.Dzięki twoim postom odniosłem małe, ale jakże ważne zwycięstwo w walce z moją psychiką.Moje natręctwa nie dotyczą jedynie mojej partnerki, którą kocham nad życie, dotyczą też kilku innych spraw, i "obiekt" tych natręctw jest różny, a nerwica sobie skacze po kolei po sprawach dla mnie kluczowych.Czyli podważa uczucia miłości do mojej kobiety, do rodziny, podważa moją wiedzę i umiejętności, druzgocze odwagę zabierania głosu, przebywania w tzw. tłumie.Na szczęście nie mam natręctw ruchowych poza mruganiem,ale jakoś to znoszę.U mnie choroba najgorzej daje się we znaki na przełomie zima/wiosna oraz jesien/zima.Najlepiej jest w lato.Najgorsze jest to że dopiero teraz zacząłem się leczyć, podejżewam że miałem to niemal od dziecka zaczęło się mniej więcej w 4 klasie podst. na skutek odrzucenia przez rówieśników.Później dalej się to potoczyło.Moje lęki co do tego czy aby jestem pewien swojej miłości , i czy aby moja kobieta aby na pewno mnie kocha nie wzięły się z niczego.Długo rozmyslałem nad przyczyną takiego stanu.Jak dotąd takie myślenie wywoływało tylko lawinę natręctw.Dziś po przeczytaniu kilku Twych postów już wiem w czym rzecz.Wiem że sam sobie nie poradzę, i nawet nie mam zamiaru brać się za to sam,gdyż zbyt długo w tym siedzę, a następna kapitulacja niepotrzebnie mnie osłabi. Jutro 2-ga wizyta u psychiatry ma zapisać mi odpowiedni lek.Już teraz szukam dobrego psychologa.Jestem pełen nadziei, gdyż wiem , że łatwiej będzie mi walczyć - i wygrać bo innej rady nie ma.Zależy mi na mojej Myszce ,niczego tak bardzo nie pragnę jak dzielić z Nią życie, przy Niej się zestarzeć i przy Niej umrzeć.Chcę (I Ona też) założyć rodzinę i mieć synka lub córeczkę.Wiem że mi się uda, mam "w ręku" potężną broń.Wiem że wewnętrznie boje się odrzucenia i końca związku, dlatego mój umysł podpowiada mi takie bzdury.Poza tym moje nieszczęśliwe związki kończyły się przeważnie na przełomie zima/wiosna oczywiście kończyły się z różnych powodów, jednak sam wiem że często było to z mojej winy.Jednak jakieś dwa lata temu zostałem odrzucony, okazało się że osoba z którą chciałem wiązać przyszłość bawiła się mną.To przelało czarę goryczy.Wyleczenie się z tego zawodu trwało ponad pół roku.Na szczęście po tym czasie znalazłem wspaniałą osobę, wiem że nie znajdę już nikogo lepszego, wiem że to co między nami zaistniało i wciąż trwa jest wyjątkowe, jest w tym coś magicznego, coś co spowodowało że uwierzyłem w przeznaczenie.Jest mianowicie tylko jeden problem.Mój umysł nie zdołał tego wszytskiego przerobić i dalej powtarza wbrew mnie swoje czarne wizje łącząc je w równe schematy.Bym zapomniał dodatkową masakrę w moim móżdżku zrobiła muzyka Trash i Death metalowa itp.. mówcie co chcecie ale takie rytmy potrafią człowiekowi wyprać baniak.Przechodziłem też w życiu przez chlanie i narkotyki, ucieczki z domu, bójki, miałem różne konflikty z prawem.Sprawę pogorszyła jeszcze ezoteryka , oglądanie filmów grozy, niestety okazało się że mam za słaby baniak na takie rzeczy.Zawsze wmawiałem sobie , że jestem buntowniczą i silną osobowością, podczas gdy naprawdę jestem typem domatora-romantyka..taka prawda.szkoda że dopiero teraz do tego doszedłem.Wiem że będzie trudno poustawiać wszystko w mojej głowie na dobre tory wszak przez te ładne kilknaście lat (mam prawie24) zdążyłem już namieszać w swojej świadomości.Ale wiem że warto się za siebie wziąć nie tylko dla Mojej Połówki i miłości która niewątpliwie nas łączy, ale również dla swych marzeń, dla wszytskich na których mi zależy, ale i dla siebie samego, gdyż przecież to wszytsko jest ważne z tego składa się życie.ZAPAMIĘTAJCIE Nic nie jest idealne i nie będzie !! Wasi faceci/kobiety mają wiele wad tak jak Wy sami, ale to jest właśnie w tym wszystkim piękne, że jesteście razem i potraficie siebie akceptować, nie dajcie tego zniszczyć swojej zdruzgotanej psychice !!! TO WY RZĄDZICIE SWOIM ŻYCIEM - NIE NERWICA !!! Trzymajcie za mnie kciuki jutro druga wizyta u psychiatry. Ps. Wierzę w WAS i trzymam kciuki za każdego borykającego się z powyższym problemem !!! Ps.2 Mam nadzieję że Was nie zanudziłem !!
  8. Trochę się gryzłem w sobie, zanim coś napisałem.Napisałem dlatego, że mój przypadek jest identyczny jak twój, z tym że mnie dodatkowo zamęczają natręctwa, lecz głównym problemem jest depresja, która towarzyszy mi już od dawna, jednak w okresie zimowym przybiera na sile, i utrudnia , a nieraz uniemożliwia normalne życie.Przechodziłem przez wszystko co Ty.Żeby było śmieszniej, to również grywałem w zespołach (alternative/indie rock) .Niestety już nie grywam, bo słupskie domy kultury stawiają na typowo komercyjną tępą muzykę, a żeby kupić perkusję i wynająć pomieszczenie jestem zbyt biedny teraz, bo niestety przez moje problemy psychiczne straciłem pracę.Również mam przy sobie wspaniałą osobę, którą bardzo kocham.Tyle że moja narzeczona mnie rozumie, i wspiera jak może, naprawdę żadko zdarza się Jej , być rozdrażnioną z mojego powodu.Najgorsze jest to , że ludzie mający natręctwa, potrafią przyczepić się do wszystkiego.Potrafiłem np. zastanawiać się przez cały miesiąc czy ja aby na pewno Ją kocham, a przecież wiem że to jedyna osoba z którą chcę spędzić resztę życia, na całym świecie nie znalazł bym kogoś wspanialszego od Niej, nikt by mnie tak nie zrozumiał jak Ona.Ale cóż , tak to już bywa, gdy czyjś umysł jest "nieposłuszny".Jak na razie dawałem sobie radę, bez leków i psychiatry, chodziłem tylko czasem do psychologa i było miarę ok, zdażały się momenty całkowitego rozbicia, ale sobie jakoś radziłem.Niestety od połowy grudnia sobie zupełnie nie radzę.To zaczęło mi utrudniać a nawet uniemożliwiać normalne życie.Dlatego za kilka dni podążam na umówioną wizytę u psychiatry, bo chcę kiedyś znów cieszyć się życiem , i móc znów uśmiechać się do ludzi, a już tym bardziej do mojej Kochanej Oli.Trzymajcie za mnie kciuki, a ja będe trzymał za was Pozdrawiam Was wszystkich
×