moja przygoda z nerwicą lękową...
zaczęło się kiedy miałam 18 lat...zasłabłam a raczej było bardzo blisko....wyglądało to tak siedzę czytam książkę aż tu nagle niesamowity lęk, kołysanie się świata przed oczami, brak powietrza...byłam sama w domu...za telefon i przyjechała moja mama...ja w tym czasie się położyłam i uniosłam wysoko nogi aby nie stracić przytomności....
od tamtego czasu bałam się zasłabnięcia, szybko się męczyłam, męczyło mnie kołatanie serca i ból w klatce piersiowej....początkowo olewałam sprawę....jednak dwa lata temu doszło do tego że nie byłam w stanie wstać z łóżka.....ze strachu płakałam, nie byłam w stanie wyjść z domu, uczyć się pracować...kompletnie nic....moja babcia zaprowadziła mnie do psychiatry....od tego czasu czyli dwa lata biorę venlectine 75mg i jest dobrze.....
wszystkim którzy męczą się polecam wizytę u lekarza....chemia dużo daje jednak aby osiągnąć pełny sukces należy nad sobą pracować....trzymam kciuki za wszystkich i życzę powodzenia w walce z waszymi lękami