Skocz do zawartości
Nerwica.com

kirya

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia kirya

  1. Właśnie na tym polega sens straty, że bez taty ja już nie mam rodziców, tylko mamę i aż mamę jeszcze,ale jeszcze 2 tygodnie temu miałam oboje rodziców i dlatego to jest takie trudne przestawić się w nową rzeczywistość. Tata w moim życiu był od innych spraw niż mama, to normalne przecież ,że w życiu dziecka każde z rodziców spełnia inną rolę, sama mam dziecko to wiem. Ani mama nie zastąpi dziecku ojca ani na odwrót:( Oczywiste jest, że może czuć stratę czegoś co się miało,a ja miałam mamę i tatę i byłam szczęsciarą. Ktoś powie że to naturalne dzieci chowają rodziców, naturalne tak,ale bolesne też.
  2. A co w tym wk...go, że rozpaczam po śmierci taty. Dlatego,że mam mamę,to mam to olać,bo kogoś przecież mam. Ja nie opłakuje zabitego pajaka,tylko kogoś bliskiego. Dziwny poziom frustracji, domyslam się,ze Ty nie masz już rodziców i że po stracie pierwszego nie rozpaczałes, tylko czekałeś z tym do straty drugiego rodzica.
  3. Wiem,że każdy inaczej przechodzi żałobę i czegoś innego potrzebuje,ale mnie tak nosi, że skupiam się na mamie, żeby nie myśleć o sobie i swoim bólu. Przyzwyczaiłam się, że jak miałam problemy to rodzice mi pomagali, nawet jak już miałam męża. Teraz tym bardziej czuje się samotna,bo nie mam już rodziców,tylko mamę, na jej pomoc nie chcę liczyć i jej obciążać,bo ona sama jej potrzebuje, może bardziej niż ja,tata był takim zorganizowanym człowiekiem, wszystko miał poukładane i w życiu i w papierach. Teraz jak go brakło mama gubi sie w tym. Ja też czuje,że straciłam ogromne wsparcie. Mój mąż też jest wsparciem,ale to nie to samo co rodzic. Rodzice kochają dziecko zawsze i do końca. Mój mąż też mnie kocha,ale mam wrażenie, że on oczekuje żebym się wzieła w garść. Kilka lat temu on stracił tatę i dosyć szybko sie pozbierał, więc myśli,że kazdy tak powinien. Dopóki miałam oboje rodziców czułam się komfortowo i bezpiecznie, teraz tracę poczucie bezpieczeństwa. zaczełam się bać o mamę o męża i dziecko bardziej niż wcześniej:( To pewnie nic nienormalnego takie uczucia,mam nadzieję że nie zatruje teraz bliskim życia z powodu swoich lęków.
  4. Dziękuje Wam za dobre słowa. Spróbuje sobie powtarzać w chwilach strachu Wszelki duch Pana Boga chwali,co pewnie mi sie przyda już dzisiaj nocą,bo dzisiaj prawie oka nie zmrużyłam. Pewnie tak jest, że zostanie dobre wspomnienie, ale na razie każde wspomnienie mnie boli jakby ktoś sypal solą na świerzą ranę. Postanowiłam wpaść w wir nauki, mam urlop szkoleniowy przed egzaminem,a tata tak się cieszył, że go będę zdawać, że to mnie trochę motywuje. Idę dzisiaj na sesje z psychologiem. Mam ochotę uciec w leki uspokajające i nasenne,ale coś mi podpowiada,ze to by była ucieczka donikąd, więc męczę się z nadzieją, że będzie lepiej, choć to odległa przyszłość. Pozdrawiam serdecznie wszystkich w takiej sytuacji jak ja. No i mam takie przemyślenie, które przekazała mi kolezanka z pracy, rozsądna Pani w średnim wieku, żebym skupiła się na innych tych którzy mi pozostali,a nie na własnym bólu, żebym pomogła mamie, bo ona tę stratę odczuwa jeszcze bardziej niż ja. Nie jest to proste,bo mieszkam 100 km od mamy,ale przez te 2 tygodnie mama była sama tylko 3 dni,a teraz gdy wiem,że pojedziemy do niej dopiero za 2 tygodnie to po kilka razy dziennie dzwonie. Staram się ze wszystkich sił nie zwariować.
  5. Witam.Dwa tygodnie temu, w wielki tydzień zmarł mój tata. To nie był nowotwór,ale szybko postepująca niewydolność serca,miałam miesiac żeby się oswoić z tą myślą,bo lekarze mówili,że jest b.źle,ale mimi to, żyłam nadzieją,że się uda. Święta były smutne, spedzałam je u mamy z mężem i córeczką i chyba tylko dla niej starałam sie,żeby były normalne. Teraz uczę się do ważnego egzaminu, staram się żyć normalnie,ale nie jest normalnie. Ciągle jest we mnie myśl, taty nie ma i chociaż już nie płaczę jak kilka pierwszych dni po, to ten ból we mnie nie daje mi spokoju. Jak radziliście sobie z takim smutkiem i ile on trwał. Dodatkowo sytuacje pogarsza fakt,że od dziecka bałam sie duchów, miałam na ich punkcie obsesje,a właściwie mam, zapalone w nocy światło to podstawa,a teraz boje się ducha taty, to jakiś obłęd, jak sobie poradzić z takim problemem, czuje się jak w klatce,nawet w domu czuje się zagrożona i zaniepokojona jak zostaje sama,a teraz to wszystko się nasiliło. Z tatą żyłam bardzo dobrze, był kochajacym i oddanym mi i siostrze ojcem, strasznie mi go brakuje, brakuje go mojej córeczce, na myśl,że ominie go tyle z mojego życia mam łzy w oczach.
×