Przerwalam leczenie, bo doszłam do wniosku,że jak sama sobie nie pomogę to ............cale zycie będe na prochach i to bedzie jak z uzaleznieniem .
Uswiadomilam sobie że konczą mi się leki do wizyty jeszcze hohoho i wpadlam w popłoch.Tak samo było jak rzucałam palenie...czy Ci się chciało palić czy nie świadomość ,ze nie masz fajek pod ręką była tragicznai wtedy jakbym mogla zapalilabym z 10 na raz...jakby na zapas.
Tak więc doszlam do wniosku,że takie gowno nie moze mieć wplywu na mnie az takiego,że albo bedę chciala zyć albo nie,bo to znaczy ,że jak sama sie z tym nie zmierzę, bez procha jestem g....warta.
Jest lepiej i jest gorzej...ale z prochami tez tak było ,wiec doszłam do wniosku ,że przez te 8 czy 9 m-cy rozwalam sobie tylko wątrobę.
Czasem jak mnie rozsadza biorę coś doraźnie , tak żeby nie pęknąć,bo smrodu by było że ho ho.
Czy wytrzymam....nie wiem, ale skoro mam nie wytrzymać , to prochy chyba tu nie mają nic do powiedzenia.