Witam serdecznie.
Nie wiem właściwie dlaczego się tu zarejestrowałam i czy dobrze
zrobiłam, ale... w sumie nie ma to większego znaczenia.
Chciałabym pokrótce opisać moją historię i dowiedzieć się w przybliżeniu
co właściwie mi dolega. W zasadzie diagnozę postawiłam na razie sama, ale... chciałabym też potwierdzenia, że nie jestem psychopatką. Że jestem normalną dziewczyną.
Mam 14 lat. Żyłam normalnie, jak każda nastolatka, aż do przeprowadzki.
Zostawiłam dom, znajomych, przyjaciół i przeprowadziłam się do ponurego wieżowca (gdzie obecnie nie mieszkam) którego nienawidziłam i gdzie to wszystko się zaczęło. Tam zaczęłam sobie nakręcać różne myśli- bluźniercze o Bogu, itd, o wszystkim. Sądziłam, że to moja głupota, próbowałam się
przekonać, że to z nudów i, że sama z tego wyrosnę. Chyba w to uwierzyłam.
Potem doszły myśli o skrzywdzeniu bliskich. Kocham moją mamę nad życie,
a bałam się, że złapię za nóż i zrobię jej krzywdę. Jeśli chodzi o Boga,
to cierpiałam, bo wiedziałam, że nie powinnam tak myśleć. Nie jestem specjalnie wierzącą osobą, ale zakładam istnienie Boga.
Teraz przeprowadziłam się do innego mieszkania i jest trochę lepiej,
bo w poprzednim dochodziła depresja. Nie miałam sił wstać z łóżka,a natrętne myśli czy wyobrażenie dodatkowo wszystko gmatwały.
Łącznie borykam się z tym wszystkim pół roku. Starałam się żyć normalnie. Chodziłam do szkoły, spotykałam się czasem ze znajomymi. Ostatnio gdy nasiliły się te myśli o skrzywdzeniu kogoś z rodziny, zaczęłam szukać w Internecie. Natrafiłam na stronę o nerwicy natręctw i jestem na 99 % pewna, że to to. Wszystkie objawy pasują idealnie. Z jednej strony poczułam ulgę- że wiem prawdopodobnie co mi jest i, że są ludzie którzy
również się z tym użerają. A z drugiej- boję się, że jestem nienormalna, że nie będę mogła żyć normalnie, a naprawdę chce. Chcę być normalną, szczęśliwą dziewczyną.
Nie wiem czy można to zaliczyć do nerwicy natręctw, bo występują
sporadycznie, ale zdarza mi się:
- kiedy na ulicy są np. czerwone i niebieskie płyty chodnikowe,
przechodzę tylko po czerwonych.
- mam myśli w stylu "jak zrobisz coś, to stanie się coś tam"
- wmawiam sobie choroby, np. raka
Z mamą rozmawiam szczerze, od samego początku i mam w niej ogromne oparcie. Opowiedziałam jej o stronie nt. nerwicy natręctw i ustaliłyśmy, że
pójdziemy do psychiatry.
Proszę o pomoc i rady; czy jestem nienormalna? czy mam szansę się z tego wyleczyć? ja wygląda wizyta u specjalisty?
Pozdrawiam.