Jestem chora na depresję dwubiegunową. Chcialabym sie zapytac, czy tylko ja mam taki objaw w trakcie trwania depresji. Otóż, kiedy tylko zaczynam się źle czuć - problemem staje się dla mnie "mówienie". Zwykłe formułowanie zdań. Boję się, że jak mnie wtedy ktoś o coś zapyta, to nie będę w stanie odpowiedzieć. To jest straszne! Czuję się jak półgłówek, debil, osoba upośledzona do granic możliwości. Jak w takiej sytuacji mam gdzieś pojsc, cos zrobic. Wstydzę się tego okropnie. Odsuwam się od znajomych - wlasciwie od 2 lat nie mam juz zadnych. Ostatnio jak tak mialam (wlasnie juz dobre 2 lata temu), mój kolega opowiedzial - zart dwuznaczny, aluzje. I ja przez to, ze wolniej wtedy myslalam (co w normalnym stanie zrozumialabym na 100%) nie pojelam tego - a on powiedzial, ze jak bede starsza to zrozumiem. Jak takim ludziom tlumaczyc, ze ja normalnie (kiedy sie dobrze czuje) jestem osoba dosyc pojetna i inteligentna, a tylko teraz np. jestem bezmózgiem - problemem jest dla mnie dodanie dwa do dwóch
Kiedyś odwiedzilam taka jedna panią psychiatrę (niezbyt mila zreszta) i powiedzialam jej, ze trudno mi sie mowi, a ona nazwala to "te Twoje tak zwane problemy z mowieniem". O co chodzi - czy tylko ja mam taki objaw. Ona robila wrazenie, jakby mi nie uwierzyla. Jak mam mowic, jak sie czuje podczas depresji, jak niewykonalne jest wypowiedzenie dla mnie najbardziej prostego zdania! Czy jest chociaż jedna osoba chora na to co ja i taj jak ja cofa "cofa sie w rozwoju".