Skocz do zawartości
Nerwica.com

Atropos

Użytkownik
  • Postów

    36
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Atropos

  1. Guzik bardzo Tobie współczuję. Ja tak sobie myślę, że znośniejsze w cierpieniu są przypadłości fizyczne, zresztą kiedy cierpi psychika odbija się to też na całym ciele.
  2. Nie miałam problemów ze spaniem, zawsze bardzo lubiłam i to była moja najfajniejsza część dnia- noc. Kiedy zaczęły się silniejsze natręctwa myślowe, nie dość że są w dzień nie dają spać w nocy.
  3. Sadi31 ja sobie wymyśliłam jeszcze ciekawsze rzeczy, że moje ciało to więzienie i powinnam umrzeć, no masakra jakaś. Ja sobie myślę, że chcę żyć, i pojawiają się myśli: ale nie powinnaś . (w zastępstwie tej wścieklizny) Skąd się biorą takie pomysły i takie zadręczanie się, zwłaszcza że ostatnio w moim życiu paradoksalnie zaczęło się układać.
  4. Guzik ja wiem... u mnie to uczucie można porównać do tego jakbym była wypełniona powietrzem Trzeba sobie wmówić, że będzie dobrze, że mi się uda, bo ja chcę żeby się udało i zmuszać się, zmuszać.
  5. Nawet bodźce bólowe docierają z takim osłabieniem, no dosłownie terminator. Praca to dobra rzecz, gdy męczy się ciało mi odpoczywa umysł-Guzik może porządki i inne przedświąteczne obowiązki pomogą, trzeba się zmusić mimo wszystko.
  6. Natręctwa myśli to chyba najgorsze paskudy jakie się mogą doczepić !:/ Niedawno "chorowałam" na wściekliznę, choć psiak zagryzł mnie przez kozak i skóry nie naruszył Przeżuwanie po kilka razy filozoficznych problemów na które nie ma odpowiedzi to też standard. A najgorsze są te uczucia współtowarzyszące: lęk, panika, bezsilność i poczucie winy. Tak, muszę zacząć się leczyć, już wiem że samo nie minie- jedno wygrane natręctwo zamienia się miejscami z innym.
  7. Swoją drogą dziwny mechanizm obronny sobie organizm wykształcił na silny stres Dziękuję Monika za odpowiedzi, tak jakoś milej się robi jak ktoś okazuje zainteresowanie :). W derealizacji pozytywną stroną był taki luz na egzaminie ustnym i ja człowiek mocno skryty zrobiłam się wtedy taka rozgadana i dobrze czułam się wśród ludzi.
  8. Monika nie pomyślałam o tym, ale bardzo to możliwe, nawarstwiło się tych emocji i potem elegancko znalazły one ujście... Generalnie ja zawsze bardziej boję się przed i mocno zamartwiałam się jak na tych studiach sobie poradzę, potem wzięłam się w garść i jakoś to było. Do momentu kiedy moja wyobraźnia się rozwinęła przy filozoficznym temacie :/. Jak bardzo chciałabym być normalna i pozbyć się tej nadmiernej wrażliwości i rozmyślań, to tak utrudnia życie.
  9. Sama. Byłoby mi może wtedy jakoś łatwiej gdyby był ze mną ktoś bliski, a ja w nowym mieście, pierwszy rok studiów. Bardzo mocno chciałam wrócić do normalności. Może gdybym zwróciła się o pomoc trwałoby to wszystko znacznie krócej.
  10. Ja stosuję metodę na małe dziecko- odwrócenie uwagi, czytam gazetę, książkę,oglądam telewizję, niestety w skrajnych przypadkach mi to nie pomaga. Przez ostatni miesiąc czuję po sobie że nerwica znów zrzuciła mi kilogramy (te dla mnie niezbędne i tak jestem chuda :/).
  11. Przechodziłam przez derealizację i miałam identyczne myśli... W końcu wpadłam na taki pomysł- nie ważne czy świat to moja iluzja-ważne że MI wydaje się że jest, że odbieram go swoimi zmysłami- i przestałam zamartwiać się rzeczami na które nie mam zupełnie wpływu. Ale ile ja wycierpiałam, ile ja wyłam po nocach... Wtedy nawet nie chciałam szukać pomocy specjalisty bo skoro nic nie istnieje to nikt nie może mi pomóc itd. A zaczęło się od zajęć filozofii (a konkretnie rozważań na temat śmierci)- że trafiło na podatny grunt czyli mnie, tak mocno wywarło to na mnie wrażenie, że lęk dawał o sobie znać bez przerwy. I w koło Panie Macieju chodziła mi myśl po głowie że tak będzie że mnie nie będzie i inne takie egzystencjalne myśli. I tutaj też doszłam do wniosku, że przez ten czas co jestem, to chcę go wykorzystać i żyć jak dawniej. Udało się, ale długo i stopniowo musiałam wychodzić z tego stanu. Tak wyobrażam sobie piekło :/.
×