Ja brałam seroxat jakieś 5-6 lat i bardzo szybko poczułam dużą ulgę, nagle świat nabrał kolorów, zniknęły moje lęki, netręctwa i czarne myśli. Pamiętam, że wtedy pomyślałam, "Jej, nie wiedziałam, że świat może być tak piękny". Nie miałam żadnych skutków ubocznych podczas stosowania leku, ani na początku,k ani w trakcie, ale koszmar zaczął się, gdy chciałam go odstawić. Mimo powolnego zmniejszania dawek miałam tak potworne zawroty głowy, nie mogłam nawet prowadząc auto spojrzeć do bocznego lusterka albo wyjrzeć z okna, bo od razu helikopter w głowie. Bardzo mi to dezorganizowało życie. Poszłam z tym do neurologa, a on zapisał mi lek odstawienny, który jest lekiem przeciwpadaczkowym, ale podaje się go ponoć także pacjentom na odwyku (Topamax), dzięki niemu przetrwałam okres zawrotów głowy, minęła także chęć na inne moje nawyki, np papierosy! Z dnia na dzień fajki zaczęły mi tak okropnie śmierdzieć i przestały smakować, że na okres brania topamaxu nie paliłam wcale. Potem z głupiej ciekawości, czy znów się wciągnę, zapaliłam i...., wróciłam do nałogu. Ale topamax polecam, bo oprócz niwelowania objawów odstawiennych, odciąga także od innych uzależnień. Ale wracając do seroxatu. Nerwica znów mi wróciła, chodziłam na psychoterapię, coś a'la hipnoza na jawie i po dwóch wizytach byłam jak nowo narodzona. Ale zaniechałam jej twierdząc, że jestem wyleczona i po 1,5 roku znów mnie dopadły uroki nerwicy... lęki, duszności, uciski, palpitacje...