Skocz do zawartości
Nerwica.com

kreatywna,30

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kreatywna,30

  1. Ja brałam seroxat jakieś 5-6 lat i bardzo szybko poczułam dużą ulgę, nagle świat nabrał kolorów, zniknęły moje lęki, netręctwa i czarne myśli. Pamiętam, że wtedy pomyślałam, "Jej, nie wiedziałam, że świat może być tak piękny". Nie miałam żadnych skutków ubocznych podczas stosowania leku, ani na początku,k ani w trakcie, ale koszmar zaczął się, gdy chciałam go odstawić. Mimo powolnego zmniejszania dawek miałam tak potworne zawroty głowy, nie mogłam nawet prowadząc auto spojrzeć do bocznego lusterka albo wyjrzeć z okna, bo od razu helikopter w głowie. Bardzo mi to dezorganizowało życie. Poszłam z tym do neurologa, a on zapisał mi lek odstawienny, który jest lekiem przeciwpadaczkowym, ale podaje się go ponoć także pacjentom na odwyku (Topamax), dzięki niemu przetrwałam okres zawrotów głowy, minęła także chęć na inne moje nawyki, np papierosy! Z dnia na dzień fajki zaczęły mi tak okropnie śmierdzieć i przestały smakować, że na okres brania topamaxu nie paliłam wcale. Potem z głupiej ciekawości, czy znów się wciągnę, zapaliłam i...., wróciłam do nałogu. Ale topamax polecam, bo oprócz niwelowania objawów odstawiennych, odciąga także od innych uzależnień. Ale wracając do seroxatu. Nerwica znów mi wróciła, chodziłam na psychoterapię, coś a'la hipnoza na jawie i po dwóch wizytach byłam jak nowo narodzona. Ale zaniechałam jej twierdząc, że jestem wyleczona i po 1,5 roku znów mnie dopadły uroki nerwicy... lęki, duszności, uciski, palpitacje...
  2. Ja jestem z Karpacza :) chodziłam na terapię do jeleniej do psychiatry Czesławy Gierczak, wg mnie rewelka! Tylko wizyty strasznie drogie
  3. Witajcie, jestem tu nowa, ale mój nick mówi wszystko o moim kreatywnym podejściu do wynajdowania nowych chorób... Kiedyś przeczytałam w gazecie, że coraz więcej młodych kobiet dostaje zawału i jakie czynniki je do tego predysponują i po przeczytaniu i przypisaniu wszystkich tych cech do siebie stwierdziłam "acha! dziś będę miała zawał". Kretyństwo, ale czytajcie dalej... Wieczorem kładąc się spać, wiedziałam nawet kiedy "to" nastąpi. Ubrałam piżamę, zgasiłam światło, nakryłam się kołdrą...i.... nagle jakby mi ktoś rozżarzone żelasko na piersi położył, palenie niesamowite, łącznie z przełykiem i językiem, oczywiście puls z 200, panika, lęk, że umieram. Biegnę do mamy, wołaj pogotowie, mam zawał!! Przyjechała karetka, oczywiście do tej pory było już lepiej, bo wiedziałam, że jedzie ratunek, osłuchali, wypytywali czy coś brałam... masakra. Od tamtej pory każdy napad lęku był moim zawałem, za każdym razem palenie, pieczenie. Teraz, jako że poczytałam trochę o fobiach wędrujących mam lęk przed arytmią serca i uduszeniem się gdy tylko mi serce szybciej bije, czyli podczas zwykłego spaceru, aerobiku. Chodzę już tak wolno jak babcia, żeby mi tylko serce szybciej nie biło, bo wtedy tracę oddech, tzn rozregulowuje mi się oddech, coś jakby się w gardle zaciskało i serce jakby podskakuje do gardła, paskudne uczucie. Wczoraj po rozgrzewce uciekłam z aerobiku, bo się dusiłam...
×