Skocz do zawartości
Nerwica.com

naranja

Użytkownik
  • Postów

    769
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia naranja

  1. Cześć! Postanowiłam udzielić się w tym wątku, ponieważ szlag mnie trafia, jak czytam takich frustratów, którzy (z różnych powodów) niewiele zrobili w swojej terapii na 7F i teraz wywalają swoje żale na forum w taki sposób, że dewaluują oddział (metody, personel, ludzi, miejsce, itd.) odbierając nadzieję tym, którzy mogliby z tej terapii skorzystać. Pamiętam, że sama kiedyś naczytałam się takich postów i bałam się iść na 7F, z obawy, co mnie tam złego i okrutnego spotka. Na szczęście poszłam. Dla równowagi napiszę, że ja jestem osobą, która z tej terapii skorzystała. Cieszę się, że tam trafiłam. Nie, nie jestem i nie czuję się zdrowa, pół roku to za mało na to, zwłaszcza, jak się było bardzo zaburzoną osobą, która praktycznie nie funkcjonowała w życiu wcale i miała nikły kontakt z rzeczywistością. Ale jest lepiej, znacznie lepiej, a co więcej - 7F dał mi narzędzia, za pomocą których mogę teraz pracować nad sobą i nad relacjami z ludźmi w moim codziennym życiu. Generalnie powiem tak: bardzo dużo zależy od NASTAWIENIA, z jakim się podchodzi do tego, co się tam dzieje i mówi. To, czy pobyt na 7F podziała konstruktywnie czy jeszcze bardziej destruktywnie zależy w największym stopniu OD NAS SAMYCH. Przykładowo - jeżeli dostaję komentarz, który mi się nie podoba/wścieka mnie/czuję się niezrozumiana/odrzucona/itd. to mogę albo z tym próbować dyskutować i argumentować, albo to przemyśleć kilka razy i może dostrzec jakąś prawdę jednak, albo odrzucić po przemyśleniu jako coś, z czym się na pewno nie zgadzam (i mam prawo) albo siebie pociąć (z poczucia niezrozumienia/rozpaczy/zemsty) albo urażona opuścić oddział albo zgeneralizować, że cały personel to debile i nic mi nie pomogą. Prawda jest taka, że ja jestem człowiekiem i personel to też są ludzie. Wykształceni mniej lub bardziej w prowadzeniu terapii, ale LUDZIE. I jak to od ludzi spotykały mnie tam różne rzeczy - i poczucie niezrozumienia i empatii, i momenty w których czułam się odrzucona (nie zawsze słusznie), ale też bardzo zbliżające chwile (często), czasem komentarze bardzo pomocne, a czasem odbierane jako nietrafione i niesprawiedliwe. I to ode mnie zależało, co z tym robiłam - bo można się pociąć, uciec, itd., a można przemyśleć i komunikować, co się w związku z tym czuje i uważa. Oczywiście duże znaczenie ma to, z jakim terapeutą i pielęgniarką się pracuje, ale ja jestem przykładem na to, że można nie być zadowolonym ze swojego "teamu", a i tak zrobić sporo, skupiając się na tym, co konstruktywne i pomocne, a nie na tym, co szwankuje i jest bez sensu. Jeśli macie jakieś pytania, to chętnie odpowiem, pewnie tu jeszcze zajrzę na chwilę.
  2. A dlaczego to jest bez sensu? Żeby mieć coś fajnego lub przydatnego to trzeba mieć kasę, a żeby mieć kasę to trzeba zarobić. Jakie wszystko? W kiblu to ląduje mniejszość. Większość służy do budowania organizmu oraz dostarczenia mu energii. Dodatkowo u zdrowych osób sam akt jedzenia daje podobno uczucie przyjemności. Nie wstajemy po to, aby spać. Przed snem jest cały dzień życia. Z założenia.. Idziemy spać, aby wypocząć i się zregenerować. Nie tak za chwilę, zazwyczaj. Ale czy strata obiektu jest równoznaczna ze stratą miłości wobec niego? Ale nie wysypisko śmieci Znam to i rozumiem. Wiem, jakie to wkurzające, załamujące i demobilizujące Ale jednak ciągle mnie coś pcha ku temu, aby próbować się z tego dołka wygrzebać... Czemu pomijasz to, co jest pomiędzy? Pomiędzy wybudzeniem się, a zaśnięciem, pomiędzy sprzątaniami pokoju, pomiędzy jedzeniem a wydalaniem, pomiędzy narodzinami a śmiercią? Btw, dzień dobry wszystkim
  3. Hmm, czy sobie radzę to nie wiem, czy nie za dużo powiedziane, ale w każdym razie już się zaaklimatyzowałam w miarę. W porównaniu do pierwszych dni tutaj (było ze mną fatalnie: silna depra i taki lęk przed ludźmi, że miałam poczucie, że w psychozę wpadam, izolowałam się, miałam problem z kontaktowaniem) już funkcjonuję lepiej. Nie jestem jakoś mega optymistycznie i pozytywnie nastawiona, wczoraj akurat miałam ciężkie chwile i zwątpienie, czuję się zmęczona, są myśli samobójcze lub rezygnacyjne, nawet już zdążyłam się tu pociąć (i nie tylko ja), ale postaram się wyciągnąć cokolwiek dobrego i konstruktywnego... -- 23 lip 2011, 12:40 -- Dzięki. Wiesz, dobre/mądre podejście (myślenie) to jedno, ale w praktyce nie zawsze udaje mi się je przełożyć na działanie. Na razie trochę sobie folguję, nie poruszam trudnych kwestii, trudno mi z czymś "wyjść". Ok, bo to początek. Ale muszę w końcu się kopnąć mentalnie i zacząć mówić, co mnie męczy, etc. To cięższe niż sądziłam. A u Ciebie jak, Kasiu? Zaczęłaś tę terapię na dziennym? Jak się w niej widzisz?
  4. Cześć, Moniko Jestem tu stanowczo za krótko, aby powiedzieć, czy jestem zadowolona lub że czuję sens tej terapii. Nie chcę też zapeszać lub o czymś przesądzać. Daję sobie czas. Na dobrą sprawę za mną kilka sesji, za chwilę urlop terapeutki... Na społeczności też (jeszcze) nie byłam "omawiana"... Są takie dni i chwile, gdy uważam, że ten oddział to bardzo dobra decyzja i wielka szansa dla mnie, ale bywa i tak, że ogarnia mnie zwątpienie i myślę o tym, aby się wypisać (tyle, że nie mam alternatywy, na tym etapie). Mogę powiedzieć tylko tyle, że wiele moich obaw związanych z tym oddziałem było na wyrost. Naczytałam się na forach, co ludzie wypisują o 7f, uprzedziłam się... Tak, nie jest tu idealnie, są rzeczy, które mi nie pasują (np. bardzo kiepsko trafiłam na pielęgniarkę), czasem nie podobają mi się pewne reakcje personelu, ale w moich wyobrażeniach 7f jawił się gorzej niż jest to w rzeczywistości. Ja mam na razie takie podejście, aby skupić się tutaj na tych rzeczach, które mogą mi pomóc i coś dać.
  5. Coś bym chciała napisać, ale nie wiem, co konkretnie. Jestem na oddziale już jakiś czas. Dopiero teraz zaczyna do mnie docierać, że tu jestem, bo z powodu silnego stresu to do mnie nie docierało, do tej pory byłam jak za mgłą, w jakimś transie. Jest bardzo... ciekawie. Czasem trudno. Bywa frustrująco. Bywa niemiło. Ale i sympatycznie, bardzo. Co do terapii - za mną dopiero kilka sesji, a już czeka mnie urlop terapeutki niedługo... (niestety - wakacje). Pozdrawiam Was
  6. Dzięki za wskazówkę. No, ja się nastawiam na to, że po wyjściu z oddziału będzie pewnie rozwałka, chaos i potwornie trudno. Mam nadzieję, że to będzie przejściowe. Ja ten "pobyt" traktuję właśnie jako początek, jako coś, co da mi pewne narzędzia. Mam nadzieję, że coś wreszcie we mnie zakiełkuje. I jeśli tak będzie, to tę terapię uznam za pomocną. Bo mam świadomość, że w ciągu 5 i pół miesiąca nie można się wyleczyć w 100%, pozbyć wszystkich objawów i zacząć super funkcjonować wśród ludzi, a jedynie coś zapoczątkować (jeśli się coś z siebie da). Ten pobyt ma mi posłużyć jako pewna baza - tylko tyle i aż tyle. No i nie można tego oddziału traktować jako ucieczki od życia poza nim, bo wtedy będzie kicha. Niektórzy po terapii tutaj lądują na oddziale zamkniętym. Nie chciałabym do nich dołączyć.
  7. Wiesz, ja nadal jestem sceptyczna. Ale jednak nie zrealizowałam mojego zamiaru zwiania stąd po kilku dniach. I jeszcze nie zamierzam zwiewać.
  8. Sratytaty. Przyjeżdżaj, ja na Ciebie czekam. Zaczynam zyskiwać przekonanie, że to niegłupie miejsce (choć na pewno nie idealne). Mimo, że ciągle kiepsko się czuję. Większość moich obaw się nie sprawdziła, a w każdym razie nie w takim stopniu, jak myślałam. Warto spróbować. Jest to coś dość wyraźnie odmiennego niż moje próby terapii do tej pory.
  9. Nadmierne owłosienie? (Tak zrozumiałam, przeglądając wątek). Jeśli masz to uwarunkowane genetycznie, a nie hormonalnie, to masz w pewnym sensie lepiej - bo masz większe szanse od hirsutek zaburzonych hormonalnie, że np. po depilacji laserowej włoski Ci nie odrosną (bo to jest Twój główny problem?), a w każdym razie nie od razu. Możesz spróbować uzbierać kasę na takie zabiegi, nie myślałaś o tym? P.s. Są grupy wsparcia dla kobiet z takim problemem. Dziewczyny dzielą się tym, jak sobie z tym radzą. Mimo tego problemu mają mężów, dzieci. Może warto, abyś poszukała takiego forum, możesz dostać wsparcie i parę cennych uwag.
  10. Kto miły ten miły Tzn. wiesz, żaden lincz na przywitanie mnie nie spotkał czy jakieś jawne odrzucenie. Współlokatorka sama mi powiedziała, że będziemy razem mieszkały, przewodnicząca społeczności pokazała mi co, gdzie i jak, ludzie się interesowali, skąd jestem, ile mam lat, już pierwszego dnia zostałam zaproszona na spacer, drugiego też, etc. Co do otwartości to z tym chyba każdy tutaj ma problem, wiadomo, ale rzeczywiście ludzie starają się mówić, o co im chodzi, choć nie zawsze od razu. Jak nie na społeczności, to później na coffee break'u... Inna rzecz, że czasem ta otwartość polega na mówieniu o zakochaniu, innym razem o silnym wkurwie... No, to prawda, że wszyscy nie rzucają się z wielką miłością i radością na nowe osoby, zawsze to jakaś "ingerencja" jest i otrzymałam także uwagi od paru osób, że wzbudziłam niefajne emocje swoim przyjściem (no, przykro było) z tym, że o tym się ROZMAWIA - dlaczego, konkrety. Ale bez obaw - na pewno znajdzie się ktoś, kto Cię miło przyjmie. Np. ja
  11. No, nie można. Czemu? Hmm, możesz kiedyś zadać to pytanie na społeczności Ja nie zagłębiałam się w to, bo dla mnie to akurat nie jest problem... Pocieszę Cię tym, że teren szpitala jest dość spory. W weekend można, tylko trzeba wziąć przepustkę. W weekend tzn. od 15 w sobotę do 20 w niedzielę. Z tym, że dopiero po 3 tygodniach pobytu. -- 15 lip 2011, 19:13 -- To nie mają osób które sprzątają? A jak ktoś by nie sprzątał to co wtedy? Bo idea tego oddziału jest taka, że nikt nie robi za nas, nie wyręcza. To my tutaj żyjemy, użytkujemy ten "lokal", my brudzimy stoły i podłogi, łazienki, więc my sprzątamy; my przygotowujemy kolację, my po sobie zmywamy (tzn. są dyżury). Przy okazji uczymy się współpracować, dzielić obowiązkami, etc. No, cóż, na pewno reszcie osób nie będzie to odpowiadało. Mogą się wkurzyć, zirytować, zwrócić Ci uwagę (i to wszem i wobec), etc. Albo Twój współlokator będzie Cię miał dość, że brudas jesteś. Dziękuję :* -- 15 lip 2011, 19:23 -- Dzięki! -- 15 lip 2011, 19:25 -- Przyda się, bo obecnie mam deficyt
  12. To chyba Cię rozczaruję, ale na 7f jest "za dużo na raz"
  13. Korba, tu większość osób ma z tym problem. Więc jak tylko jest czas wolny to większość osób radośnie wypieprza na zewnątrz i odział jest prawie pusty Pobiegać, pospacerować, poopalać się, albo mp3 na uszy. Ja do kafejki internetowej. A niekŧórzy bawią się w łamanie zasad i przekraczają teren szpitala. Można się jeszcze w pokoju izolować... (ja). Dobra, lecę!
  14. A w którym ja miejscu słodzę?? Czekaj... No to minusy: - nie ma umywalek w pokojach - czasem drą się pacjenci z dołu - jedzenie takie sobie - trzeba dużo sprzątać - brzydkie koce na łóżkach - brak klimy w salach (=sauna) - tylko 1 prysznic na tyyyle kobiet Dopiszę później resztę minusów, bo muszę już spadać. Pa pa!
  15. COŚ WIĘCEJ -- 13 lip 2011, 10:40 -- O kurde!! Właśnie przejrzałam posty i zobaczyłam, że się mój nie wysłał. To znaczy, napisałam, długiego, o tym, jak jest na 7f, a potem zamiast coś dodać to niechcący usunęłam treść, zacytowałam samą siebie. Oj, zamotana jestem. To ze zmęczenia Kurde. W skrócie - jestem bardzo, bardzo zmęczona. Wszystkie czynności wykonuję z mega wysiłkiem. Wczoraj w ciągu dnia padłam z nóg i spałam. Obudził mnie cudowny stan depersonalizacji Pierwszy dzień to była masakra, czułam, że wpadam w psychozę, bałam się wyjść z pokoju nawet do głupiego kibla, nie mówiąc już o wspólnej kolacji. Ale przemogłam się. Czuję się ciągle zrezygnowana i wyczerpana, mam z tego powodu myśli s., zgłoszone pielęgniarce i lekarzowi szczerze. Biorę ciągle leki. Przez pacjentów zostałam przyjęta miło. Ludzie są w większości sympatyczni. Mieszkam sobie w dwuosobowym, całkiem przytulnym pokoiku. Na razie nic szczególnego się nie dzieje. Za mną są 2 spotkania społeczności, jakoś niemrawo było, żadnego linczu, jakiego się spodziewałam Piszę do Was z kafejki internetowej, jest w budynku obok. Czasem będę tu więc wpadać. Czekam na razie na przydzielenie terapeuty i pielęgniarki (każdy ma swoją), może to trwać nawet 2 tygodnie. Dziękuję Wam wszystkim za kciuki i wiarę we mnie. Ponieważ aktualnie straciłam wiarę w siebie, to na razie będę się podpierać Waszą. Buzi :****** P.S. Brak Uczuć, Olu, rozmawiałam z panią Zosią N. Faktycznie kobieta-Anioł. Ciepła, wrażliwa osoba, słuchająca. W każdym razie tak ją odczułam. Jak masz czas, siły i chęci to się pomódl, aby została mi ona przydzielona. Dobrze się czułam w jej obecności. A jak u Ciebie w szpitalu? Co mówią lekarze? P.S.2. Kite, czekam na Ciebie!
×