Skocz do zawartości
Nerwica.com

klebeknerwow

Użytkownik
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez klebeknerwow

  1. No i byłam, pani doktor powiedziała, że nie wie jak wyglądało wcześniej to znamię ale, że nie widzi, żadnych atypii, żeby się nie martwić... ale przyjąć na kontrolę po świętach i jak będzie się coś działo to usuniemy i teraz się boję ( ale powiedziała, że nie podejrzewa i żeby się nie martwić. Poprzednia zapewniała. Mam ochotę iść do jeszcze jakiegoś lekarza. To okropne.. Olenelko, masz rację :) Myślisz, że mam powód do obaw z tego co powiedziały lekarki? Jesteś w stanie ocenić to "z boku"? Mnie ciężko obiektywnie to ocenić ( trochę się martwię.. troszkę bardziej... Ja nie martwiłam się od roku o zdrowie w sumie. Więc nie wiem... ale byłam zajęta bardzo.. Jak radzisz sobie z hipochondrią? Czy lęk jest nieustanny, czy miewasz okresy, że nic Ci nie dolega? Pozdrawiam :)
  2. Tajemniczyuśmiech, byłam dzisiaj u lekarza.. o znamieniu na ręku nic nie mówiłam bo wczoraj pojawił się poważniejszy problem, który sprawił, że przestałam przejmować się pieprzykiem na ręku. Otóż wczoraj ku przerażeniu zauważyłam, że moje znamię zaczerwieniło się, przyczyną prawdopodobnie ramiączko od stanika.. niestety Niesamowicie się wystraszyłam, zamiast spać do późna oglądałam zmianę i prosiłam 1000 razy narzeczonego, żeby ocenił czy coś mi jest na jego oko. On powiedział, ze to wygląda jak krwiak, jakby rozlana czerwona kropeczka. Nakręciłam się niemiłosiernie, spałam jak na szpilkach a z samego rana modląc się nieustannie pojechałam do lekarza. Byłą moja pani doktor, której kiedyś już uwierzyłam (rany.. jak to brzmi . Pani doktor zadawała mi pytania więc uwierzyłam, że jest zainteresowana, pokazałam jej zmianę a ona powiedziała, że jest rzeczywiście znamię, że jest podrażnione, że to podrażnienie zejdzie (to zaczerwienienie) i że nawet znamiona mają prawo czasem zmienić się ale to znamię ma wszystkie cechy łagodności.. zapytałam o dermatoskopię (podpowiadając, co powinna mi zalecić ;p) ale pani doktor powiedziała, że z tym znamieniem to nie, że w ogóle nie nadaje się do diagnozowania w ten sposób ani wycinać tym bardziej nie trzeba. W tamtej chwili uwierzyłam. Wyszłam z gabinetu i odetchnęłam z ulgą aż puściły mi nerwy.. po powrocie do domu chciałam spojrzeć na znamię (jakby inaczej;p) i przestraszyłam się ponieważ było zasłonięte stanikiem - pomyślałam, że pani dr mogła zobaczyć inne, znajdujące się w pobliżu i nie budzące nawet moich podejrzeń. Ale z drugiej strony, wtedy może nie było zasłonięte, może widziała właściwe, w końcu widziała, że jest zaczerwienienie.. jak myślicie?? Myślę, żeby jeszcze gdzieś to skonsultować. Tajemniczyuśmiech, nie przejmuj się, ja też widzę, że moje gadanie w kółko o tym samym nie robi wrażenia. Właśnie omówiłam się na wizytę. Ja kiedy się martwię mam tak jak Ty - czuję jak bardzo kocham życie i niektórych ludzi, wpadam w rozpacz i rozżalenie ale mam siłę zweryfikować swe obawy konsultacją lekarską. Mogę Ci powiedzieć, że to najlepszy sposób. Jeżeli jesteś w stanie mi zaufać i to Ci pomoże choćby w uspokojeniu się na tyle,żeby iść do lekarza ze znamieniem powiem Ci, że dwa lata temu zamartwiałam się podobnym znamieniem do tego, które Ty opisujesz- moje było ciemne, prawie czarne a w środku miało czarne kreseczki i kropeczkę.Byłam przerażona. Byłam u tylu lekarzy, ze nie uwierzysz, w końcu uwierzyłam pani dermatolog , którą w "nagrodę" nazwalam "moją panią dermatolog" ;p i wszystko było dobrze. Po jakimś czasie zjaśniało, te kropeczki jakby zniknęły, w miejscu tej 'której się bałam' wyrósł włos. Nie bój się, idź do lekarza- tak będzie najlepiej :) masz nerwicę, której prawdopodobną przyczyną jest depresja - może miałaś jakieś ciężkie przeżycia, ktoś z rodziny chorował albo nie masz poczucia bezpieczeństwa ze strony bliskich, może nie radzisz sobie z codziennymi problemami i po ich rozwiązaniu uciekasz w chorobę, uciekasz przed życiem, które czasem Cię przerasta a przecież wiesz jak potrafi być piękne? To okropnie skomplikowane, cała nasza psychika, a ja nie jestem lekarzem. Ja wyciągam głębokie wnioski ze swoich doświadczeń, analizuje swoje reakcje, emocje ogólnie to co czuję i zawsze staram się szukać przyczyn - to mi pozwala spojrzeć z dystansem, trzeźwo (w miarę) na to co stanowi dla mnie problem. Wiem, że dasz radę :) już prawie dałaś. KTOŚ MĄDRY napisał dużo prawdy o znamionach i o tym, że hipochondrycy wyolbrzymiają wszystko. Naszym wrogiem jest dr google i to jego powinnaś się obawiać :) ja też. Doktor google jest moim asystentem niestety przy każdym problemie zdrowotnym. Czasem to się wymyka spod kontroli więc nie powinnyśmy korzystać z jego usług. Ja jak teraz okaże się, że wszystko dobrze to go zwalniam, koniec z nami :) Główka do góry, umów się do jakiejś miłej pani doktor, która da Ci poczucie bezpieczeństwa i nie zwlekaj -0 szkoda życia. Potrafisz doceniać piękno tego świata, a niewiele osób jeszcze to robi (takie wrażenie odnoszę) więc daj sobie szansę na szczęście i pamiętaj, że (może to paradoksalne ale...) przez te obawy uświadamiamy sobie pewne rzeczy, wartości dla nas istotne, doceniamy to co naprawdę ważne, odwróćmy negatywne skutki hipochondrii i wyrwijmy jej wszystko to, co dobrego możemy - doceńmy te aspekty i nie dajmy się. Jesteśmy przewrażliwione - to fakt - ale poza tym, że obawiamy się o najdrobniejszy problem z naszym zdrowiem to dostrzegamy najdrobniejsze piękno świata, życia - po to być może też jesteśmy i teraz naszym zadaniem jest opanować "wrażliwość" czy przewrażliwienie jak kto woli i skoncentrować wrażliwość na tym co pozytywne :) Do lekarza i bierz z życia to co Ci podtyka pod nos W razie czego porozmawiaj z psychologiem :) to dobry pomysł Buziaki :)
  3. Cześć, jestem nowa na tym forum. Podejrzewam, że mam hipochondrię. Od dziecka lękałam się o swoje zdrowie, moją ulubioną lekturą była encyklopedia zdrowia oraz atlas dermatologi.. ;/ Wieleby bym mogła opowiedzieć śmieszno- strasznych historii ale zostawię to na następny raz. W rzeczywistości do tej pory, choć sugerowano mi to niejednokrotnie, nie dopuszczałam do siebie tak do końca myśli, że jestem hipochondryczką - moje objawy wydawały mi się obiektywne i jednoznaczne. Kiedy przełamałam się i wszystkie zaczęłam konsultować z lekarzami (dermatolodzy, onkolodzy), którzy jednogłośnie zapewniali mnie o moim zdrowiu zdałam sobie sprawę, że coś jest ze mną nie tak i podjęłam się próby uspokajania siebie i logicznego tłumaczenia sobie, że moje objawy nie są przecież jednoznaczne - mogą dotyczyć różnych schorzeń, również tych nie groźnych, lub, że ci lekarze, do których się zgłaszam mają większe pojęcie o chorobach i ich objawach niż ja, że to oni studiowali medycynę - nie ja, i że oni oceniają mój stan zdrowia obiektywnie, nie pod wpływem lęku i stresu - jak to przecież robię ja (ja przez pewien czas uważałam się za mądrzejszą od wszystkich lekarzy, którzy nie dostrzegali tych "jednoznacznych" objawów, sugerowałam diagnozy, dyskutowałam na temat naczyń limfatycznych, o których się naczytałam i to za dużo, do tego stopnia, ze byłam pewna, że wyczuwam drobne guzki osadzone wzdłuż biegu tych naczyń przy okazji przerabiania tematu czerniaka, który to temat aktualnie mnie znów nęka. Mój problem jest taki, że kiedy coś zauważę i uznam to za nieprawidłowość, od razu widzę najczarniejszy scenariusz- tym razem całą moja uwaga skupiona jest wokół czegoś, co zdiagnozowałam jako znamię bezbarwne (z tendencją na "nie tylko") - jest to jakby zarys niewielkiego listka - ok. 5-6 mm długości, który innym przypomina bardziej bliznę (ślad) niż cokolwiek innego (listem tworzy delikatny cienki kontur jakby lekko uwypuklonego naskórka - niewyczuwalnie, nic się z nim nie dzieje, miejsce nie jest zaczerwienione, tego prawie nie widać ale pasuje mi jak ulał do opisu znamienia bezbarwnego a moja jazda zaczęła się od momentu, gdy trzymałam w dłoni Książkę i po jej odłożeniu przeszył mi rękę jakby prąd, uczucie bólu i pieczenia - właśnie w formie takiego prądu przeszywającego i pamiętając o istnieniu w tamtych okolicach tego "listka", o którym wspomniałam, szybciutko powiązałam fakty i od tygodnia walczę z przerażeniem wzrastającym w miarę zmęczenia, ręka mnie jakby pobolewa - bardzo dziwny ból, jakby ucisk i mrowienie - zwłaszcza gdy o tym myślę, rano w ogóle więc mam nadzieję, że to z nerwów, a w miarę myślenia o tym coraz bardziej, czasami nawet udaje mi się zlokalizować to uczucie pieczącego bólu w miejscu "listka", raz gdy obudziłąm się w nocy było to samo ale może to podświadomość, dodam, ze ból trudno zwykle umiejscowić - jak już to najczęściej na ścięgnach. Pomyślałam, że przecież jakby to było moje rzekome znamię to przecież bólowi towarzyszyłby stan zapalny a tutaj żadnych widocznych zmian.. ;/ martwię się powiedzcie proszę, myślicie, że w tym ostatnim zdaniu mam rację? Co uważacie o moich objawach. Zauważyłam, że obawa o zdrowie pojawia się u mnie po długotrwałym stresie. Ciężko mi. Pozdrawiam Was serdecznie
×