Wiara czyni cuda - to prawda. Tylko trzeba uważać w co się wierzy - jakie są nasze wartości, czy cele które sobie wyznaczyliśmy rzeczywiscie przyniosą nam szczeście. Ja spelnilam wszystkie dotychacz postawione sobie cele z pełnią perfekcjonizmu, a potem zaczęłam się w nich dusić, moja radość trwała do momentu kiedy nie osiągnęła już tego co zaplanowała-potem przychodziła pustka i pytanie: czy ja naprawdę tego chciałam, jaki to miało dla mnie sens? Świetne wyniki na studiach, kursy szkolenia, nauka języków, chęć bycia najlepszym, najbardziej docenianym w pracy zjadło mi mnóstwo energii, a nie dało szczęścia.
Aż czara się przelała, negatywne emocje i ciągłe dążenie do spełnienia, którego ja nie czułam doprowadziły mnie do stanu ogólnej pustki, gdzieś po drodze zatraciłam się, już nie wiedziałam co lubie co sprawia mi przyjemność co oczekuje od życia. Wypalenie? Możliwe. Nie wątpie.
Co chciałam wam przez to przekazać, w zadnym wypadku nie negując ogromnej siły wiary. Poznajcie siebie
Nigdy nie uzależniajcie swojego szczęścia od "jeśli", np. "jeśli już skończe studia, naucze się tańczyć, kupie dom nowy samochód dostane awans, już wyzdrowieje itp. to będę szczęśliwy". Postarajcię się znaleźć szczęście w sobie tu i teraz. Szczęście jest w środku nie na zewnątrz.