Skocz do zawartości
Nerwica.com

Aniolek_74

Użytkownik
  • Postów

    194
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Aniolek_74

  1. Fakt, ze tabletki przytłumiają skutecznie zainteresowanie seksem. ( Powinni niektóre leki zboczencom podawać... ;) ) Potwórzbagien ma rację. Potem kazde przykre doswiadczenie oddala ochotę na próbowanie po raz kolejny. Bo od razu w umyśle powstaje myśl, a co będzie, jak znowu nie wyjdzie, albo cos będzie nie tak i.t.d. no i można się nieźle nakręcić tymi myślami... Co w konsekwencji spowoduje totalne odsuniecie na plan dalszy spraw seksu. A temat jest niestety dość powazny bo pokażcie mi kogoś kto jest w zwiazku i ta druga strona cierpliwie czeka ileś tam czasu, az do czegos dojdzie...

  2. Hm... ja sie po prostu boję, ze cos nie wyjdzie, że coś zrobie źle, ze predzej czy poźniej i tak to sie skonczy, to po co to ciagnac. Boję się, ze te nawroty choroby będa powracac coraz czesciej, ze będę coraz bardziej mecząca dla niego, ze mnie w koncu znienawidzi. I jestem zła sama na siebie, ze nie umiem nad sobą zapanować.

  3. Od kilku dni łapię jakieś doły. Nic mnie nie cieszy, nie umiem sobie z nimi poradzić, zaczynam sobie wkręcać jakies bzdury do tego mojego durnego blond łebka. Usiłuję wszystko popsuć w zwiazku, nie potrafię zaufać, otworzyć się na drugą osobę, boję się wszystkiego :(:cry: niech mnie ktoś dobije, bo co tak będę męczyć swoimi żalami innych :cry:

  4. Zastanowilam sie wlasnie, marudze, wiem. Wiem, ze to co robie i jak sie teraz zachowuje to nie polepsza sytuacji. Wiem, ze dąże do tego, zeby zostac sama i zeby powiedziec: a nie mówilam, ze z nerwicowcem nie da się zyc. Wiem, ze źle robie, ale jakos łapię ostatnio dołki i nie umiem sobie z nimi poradzić. No i łażę i marudze :(:cry:

  5. Wiem, ze z pełną swiadomoscia robie wszystko zeby ten zwiazek rozwalic, chyba po to zeby sama sobie udowodnic, ze nie nadaje sie, ze nie umiem zalozyc rodziny i utrzymac zwiazku ( zreszta to mi zawsze powtarza ojciec). Mimo, ze kocham, sama wszystko psuję. Zreszta czy to mozna nawzac miłoscia? Gdybym kochala to nie raniłabym drugiej osoby swoimi bezsensownymi zarzutami, nie bylo by jakichś fochów, kaprysów, odsuwania się od partnera.

    Wydaje mi sie, że nie potrafię dac milosci i ciepła drugiej osobie, ze nie powinnam nikogo unieszczesliwiac. Nie wierze w siebie, zastanawiam sie po co taki ktos jak On jest z takim grubym, brzydkim potworem jak ja. W dodatku znerwicowanym. Nie umiem podjac jakos decyzji, np. o leczeniu. Wiem, ze powinnam się leczyc i to jak najszybciej, bo jest coraz gorzej, ale sa takie dni, ze najchetniej bym to wszytko olała, zamknela sie w pokoju i niech sie wszyscy ode mnie odczepia.

    Ostatnio wkreciłąm sobie jazdy, ze jak nie poszlismy do tego lekarza, to ze on mnie juz olewa, bo przeciez wie, ze ja sie po prostu boje tam isc, bo boje sie, ze uslysze cos zlego. A on tymczasem sie dostosowal tylko do mojego: nie chce isc, dobrze sie czuje :( no i jak sie zaczelam nakrecac, to juz gladko polecialo dalej. zeby sie calkiem zdolowac to zrezygnowalam z konkursu fotograficznego, bo mi sie ubzduralo, ze w sumie to jego aparat i nie mam prawa robic nim zdjęć :( Ech.. teraz powinam sie zbierac z córcią do przedszkola i juz sama mysl o drodze do niego mnie przeraza :(:cry:

    Nie wiem, jakos ostatnio zreszta łapię dołki :(:cry: i marudze :(

  6. Melissko, mam dokładnie takie same obawy jak Ty. Wczoraj chciałam wszystko zakonczyć, bo tez cos sobie wkręciłam. :cry: Ranię najlepszego człowieka pod sloncem... boję się zaufać, boję się tej bliskości, nie chcę się zawieść, nie chcę jego zawieść, :cry: w ogóle jakoś mam masę lęku przed zaangażowaniem. Nie wyobrazam sobie, że mogłoby go nie być, ale z drugiej strony boję się otworzyć. Błędne koło :(:cry: Też ciagle mi się wydaje, ze nie jestem w stanie stworzyć zwiazku, że lepiej by było gdybym była sama... :cry: niż miałąbym kogoś zranic, skrzywdzic.

    Jakoś tak powoli dochodzę do wniosku, że nerwicowiec powinien pozostać samotny, zeby nie krzywdzic innych. Te wszystkie huśtawki nastrojów, dołki, euforie, ataki paniki... Po co w to mieszać kogoś normalnego? Po co swoim postepowaniem kogoś niszczyć? W ogóle jakoś tak doszłam do wniosku, ze nie nadaję się do zwiazku. Ze nie powinnam się z nikim wiazac. Bo to wymaga bliskości, a ja się jej boje. Boję się, ze ktoś mnie nieswiadomie ( lub świadomie) zrani, boję się zaufać. Boję się stracić samokontrole, boję się uzależnienia od miłości tej drugiej osoby. Wolę schować się w swojej skorupce i tam sobie spokojnie przesiedzieć i zeby nikt mnie nie ruszal. Bo po co?

  7. Uwazam, że leki pomagają tylko doraźnie, zaleczają objawy a nie przyczynę. Chyba najbardziej pomaga psychoterapia. Kiedys brałam leki, mogłam wtedy normlanie funkcjonować, ale po odstawieniu nie było za wesoło. Wiadomo, organizm się przyzwyczaja. Teraz spróbuje ziółek, herbatek, i psychoterapii a w ostatecznosci zawsze mam pod ręką relanium. Ale licze na to, że mam na tyle silnej woli, aby te cholerne lęki pokonać. W koncu to my mamy rządzic ciałem i umysłem a nie oni nami...

×