Skocz do zawartości
Nerwica.com

Aniolek_74

Użytkownik
  • Postów

    194
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Aniolek_74

  1. Dionka, spokojnie :) Ja za nic nie wsiądę sama do tramwaju, autobusu i.t.d. I nawet jak jadę z kimś to też mam stracha :) Z wychodzeniem daleko od domu to samo :) Sama nie pójdę. Ale powoli próbuję robić sama coraz dluzsze odcinki i powoli pokonuję ten strach. Fakt, ze dla odwagi targam z sobą psa... ( w koncu zwierzak musi wyjsc się załatwić ;) )Zawsze w plecaczku butelka z piciem i slodki batonik. Zeby nie myśleć o strachu staram sie zająć myśli czymś innym. Zastanawiam się, czy nie pomógłby walkman...

  2. Te zmiany nastrojów to dobiją albo mnie albo Jego, bo ileż można marudzić, obrażać się i.t.d. Sama jestem na siebie zła, że zamiast normalnie coś odpowiedzieć, zapytać, porozmawiać to ja sie obrażam, zamykam w sobie i marudzę przez resztę dnia. I tak czasami mnie nachodzi głupia myśl, że może ja się nie nadaję do tego aby być z kimś w związku. Bo dopóki to było koleżeństwo to było oki i umiałam bardziej się otworzyć, co więcej, chciałam tych rozmów, otwarcia, zaufania. A teraz, jak mam to w zasięgu ręki to boję się tej bliskości i zaraz wysuwam kolce :( Jak jakieś zwariowane dzikie zwierzątko. Ech, trzeba będzie nad sobą popracować...

  3. Poszłam po córę na trening... Fakt, że w obstawie syna i psa, ale liczy się, że w ogóle poszłam taki kawałek drogi, a zaraz wychodzę z córą i psami na zakupy...

    Na dworze świeci słonko, jest fajna pogoda :)

    Aha i wczoraj wieczorem poleciałam sama do nocnego po fajki :) Niop... może niezupełnie sama bo z psiakiem, ale pies malutki :)

  4. Ja bym tam nie chciala za bardzo wracać do stanu przed nerwicą, bo byłam wtedy bardzo cicha, nieśmiała, taka zahukana przez otoczenie... A w trakcie leczenia nabrałam pewności siebie. Tyle, że wcześniej umiałam byc bardziej otwarta... a teraz nie za bardzo umiem... I nie mialam takich zmian nastroju jak teraz.

  5. No to ja chyba jestem wyjątkiem bo nie piję. Piwo bardzo rzadko ( czyt. może z 2-3 razy do roku) , to samo dotyczy innych alkoholi. Limit na ten rok wyczerpany ;) na ślubie wypiłam 3-4 kieliszki likieru :D Po prostu nie lubię alkoholu i tyle :) A poza tym po alkoholu w większej dawce robie sie agresywna ( sprawdzone, kiedy jeszcze nie mialam nerwicy).

  6. W sobotę byłam świadkiem na ślubie, siedziałam na środku przed oltarzem i nic się nie stało :) mimo, ze ojciec zabrał mi torebkę z lekami...

    potem sie cudownie bawiłam na weselu.

    W wtorek poszłam z córką na zakupy, łaziłyśmy po mieście same :) I też przeżyłam :)

    Dzisiaj doszłam sama z psem kawałek dalej niż ostatnio, czyli jakieś 200 metrów od domu :)

  7. Panicznie sie boję alkoholu i rzadko kiedy pozwalam sobie na wypicie czegokolwiek. Ale ostatnio byliśmy na ślubie i wypiłam kilka kieliszków likieru, plus tance, plus jedzenie, zabawa i z zdziwieniem doszłam do wniosku, że ten alkohol nie jest taki straszny jak to sobie wmówiłam.

  8. Ja byłam żoną alkoholika i pomimo terapii, która w swoim czasie mi wiele pomogła to od wczoraj wszystko wróciło z podwójną siłą :( A byłam pewna, że po tym małżeństwie to mi tylko uraz do alkoholu pozostał.... :(

  9. Coletta ma po części rację. Powinniśmy sie wziąść w garść, pozbierać i podjąć walkę z chorobą. Niestety, nie zawsze nam to wychodzi. Czasem lęki bywają silniejsze od nas. I to Forum jest chyba po to, żeby o tym właśnie pogadac, pozalic się i.t.d. Nieładnie z Twojej strony Coletto, ze krytykujesz to co piszemy. Kazdy ma lepsze i gorsze dni. Z doświadczenia wiem, że to co piszesz o mobilizacji działa, jest skuteczne. Ja też kiedys miałam na tyle siły, aby tę walkę podjąć. Ale zapłaciłam za to izolacją wszelkich uczuc, zamknięciem się w sobie. Kiedy byłam już bez leków. Zastanów się, na ile jesteś soba, na ile umiesz okazywać swoje emocje , na ile umiesz się otworzyć przed drugim człowiekiem, bez poczucia strachu, bez nawrotów nerwicy. Z Twojego postu przebija złośc na nas, marudzących, roztrząsających problemy... Wiem, że nasza postawa może drażnić, ale to jest własnie nasz choroba i bywa tak, że nie mamy siły z nią walczyc...

  10. Nie miałam właśnie wcześniej lęków zwiazanych z byłym pijakiem, więc to wczoraj bardzo mnie zaskoczyło. Jesli zdarzy się taka sytuacja w stosunku do osoby obcej, to wtedy reaguję agresją, od razu cała się spinam i wiem, ze w kazej chwili mam zaatakowac, walczyc, i.t.d. Ale jeśli dotyczy to osoby bliskiej to jakoś nie wiem co zrobić. Bo z jednej strony wiem, ze to ktoś bliski, kogo kocham, a z drugiej podświadomie porównuję sytuację i nie wiem czy mam się przygotować na walkę, czy uspokoić.

    A akurat były to dla mnie osoba obca od wielu lat, ( praktycznie od początku), wiec wiem, że gdyby doszło do czegokolwiek to skonczyłoby się to bójką, którą w dodatku to ja bym zaczęła :(

  11. Hm... Staram się o tym usilnie zapomnieć. O tym wszystkim co było w małżeństwie z alkoholikiem. Nie czuję się na siłach tego wywlekać. Chcę to wymazać z pamięci raz na zawsze :(

    Do psychologa mam iść 7 marca :( Ale nie wyobrażam sobie, żebym miała z nim gadać o przeszłości i życiu z pijakie, bo to naprawdę nie jest na moje siły :(

×