Witam! Jestem tu nowa, ale czuje, że dobrze trafiłam. W skrócie opiszę swój problem, liczę na Wasze wsparcie, pomoc, doradzenie w podjęciu decyzji.
Otóż mój problem zaczął się 3 lata temu. Problemy w małżeństwie. Przerażał mnie kompletny brak odpowiedzialności ze strony męża. Wszystko na mojej głowie. Mój organizm zaczął się buntować - omdlenia, bóle i zawroty głowy, napadowy częstoskurcz komorowy serca. Tysiące badań, które niczego nie wykazały. Psychoterapia, która pomogła. Rozwiodłam się z mężem. Objawy nerwicy ustąpiły, ale pojawił się nowy problem - paniczny starch o swoje zdrowie. Zaczęło się w styczniu od zapalenia oskrzeli - jeden antybiotyk, drugi. Kaszel dopiero po długim czaie ustąpił, ale po infekcji wyskoczył mi węzeł chłonny za uchem. Laryngolog stwierdził, że to nic takiego. Badani krwi ok, na usg wyszło, że węzeł nie jest powiększony (radiolog zapewniał, że jestem b. szczupła dlatego jest wyczuwalny), ma niecały 1 cm, ma charakter odczynowy. Po tej stronie co wyskoczył węzeł mam dwa chore zęby. Nie dawało spokoju, poszłam do drugiego radiologa, który powietrdził, ze węzł nie są powięksozne. A ja nadal panikowałam, do tego stopnia, że potrafiłam pół dnia przepłakać bo naczytałam się o chłoniaku.
Później zdałam sobie sprawę, że to może objaw hipochondrii. Poszłam do psychiatry. Lekarka kazała wyleczyć zęby i zapewniała, że węzeł zniknie. A ja dalej sobie chłoniaka wkręcam, macam co chwile, raz mam wrażenie, że robi się mniejszy, a za pare minut mam wrażenie, że rośnie w oczach. Psychiatra zapisała lek PAROGEN w dawce - 1 tydzień 10mg, a później po całej tabletce, czyli po 20mg. Powiedziała, że kuracja na 3 miesiące. Lek wykupiłam, ulotkę przeczytałam i jestem przerażona. Proszę podpowiedzcie, czy warto brać ten lek, czy próbować sobie jakoś inaczej poradzić? Do psychologa mam szansędostaćsię dopiero w maju, a na prywatną wizytę mnie nie stać. Proszę napiszcie co robić, jak sobie poradzić, bo jestem kompletnie załamana. Panicznie boję się, że to chłoniak:(((((((((((((((((((((((((