Skocz do zawartości
Nerwica.com

groszekk

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia groszekk

  1. Witam Przeczytalam to forum bardzo dokladnie, chcialabym po raz pierwszy w zyciu podzielic sie z kims tym co przezylam w moim bardzo krotkim 24 letnim zyciu... anonimowosc mi to mam nadzieje zapewni od 5 lat zyje w zwiazku z kims kto wczoraj powiedzial mi "nie wiem czy cie kocham, moze to przyzywczajenie" Znamy sie z liceum, na poczatku bylismy przyjaciolmi, tak poprostu , w miare jak nasza znajomosc sie rozwijala zaczynalam spostrzegac ze to moze byc ktos wiecej, zaczelismy sie spotykac w klasie maturalnej... moze brzmi to smiesznie ale z tej radosci ze mam chlopaka, olalam sobie szkole, liczyly sie spotkania z nim, wspolnie spedzone chwile, moj pierwszy pocalunek, mature zdalam ale bez rewelacji zwazywszy na to ze uczylam sie naprawde w porzadku, poszlismy na studia..wiecie co zrobilam? zamiast isc do wiekszego miasta, poszlam tam gdzie on... bo nie chciaam byc daleko...nadszedl sylwester nasz 1 raz... a 4 dni po nim najgorsza dla mnie w zyciu chwila... zerwal ze mna...tak o! nigdy potem nie poznalam prawdziwej przyczyny, rozstalismy sie, moze wylanych lez, ale po jakims czasie on sie odezwal i znow o mnie staral, wrocilam bo wierzylam ze zrozumial, a moze dlatego ze bylo mi wygodnie...dzis juz nie wiem... za pol roku bylo kolejne rozstanie zawsze o to samo... zaczyna sie straszna oschloscia z jego strony, zero przytulania, zero pocalunkow, o slowie kocham cie moge pomarzyc przed snem...ja wtedy zaczynam naciskac...a on ze mam dac mu spokoj i ze ze mna nie moze wytrzymac, ale nie rozumiem gdzie w tym moja wina...poprostu chce zeby mnie kochal i okazywal to... po roztsaniu wyjechalam do Warszawy, mialam tam swietna prace, przyjaciol i moze przyszlego chlopaka bo byl ktos w moim zyciu komu na mnie zalezalo tam... ale wtedy sie odezwal!! przez telefon prosil i doslownie plakal abym wrocila...przyjezdzalam do domu co 2 tygodnie, nigdy nie zapomne jego lez w oczach gdy pociag odjezdzal, wrocilam do domu, rzucilam prace i wrocilam, ale nic sie nie zmianialo na pocztaku niesamowita radosc, zwiazek na medal, kwiaty pocalunki kocham cie codziennie w smsach a po paru miesiacach to tylko ja pisalam... nie opisuje tu wszystkich naszych przypadkow bo porpostu wstyd mi ze dopuszczalam zeby mnie ktos tak traktowal... ostatnim razem gdy sie rozstalismy i ja nie chcialam wrocic to on sie spotkal z jakas dziewczyna, z jednej storny go rozumiem bo tlumaczy to tym ze przeciez nie chcialam z nim byc a on myslal tlyko o mnie i chcial okreagowac... ale w koncu wrocilam, bo mam do tego czlowieka olbrzymi sentyment, kocham go taka pierwsza,prawdziwa miloscia , a ja jestem na maksa uczuciowa...znaczy sie wrazliwa,bardzo duzo placze, nawet gdy sie klocimy miedzy innymi dzis juz nie ejstesmy razem bo moje lzy doprowadzaly go do szewskiej pasji, najgorsze jest to ze nie wiem jak sie moja historia zakonczy, po rozstaniach nigdy nie przestawalam go kochac, poporstu rozumialam ze on nigdy nie bedzie dla mnie taki jak powinien byc chlopak dla dziewczyny, ze nie ma szacunku i poprostu milosci dla mnie... na chwile obecna on nie chce byc juz ze mnam doszlo do tego ze to on widzi ze ten zwiazek nie ma przyszlosci, ze sie nigdy nie zmienimy, ja pisze desperackie smsy i sie ponizam a on odpisuje:daj mi spokoj... bardzo ciezko mi przez to przechodzic, bo ja poprostu stracilam przyjaciol.. gdy sie rozstawalismy bylam wrakiem czlowieka zaplakanym, uzalajacym sie nad soba czlowiekiem ktoremu wszyscy mowili rzuc go raz a porzadnie, ale ja nie umialam! jestem taka beznadziejna bo wmowilam sobie ze to ten jeden jedyny;( moja najwieksza przyjaciolka odwrocila sie odemnie we wrzesniu, on ma na dzien dzisiejszy wszystko, prace ktora go satyskfakcjonuje, przyjaciol z ktorymi moze sie spotkac a ja zostalam sama...po raz chyba 7 juz stracilam rachube... nie wiem co mam robic, proszki uspokajajace to codziennosc do psychologa boje sie isc, i sie wstydze;( a wydaje mi sie ze mam naprawde powazna depresje bo jadac autobusem do szkoly czy pracy ja rycze i proboje sie z tym pogodzic ze znow nie jestemy razem... takich historii jak moja jest wiele, ale czemu nigdy nie moga sie skonczyc szczesliwie, nad tym najbardziej ubolewam
×