Skocz do zawartości
Nerwica.com

RzymskaKobieta86

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia RzymskaKobieta86

  1. Niestety, wydaje mi się, że o ile nie ma jakiegoś super pomysłu, to najpierw trzeba trochę poodkładać taką "zwykłą" pracą. A dowiadywałeś się o dotacje? Może udałoby Ci się poprowadzić zajęcia w podstawówce? Drążę temat sportów walki, bo wymieniłeś je w swoim poście gdzieś wyżej. Nie wiem jak u Ciebie ze znajomymi, ale czasem może się okazać, że oni mają pomysł, ale potrzebują jeszcze kogoś do realizacji. Co do związków, to naiwnie wierzę, że można być razem nawet przy niewielkich dochodach, ale zakładanie rodziny- ciężko bez dobrej pracy. Ja dziś wzięłam kolejne korki na przetrwanie. I ta pogoda;/ Trzymaj się tam.
  2. Witaj, tak się składa, że jestem w podobnej sytuacji. Mam za sobą wybór kierunku, który zupełnie mnie przerósł i nie dawał mi żadnej radości (prawo). Gdy stwierdziłam, że odnoszę tam same porażki, głównie przez to, że czułam, że to nie dla mnie, postanowiłam wziąć drugi kierunek, na który bardzo miałam ochotę- filologię angielską, specjalność tłumaczeniowa. Prawo szybko poszło w las (III rok), ale udało mi się zrobić licencjat z anglistyki. Trafiłam, zupełnym fartem, do biura tłumaczeniowego, jako jedyna chyba osoba na roku zaczęłam pracować w branży. Nie do końca to stanowisko, które mnie interesowało, bo weryfikator jakości tłumaczeń (chciałam zdobywać doświadczenie jako tłumacz), ale stwierdziłam że to i tak duża szansa. Popracowałam tam rok, niby wszystko ok, w międzyczasie pomogłam dostać się do firmy na praktyki koleżance, która...szybko okazała się lepsza ode mnie i podziękowano mi za współpracę, byłam mniej wydajna. Poczułam się, jakbym przez rok nabierała wszystkich co do moich umiejętności. Mimo to, wiem że marzę o tłumaczeniu, w tym czuję się szczęśliwa. Robię jeszcze studia podyplomowe, prawnicze, ale dot. tylko prawa uk i ue, prowadzone w j. ang. Pozostały mi korki i od czasu do czasu jakieś tłumaczenie dla znajomych znajomych. Przez ten cały czas, gdy próbuję znaleźć swoje miejsce, prace na stałe, pewność, że idę w dobrym kierunku i będę mogła utrzymać się z tego, co lubię robić- rozpadł mi się kilkuletni związek (ale to inna historia, nie na temat- choć na pewno miało to swój negatywny wpływ na wszystko), a mama słysząc o jakiejkolwiek porażce w kółko powtarza, że powinnam wybrać zawód nauczyciela, i że "a nie mówiłam". Też czasem mam tak, że nie widzę perspektyw, martwię się, że przyjdzie mi udzielać korków do końca życia albo robić coś totalnie niezwiązanego z niczym, do czego kształciłam się przez połowę życia. Że sprawdzi się czarnowidztwo mojej mamy, że nie uda mi się wyprowadzić. Jak czytam Twoją historię, to myślę, że a. wiesz co chcesz robić, i to już jest coś. b. wiesz, do czego się nie nadajesz i czego nie chcesz, i to także coś c. papier jak papier, przyda się choćby wizerunkowo c. może te sztuki walki to nie głupi pomysł? Jak rozumiem, masz jakieś uprawnienia instruktorskie. Może zastanów się nad wyjazdem z miejscowości i zatrudnij jako instruktor? Może gdzieś indziej łatwiej będzie coś zdziałać? Musiałbyś trochę popracować w czymś innym, żeby odłożyć na taki krok jak opuszczenie domu, ale nie jest to czymś niemożliwym. Pozdrawiam!
×