Witam,
Mam 24 lata prawie i jeszcze nigdy nie bylem z kobieta. Co jest nie tak?
Za kazdym razem (wiele tego nie bylo) kiedy spotykam sie z dziewczyna dluzszy czas, to niby sie dobrze przy sobie czujemy, wiele rzeczy ze soba robimy, zawsze sie otawieramy przed soba mocno i ZAWSZE jest to tylko przyjazn! Zawsze tez kiedy zaczynam czuc, ze kobieta podoba mi sie i mowie jej o tym, otrzymuje odpowiedzi: - to jeszcze za wczesnie, - ja na razie odpoczywam od zwiazku, - ja sie boje mezczyzn, wole kobiety, - no co Ty, nie spodziewalam sie tego po Tobie!
Kurwa mac! Mam juz tego dosc! Staje sie frustratem. Nie widze sensu zycia. Mam dobra prace, rozne pasje, studiuje... Ale to wszystko nie ma sensu. Ja nie widze tego sensu. Przez to, oprocz nerwicy, drecza mnie chroniczne stany depresyjne. Tylko nie mowcie, ze ten sens trzeba odnalezc w sobie - ja to wiem, jestem juz z trzeci rok w terapii. Ale gdy po raz kolejny sobie to uswiadamiam, po raz kolejny pcham ten wozek zwany zyciem do przodu, po czym po raz kolejny dowiaduje sie:"jestes wspanialym mezczyzna, bardzo uczuciowym, takim, jakiego kobiety szukaja, ale... [jedna z odp. wyzej], to krece kolejny wezel na stryczku, ktory mam gdzies tam w glowie na razie.
Coraz bardziej boje sie odrzucenia, gdzyz za kazdym razem, gdy sie otworze jestem za to "karany". A z kazda kobieta wiaze sie bardzo mocno emocjonalnie, wydaje mi sie, ze to ta jedyna, itp. i "zerwanie" to dla mnie zawsze trzesienie mozgu.
Ostatnio przyszly mi do glowy dwie mysli. Pierwsza jest zwiazana z tym, ze co jakis czas zaczepiaja mnie geje. Moze skusic sie w koncu na ktoras z tych propozycji; to bylo by takie latwe; problem w tym, ze jestem heteroseksualny..., ale moze mi sie tylko tak wydaje (w ogole nie jestem seksualny, raczej masturbacyjny, jak na razie), a seks z mezczyzna brzydzi mnie, bo sie tak naprawde boje bliskosci
Drugi pomysl, duzo realniejszy, to burdel. Stac mnie na to, takie miejsca istnieja od bardzo dawna, tak samo dlugo, jak ludzie, ktorzy musza milosc kupowac. Ja do nich naleze