Skocz do zawartości
Nerwica.com

róża_89

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia róża_89

  1. Generalnie dobrze wiem, o czym mówisz, bo mam to samo... Jestem na trzecim roku studiów, w czerwcu teoretycznie bronie licencjat, ale tak naprawdę - nie mam już siły... Całe studia to był jeden wielki fuks, nie mam pojęcia, jak mi sie udawało to wszystko zaliczyć, bo w czasie sesji dostaję takiej blokady, że po prostu nie jestem w stanie się uczyć. Przeraża i przytłacza mnie ten cały ogrom materiału. Oczywiście próbuję uczyć się wcześniej, żeby nie na ostanią chwilę, ale to nie ma sensu, bo i tak zapominam to, czego sie wcześniej niby nauczyłam. Moja siostra mówi mi, że to dlatego, bo nie skupiam się dostatecznie. Może i tak. Ale właśnie z koncentracją mam taki ogromny problem, albo jestem taka tępa... Tego typu problemy towarzyszą mi już od gimnazjum właściwie, ale na wcześniejszych etapach, może dlaczego, że było jednak mniej tego materiału do opanowania, jakoś mi szło. Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że przez otoczenie jestem postrzegana jako pilna i zdolna studentka! Mam dobrą średnią (nawet stypendium naukowe), ale nikt się nawet nie domyśla, że ja po prostu miałam zawsze takiego mega farta na egzaminach! Ale w tym tygodniu czeka mnie egzamin, o którym wiem na pewno, że nie da rady się "fuksnąć". Zamiast sie uczyc - panikuję. Wiem, jestem nienormalna... Do tego wszystkiego dochodzą inne problemy, typu - nie czuję totalnie radosći z życia. Swoje studia wybrałam zgodnie z zainteresowaniami, ale nawet one już mnie nie cieszą. Tragizm tej sytuacji polega jednak na tym, że poza nimi nie mam żadnych innych zainteresowań. Staram się dostrzegać pozytywne strony rzeczywistosci - mam fajną rodzinę, cudownych przyjaciół, mieszkam w mieście, które kocham. Ale jak zbliża się egzamin, to popadam w totalny marazm. Widzę jedynie, że jestem tępa i słaba psychicznie, że nie potrafie stawiać czoła problemom, tylko myślę, jakby uciec (myśli samobójcze również sie pojawiają, ale jestem osobą głęboko wierzącą i tylko z tego względu nie odważyłabym się na taki krok). Wiem, że ludzie mają poważniejsze problemy - chociażby ze zdrowiem. A ja robię takie halo o głupie studia i sytuację, na którą przeciaż w zasadzie mam wpływ! Ale to, że ogarnia mnei niemoc i kompletna rezygnacja, że nie mam na nic siły i nic mnie cieszy świadczy, że mam depresję? Moja siostra (studentka psychologii), twierdzi, że nie. Ale przecież ja nie mogę ciągle tak żyć!
×