Skocz do zawartości
Nerwica.com

nomode

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia nomode

  1. Cześć. jestem mężczyzną w średnim wieku. W przeszłości brałem wiele leków ssri w różnych dawkach ale również brałem udział w terapii grupowej, która z perspektywy czasu dała mi najwięcej. No ale nie o tym jest ten temat a więc do rzeczy. Zawsze miałem mocne erekcje i duże libido, w końcu seks to jedna z ważniejszych sfer naszego życia. Napiszę jakie leki brałem w chronologii i w jakich dawkach i jaki to miało wpływ na sferę seksualną oraz jak starałem się "naprawić" problem. Chciałbym jeszcze rozróżnić dwa pojęcia bo mam wrażenie, że niektórzy stosują je zamiennie: libido i erekcja. Z dużym dystansem czytam informację, że na kogoś ssri podziałały pro-erekcyjnie. Wydaje mi się, że to tylko kwestia dawki. Zaczynałem od Fevarinu (fluwoksamina) w dawce 50mg - wpływ zauważalny ale bez dramatu, lekko opóźniony wytrysk. Erekcja ok, zmniejszone odczuwanie bodźców. Potem była sertralina. Zaczynałem od dawki 50 mg i było w miarę ok podobnie jak przy Fevarinie ale kiedy wskoczyłem na dawkę 100mg zaczęły się problemy z dochodzeniem do orgazmu. Libido też trochę spadło ale erekcje były. Potrzeba seksu spadła kilkukrotnie tzn. raz na tydzień było ok. Przy dawce 150mg byłem jak zadowolony robot, miałem dużo cierpliwości, nic nie było mnie w stanie wyprowadzić z równowagi, nawet kobieta :). W takim stanie znieczulenia libido =0 i było mi z tym dobrze ale nie o to chodzi. Nie myślałem w ogóle o seksie. Szybko zszedłem z dawki do 100 mg i dłuższy czas na niej pozostawałem. Ale mimo mniejszej dawki wpływ negatywny na tą sferę pozostał. Ale od czego są fora dyskusyjne. Znalazłem suplementy, które przynosiły poprawę. U mnie zadziałał Tyrozyna, Ashwaghanda, Tribulus Testeris, Arginina i Catuaba. Wszystkie one działały prolibidalnie i proerekcyjnie . Nie było idealnie ale dało radę. Ale poszedłem do lekarza szukając leku idealnego. Dostałem Tradozon w podstawowej dawce (nie pamiętam). Liczyłem na lepszy seks a w zamian dostałem jeszcze większe znieczulenie członka + długotrwałe wzwody bez żadnego podniecenia(priapizm) oraz mało satysfakcjonujący seks. Odstawiłem. Potem była terapia i kilka lat bez farmakologii. jak czytam niektóre posty to miałem dużo szczęścia bo po odstawieniu sprawy seksualne szybko wróciły do normy. Nawet brakowało mi trochę tego stanu opóźnionego wytrysku jaki miałem na małej dawce ssri Po kilku latach wróciłem do sertraliny 50mg ale ze względu na biegunki szukałem innych leków. Esci, paroksetyna, mianseryna - wszytko niewypały. W sprawach seksu esci to kastracja, paroksetyna lepiej, na najniższej dawce seks był ok. I w końcu spróbowałem fluoksetyny 20mg - bardzo mi spasowała. Lekko opóźniała wytrysk, nie nakręcała jak paro i serta a z suplementami było prawie jak bez leków z naciskiem na "prawie". Powodowała też najmniejsze "znieczulenie" członka na bodźce. Ale mówię o dawce 20mg. przy 60 kastracja byłaby pewnie zupełna. Potem znowu długa przerwa z lekami i bankructwo, rozwód, kilkukrotna zmiana pracy, wizyta u psychiatry i Wenlafeksyna. Wydawała mi się strzałem w dziesiątkę wtedy, ogarnąłem się ale źle znosiłem wysokie dawki ze względu na rozdrażnienie jakie one przynosiły. Na 38mg było ok i pomyślałem, że ten lek zostanie na dłużej ze mną ale po kilku miesiącach brania kobiety zacząłem postrzegać jak "piękne konnie". Niby podobały mi się, nawet ich uroda budziła mój podziw ale nic więcej - libido spadło prawie do zera chociaż erekcje były na początku ok. Po kilku miesiącach stosowania zacząłem też mieć problemy z erekcją nawet przy najniższej dawce. Kolejna wizyta u psychiatry i Agomelatyna. Wow, jakbym był 10 lat młodszy - libido w górę, erekcje samoistne. Poczułem się jak młody bóg. Euforia nie trwała długo. Po agomelatynie budziłem się w nocy wściekły, wkurzony. Nie było nic lęku a tylko czysta złość. Coraz trudniej było mi zasnąć ponownie po przebudzeniu. Podsumowując skutki uboczne przerosły korzyści. I jeszcze był Welbutrim ale wtedy rzucałem palenie. Skutek uboczny - libido w kosmosie, erekcje samoistne. Niestety nie komponowałem bupropionu z ssri więc się nie wypowiem. Wszystkim, którzy mają problemy z erekcją i libido jako skutek uboczny ssri w pierwszej kolejności polecam dobór leku i naturalne środki. Zaczął bym od tyrozyny i ashwaghandy, a przed seksem l-arginina. Zresztą na forach jest dużo na ten temat. Jestem jednak przekonany, że zmniejszenie dawki da dużo leszy efekt niż najlepszy suplement. Ale wiem też, że nie każdy może sobie na to pozwolić. Natomiast ze zgrozą czytam niektóre posty ludzi, którzy ślepo słuchają lekarza i dają im się pacyfikować lekami źle dobranymi, a lekarz sugeruje zwiększenie dawki i czekanie. Przerobiłem kilku i wiem, ze dobry lekarz psychiatra, który umie współpracować z pacjentem to wcale nie taka powszechna sytuacja.
  2. Wiesz, zawsze istnieje takie ryzyko. ja widzę to tak: Gdyby porównać osobę do samochodu to można w uproszczeniu powiedzieć, że osoba w depresji/nerwicy jest jak samochód z zaciągniętym hamulcem ręcznym. Zbyt dużo energii życiowej marnuje na walkę ze swoimi problemami a na realizację swoich celów już nie starcza. I gdy taka osoba zaczyna brać leki - napęd wzrasta ale hamulce dalej trzymają. Dopóki bierze leki jest ok ale przy próbie odstawienia lęki wracają z podwójną siłą. A psychoterapia to poprostu zwalnianie hamulca. Ale są zapewne osoby decydujące się na leki, których emocje funkcjonują w prawidłowy sposób i wtedy same sobie potrafią pomóc. Odnośnie ciebie to nie wiem jak się zachowasz ale zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że pójdziesz w "napęd" a nie w "zwalnianie hamulca" :). Podczas terapii psychoterapeutka zwracała nam uwagę, że w przypadku pojawienia się takich toksycznych relacji jak ta u ciebie, w pierwszej kolejności należy szukać podobieństw do relacji z rodzicami. -- 15 mar 2011, 11:31 -- Był to taki skrót myślowy. Chodziło mi raczej o to, że do psychoterapii trzeba dojrzeć.
  3. Oczywiście, że leki mogą pomóc przy nieszczęśliwym zakochaniu. W Twoim przypadku wydają się nawet konieczne bo stan ten trwa stanowczo za długo. Myślę, że po rozpoczęciu kuracji farmakologicznej masz szansę spojrzeć na swoją sytuację z większego dystansu i będzie to impuls do dalszej pracy nad sobą. Nie słuchaj tych głosów, że zmieni Ci się osobowość, będziesz wyprana z uczuć itp. To są głosy osób które spróbowały jednego leku, zresztą źle dobranego i głoszą jakie to straszne. G... prawda. Z uczuć to mogą wyprać cię środki uspokajające np. neuroleptyki. Leki podnoszące poziom dopaminy mogą Cię tych emocji dostarczyć więcej. Jest taka zasada dotycząca stosowania leków, którą wyznają niektórzy lekarze. Zastosuj taki lek po którym poczujesz, że zaczynasz żyć tak jak chcesz. Potem psychoterapia sama do Ciebie "przyjdzie". Osobiście nie boją się leków, sam eksperymentowałem z różnymi ale największy przełom to była psychoterapia, tylko, że Ty musisz się przekonać do takiej formy leczenia. Jeszcze odnośnie Twojego stanu. To już nie jest miłość - to złość za upokorzenia i odrzucenie. Z pewnością jesteś wsciekła również na siebie za to, że dałaś się tak upokożyć i zniewolić. Ja kiedy zostałem odrzucony przez kobietę którą kochałem nad życie w akcie bezsilności postanowiłem, że zerwę z papierosami. Kupiłem Zyban (lek pomagający w zrywaniu z paleniem, podnosi poziom dopaminy) i nie dość że udało mi się uporać z nałogiem to miłość też przestała być mi potrzebna. Oczywiście nie dosłownie, przestałem odczuwać czarną rozpacz na myśl o niej. Kiedy ją spotkałem mogłem normalnie rozmawiać, nawet sprawiało mi to satysfakcjlemę a za to nie rozpieprzało mnie z powrotem, nie szukałem sygnałów potwierdzających, że może coś jescze. . . . Zacząłem z powrotem normalnie żyć. Zyban to było 2w1 :). Jakie korzyści w dłuższej perspektywie. Przestałem się bać zranienia. Kolejny mój związek to bardzo intensywne i satysfakcjonujące mnie doświadczenie i chociaż już go nie ma to ja czuję się jeszcze mocniejszy. Zresztą był on dużo dojrzalszy niż ten pierwszy. Mimo, że byłem bardzo mocno zaangażowany to w miarę szybko się otrząsnąłem - już bez Zybanu. Podsumowując: Uważam, że leki mogą pomóc w "pozbieraniu się" po toksycznym związku i co więcej być przyczynkiem do rozpoczęcia pracy nad sobą !!!. -- 11 mar 2011, 23:10 -- I jeszcze jedno: Zyban, Welbutrim - to nawet dla zdrowych, którzy miłość traktują trochę "nałogowo" i zbytnio cierpią z braku dopaminy SSRI - dla osób, które nie podniosły się i zagubiły - no ale wiadomo to wskazuje na głębszy problem lady_destroy - istnieje tylko niebezpieczeństwo, że jak leki zadziałają i twój nastój wzrośnie uwierzysz w swoją siłę i zamiast wykorzystać energię do zdystansowania się, będziesz chciała żeby było znowu jak dawniej. Ja uważam, że zmiana pracy to tylko byłoby odsunięcie problemu, który jest w tobie. Więc nie rób tego tylko wykorzystaj sytuację by ten problem pokonać. To będzie prawdziwe zwycięstwo. Pozdrawiam
×