Skocz do zawartości
Nerwica.com

Polluks

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Polluks

  1. U mnie problemy zaczęły się chyba w liceum, chociaż naprawdę uciążliwe stały się dopiero, gdy poszedłem na studia. Początki były niewinne - miewałem problemy ze snem (takie błędne koło - bałem się, że nie mogę zasnąć i rano będę nieprzytomny, co sprawiało, że tym bardziej nie mogłem spać), a nawet gdy spałem normalnie, budziłem się całkowicie niewyspany, jakby zmęczony snem. Do tego nie byłem najlepszy w nawiązywaniu kontaktów, ale potrafiłem się przełamać, i lubiłem przebywać ze znajomymi. Dopiero pod koniec liceum zacząłem się izolować, ograniczałem kontakty z kolegami, w domu wszystko i wszyscy mnie irytowali. Do studiów podchodziłem pełen nadziei, myślałem że zmiana otoczenia dobrze mi zrobi, poznam wielu ciekawych ludzi itp. itd. Niestety myliłem się. Nie potrafię nawiązać z nikim kontaktu, zacząć rozmowy, nic. To w oczywisty sposób przekłada się na to, że poza jedną osobą, którą znam jeszcze sprzed studiów, nie mam znajomych. Najgorsze jest jednak to, że panicznie boję się wszelkich kontaktów z ludźmi, zawsze boję że nie będę się potrafił właściwie zachować w danej sytuacji (nawet tak trywialnej jak zamawianie pizzy przez telefon, czy pójście po wpis do indeksu), boję się że wyjdę na idiotę. Mam wrażenie, że wszyscy mnie obserwują, jak ktoś się śmieje to zawsze mam wrażenie, że śmieje się ze mnie. Takie lęki prowadzą oczywiście do kolejnego błędnego koła - przez nie zawalam jedne sprawy (np. strasznie boje się chodzić na laborki, gdzie musimy pracować w grupach, dodatkowo cały czas jesteśmy kontrolowani przez prowadzącego), co prowadzi do kolejnych problemów i kolejnych stresów (bez laborek zawale studia), te do jeszcze innych (co powiedzą rodzice jak już zawale studia) i tak w nieskończoność. Dodam jeszcze, że lękom towarzyszą mi objawy somatyczne (przede wszystkim ból w klatce piersiowej, ale też ból głowy czy nudności), które dodatkowo potęgują to uczucie. Czuje się paskudnie bezsilny, cały dzień najchętniej przeleżałbym w łóżku (jedna z tych nielicznych czynności, która mnie nie stresuje ). Brakuje mi motywacji do działania, z czym wcześniej problemów nie miałem. Coraz częściej czuje się przygnębiony, muszę walczyć ze sobą by nie wybuchnąć płaczem w tramwaju czy na zajęciach. Wiem, że prawdopodobnie powinienem iść do specjalisty ale (a to niespodzianka ) boję się wizyty.
×