Ten problem u mnie narasta i uróśł do wielkiego. Otóż moj mężczyzna, ktory na codzien mnie szanuje i twierdzi ,ze mu na mnie bardzo zalezy, ma problemy z bliskością. Nie potrafi sie przytulic, lub mnie przytulic, o pocalowaniu z jego strony nie ma mowy, w nocy spimy jak kolezenstwo, a nie jak para, tak jakby sie czegos obawiał .Zaznaczam ,ze jest zdrowy i nie ma ani ja nie mam zadnych cielesnych ułomnosci . Czytalam , ze sa tacy ludzie płci obojga, ale z czegos to musi wynikac ? Zaznaczam, ze jest dojrzałym człowiekiem, z charakteru bardzo odpowiedzialnym, aczkolwiek lubi sie czasem napić, lecz nie upija się.
W tm zwiazku mnie sie wydaje, ze to ja jestem motorem tego wszystkiego, a jemu tak jakby to wszystko bylo obojetne, ale w rozmowie unika tego tematu jak ognia., bagatelizująć problem.
Czy to jest normalne ? czy on nie potrzebuje bliskosci, przytulenia, pieszczoty ? Czy to jakis feler psychiki ?
Nigdy nie spotkalam takiego faceta, inni byli normalni i te sprawy byly dla nich ważne.
Co mam robic ?